X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

energicznym ruchem.
- Tak, zrobiłam. I śledzę cię na każdym kroku. Strzeż się mnie! - krzyknęła
bardzo zdenerwowana.
Georg podniósł rękę w geście dzikiej grozby.
- Milcz! Chcesz tutaj zbiegowiska! Popatrzyła na niego pogardliwie.
- Uderz mnie, zabij mnie, będę miała wreszcie spokój, więcej nie chcę... -
zawołała zdesperowana. Ale urwała, ponieważ nie chciała zdradzić swojej
głębokiej tajemnicy.
Opuścił rękę.
- A więc nie przyjmujesz mojej propozycji? Zastanów się dobrze, chcę się
tobą zaopiekować. I jeśli stąd odejdziesz, nikt nie musi się o tym dowiedzieć.
Mogłabyś w ten sposób oszczędzić zmartwienia rodzicom.
Wahała się przez chwilę. Myśl o rodzicach osłabiła jej zdecydowanie. Ale
powiedziała zaraz, że to niemożliwe, nie odejdzie od rodziców nie wyjawiając
im prawdy.
Stanowczo potrząsnęła głową.
- Nie, nie odejdę, nie tak, jak ty tego chcesz, nie z twoimi pieniędzmi.
Rozgniewany wzruszył ramionami.
- A więc nie! Ponoś sama konsekwencje swojego uporu!
Jej oczy zapłonęły.
- Konsekwencje mojego uporu? Nazywaj to, jak chcesz! Wiem, że jestem
stracona. Ale...
Podeszła do niego blisko i popatrzyła mu nieruchomo w oczy. Ochrypłym z
podniecenia głosem powiedziała:
- Ale zemszczę się, zapamiętaj to sobie! Zanim się zupełnie stoczę, odpłacę
ci za to, że wpędziłeś mnie w takie nieszczęście, że okryłeś hańbą moich
biednych rodziców.
Było coś niesamowitego w jej słowach. Jego twarz pobladła. Na chwilę
ogarnął go niepokój. Ale zaraz wzruszył ramionami.
- Próbowałem powetować ci te straty. Jeśli zmienisz zdanie, powiedz mi o
tym. Wiesz przecież, jak możesz mnie zawiadomić.
Powiedział to i czekał jeszcze przez chwilę na jej reakcję. A ponieważ nic
nie powiedziała, odwrócił się i wyszedł.
Popatrzyła za nim przygasłym wzrokiem. Oparła się o ladę i schowała twarz
w dłonie.
- O Boże, Boże, czy nie ma dla mnie ratunku? - jęknęła.
Rozdział czternasty
Rose Ruhland użyła całej swojej czułości, aby nakłonić matkę do
przywitania Kathe i Heinza Lindnerów. Nie szczędziła próśb, dopóki nie
poruszyła jej twardego serca. Georg usprawiedliwił się podczas obiadu, że
wieczór spędza w sąsiednim mieście. Nie chciał być obecny, kiedy pojawią się
Lindnerowie. Jego matka sądziła, że chce się oddalić, ponieważ powitanie
dzieci robotnika jak równych sobie budziło jego sprzeciw. Nie miała pojęcia,
co rozegrało się między nim a Kathe Lindner i że w gruncie rzeczy rodzeństwo
właściwie jemu zawdzięczało to zaproszenie. Nie miała też pojęcia o mało
honorowym prowadzeniu się starszego syna. Dla niej był nienagannym,
pełnym godności mężczyzną o szlachetnym, dumnym charakterze. I na niego
przelała swoją tkliwą miłość, właśnie dlatego, że uważała go za
nieskazitelnego.
I ponieważ Georga miało nie być wieczorem, a Rose nie ustępowała ze
swymi prośbami, radczyni w końcu ustąpiła i obiecała, że przynajmniej ich
powita.
Heinz i K�the byli nie mniej podnieceni niż Rose i Gert, ale zachowywali się
spokojnie i byli opanowani. Heinz założył swój najlepszy garnitur, a K�the
piękną białą suknię, bez żadnych ozdób, suknię, która zwracała uwagę właśnie
swoją prostotą i pięknym krojem. W każdym razie oboje robili wrażenie ludzi
z dobrego towarzystwa.
Tak oto pojawili się i zostali powitani najpierw tylko przez Rose. Podała im
rękę z niewymuszoną uprzejmością.
- Cieszę się, że mogę państwa u nas powitać. Proszę pójść ze mną! Moi
rodzice chcieli państwu powiedzieć  dzień dobry". Mój brat Gert jest także i
będzie brał udział w naszej naradzie.
Otworzyła drzwi do sąsiedniego pokoju i przepuściła K�the. Heinz wszedł za
obydwiema młodymi damami. Gert i radca podnieśli się i przywitali gości.
Radczyni początkowo siedziała. Patrzyła nieco zdziwiona na te dwie dumne,
przystojne postacie, bez zarzutu ubrane, spokojne i opanowane, jakby oboje
byli przyzwyczajeni do poruszania się w salonie.
Nie znała ani K�the, ani Heinza, ponieważ zawsze utrzymywała dystans
wobec pracowników, zakładów.
Prawdopodobnie wyrobiła sobie zupełnie fałszywy obraz tych  dzieci
robotników". A teraz stwierdzała zaskoczona, że nie byli wcale inni niż ludzie
z jej klasy społecznej.
Rose zaprowadziła do matki najpierw K�the.
- To jest panna K�the Lindner, mamo.
K�the musiała na starszej pani zrobić sympatyczne wrażenie.
- Cieszę się, że mogę panią poznać, panno Lindner - powiedziała nawet
nieco cieplej, niż zamierzała, i podała jej rękę.
Teraz Gert przyprowadził do niej Heinza.
- Pan inżynier Lindner, mamo.
Starsza pani była wyraznie zbita z tropu. Jej dumna wyniosłość stopniała
także na widok tego interesująco wyglądającego młodego człowieka.
Przypomniała sobie w tej chwili, że Heinz Lindner uratował przed laty życie
jej synowi Gertowi. Podała mu także dłoń, a on podniósł ją do ust jak
wytrawny znawca salonów.
 Osobliwe, oni mają bezbłędne maniery" - pomyślała zdziwiona.
I nie opuściła pokoju, jak zaplanowała, zaraz po powitaniu, ale została
jeszcze kilka minut i zaszczyciła gości bardzo uprzejmą rozmową.
Rose i Gert rzucali sobie ukradkowe spojrzenia.
- Gdyby Georg był tutaj, mama nie byłaby taka miła - wyszeptała Rose do
brata.
Także radca był zdumiony, że żona była taka przystępna. Radczyni
pomyślała, że Georg z pewnością nie pochwaliłby jej zachowania, ale
równocześnie powiedziała sobie usprawiedliwiająco:  Młody pan Lindner
uratował mojemu synowi życie, i ponieważ nie mogłam mu inaczej
podziękować, chcę to uczynić tym miłym powitaniem".
I została do chwili, gdy mąż podał jej z uśmiechem swoje ramię.
- Nie będziemy już dłużej przeszkadzać, Klaryso, niech młodzi państwo
rozpoczną swoje narady.
Radczyni podała Heinzowi i K�the rękę na pożegnanie. Uśmiechnęła się i
powiedziała uprzejmie:
- Zobaczymy państwa znowu w niedzielę.
Rose chciała podskoczyć z radości. Pobiegła do matki, objęła ją i ucałowała
serdecznie.
Gdy zostali sami, zabrali się z zapałem &o pracy. Służący przyniósł napoje,
a Rose sama podała je gościom.
Siedzieli wokół małego okrągłego stołu przy kominku i z ożywieniem
rozmawiali o uroczystości w lesie. Każdy przedstawiał swoje pomysły.
Ulotniło się gdzieś onieśmielenie całej czwórki. Oto siedzieli młodzi ludzie,
którzy nic nie chcieli wiedzieć o różnicach pochodzenia społecznego i których
serca pokonały wszelkie bariery i przyciągały się w radosnej afirmacji życia. A
przy tym wszyscy czworo robili wrażenie, jakby myśleli tylko o
zorganizowaniu zabawy dla dzieci. Zaproszenia na tę zabawę dotarły już i
K�the opowiadała z pałającymi oczyma, jak bardzo cieszą się rodzice i dzieci.
O niczym innym nie mówiono w zakładach, jak o przedszkolu i zabawie w
lesie. Z przyjemnością wymyślali więc różne niespodzianki na tę uroczystość.
Cały czas podczas tych dyskusji ciepłe spojrzenie Gerta szukało spojrzenia
K�the, której serce biło coraz szybciej. Także spojrzenia Rose i Heinza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.