[ Pobierz całość w formacie PDF ]

to co innego. W takim razie sam będzie musiał określić moje miejsce.
— A więc dobrze, porozmawiam z tatą. A czy znalazł pan pośród gości
kogoś znajomego?
— Nikogo poza księciem Nordheimem, łaskawa panienko. Spojrzała na
niego zaskoczona.
— Zna pan księcia?
— Tak, bywał w naszym pułku za moich oficerskich czasów. Przez jakiś
czas mieszkał w naszym garnizonie.
Dziewczyna przyjrzała mu się badawczo.
— Czy sprawi panu przykrość spotkać go tutaj? Baron wpił w nią
dumne spojrzenie.
— Nie mam powodu obawiać się tego spotkania!
Jej serce zabiło mocno. Chciała mu powiedzieć, że książę do pięt mu nie
dorasta, że — jej zdaniem — bardziej honorowo jest zarabiać na życie niż
polować na bogatą pannę. Ale musiała milczeć; przez chwilę w
zamyśleniu patrzyła przed siebie. Baron Oldenau milczał również,
wpatrując się w nią płomiennym wzrokiem.
Po chwili ocknęła się z zamyślenia.
— Czy widział się pan wczoraj z szanowną matką? Miał pan zamiar ją
odwiedzić — powiedziała, zmieniając temat rozmowy.
W oczach barona pojawił się ciepły ton, który spodobał się Margot.
— Tak, łaskawa panienko, wczoraj odwiedziłem matkę.
— Mam nadzieję, że jest zdrowa?
— Dzięki Bogu! Z godnością przyjęła nową sytuację życiową i cieszy
się widząc, że jestem zadowolony ze swej posady.
— Naprawdę jest pan zadowolony? Nie tęskni pan do przeszłości?
— Ależ oczywiście! Ludzie w mojej sytuacji nie mogą spoglądać
wstecz, tylko w przód. Cieszę się, że moja matka pogodziła się z losem,
tak jak ona cieszy się z tego, że ja jestem zadowolony.
— Bardzo pan kocha matkę, prawda?
— Tak, gdyby nie ona, wyjechałbym z Niemiec po naszej katastrofie
majątkowej. Ale teraz jestem bardzo zadowolony, że zostałem.
W tej chwili do sali wszedł pan Hartmann. Wracał z jakiejś narady.
— No, jak tam, panie baronie, wszystko w porządku? Wszystko będzie
gotowe na czas? — spytał rześko.
— Może pan być spokojny, proszę pana.
Korzystając z okazji Margot zagadnęła ojca w sprawie miejsca dla
barona.
— Pomyśl tylko, tatusiu, pan baron chce cię przy stole zostawić na
pastwę losu i usiąść na końcu. Mówiłam mu, że to nie uchodzi. Ale on jest
zdania, że może usiąść obok ciebie tylko na twój wyraźny rozkaz, bo jest
tylko twym sekretarzem.
Pan Hartmann energicznie potrząsnął głową.
— Nic z tego, panie baronie! Dziś wieczór szczególnie pana potrzebuję i
muszę pana mieć przy sobie. Jeśli zrobię jakieś głupstwo, musi mnie pan
kopnąć w kostkę. Nie chcę, by mój debiut w berlińskim towarzystwie
wypadł źle. Dziś wieczór jest pan naszym gościem i nikogo nie powinno
obchodzić, że jest pan moim sekretarzem. Zresztą to honorowa posada i
nie musi pan się jej wstydzić.
— Nie wstydzę się, proszę pana. Gdybym się wstydził, to bym jej nie
przyjął.
— A więc w porządku. Wobec naszych gości jest pan po prostu
baronem Oldenauem. Usiądzie pan po mojej prawicy — powiedział ze
śmiechem pan Hartmann, klepiąc barona po ramieniu.
Rzecz została zakończona i Margot była wielce uradowana z takiego
obrotu spraw.
Rozdział szósty
Wieczorem przed portalem willi Hartmanna rozpięto płócienny dach,
chroniący wysiadających gości przed padającym śniegiem. Schody
prowadzące do portalu pokryte były kobiercami.
Przez otwartą bramę wjeżdżał sznur pojazdów, które zatrzymywały się
przed portalem. Pan baron Golcyn stanął na wysokości zadania.
Opowiadał wszędzie, że na przyjęciu u Hartmanna będzie Jego Wysokość
książę Nordheim. Skłoniło to do przyjęcia zaproszenia nawet te osoby,
które wahały się, nie wiedząc, czy wypada tam pójść. Ale skoro Jego
Wysokość nie widział przeszkód w bywaniu u pana Hartmanna, to nie
widzieli ich też inni arystokraci.
Wszyscy byli bardzo zadowoleni, że przyjęli zaproszenie, bal bowiem
był niezwykle udany, przygotowany z przepychem i oryginalnie; bawiono
się znakomicie. Godne podziwu było, czego potrafiły dokonać pieniądze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl