[ Pobierz całość w formacie PDF ]
towa¬rzyszyÅ‚ pan mojemu mężowi w podróżach, milordzie?
- Owszem, raz, w krótkim wypadzie do Irlandii, po którym musiałem dochodzić do siebie
miesiÄ…ca¬mi. ProwadzÄ™ spokojne życie, opiekujÄ…c siÄ™ swojÄ… ro¬dzinÄ…"
- Pani Delaney - wtrącił się markiz Arden - niech pani nie wierzy w ani jedno jego słowo i nie da się
zwieść romantycznemu wyglądowi. To straszny hultaj i zabijaka, zapewniam panią.
Eleonora świetnie się bawiła. Spojrzała karcąco na lorda Middlethorpe'a: - Zdaje się, że u podstaw
mojej sympatii do pana legły fałszywe przesłanki, mi. lordzie.
- To Arden paniÄ… zwodzi, proszÄ™ mi wierzyć. Lu¬biÄ™ siÄ™ zabawić od czasu do czasu, ale jeszcze
nigdy nie celowałem do człowieka.
Ta ostatnia uwaga nakierowaÅ‚a rozmowÄ™ na histo¬riÄ™ lorda Dariusa Debenhama, który jako jedyny
z grupy przyznał się do udziału w pojedynku. Na szczęście cała ta afera skończyła się bez ofiar w
ludziach. Eleonora nie mogła jednak uwierzyć, że Nicholas nigdy nie zrobił użytku z broni.
Kolacja trwała w najlepsze. Co chwilę otwierano kolejną butelkę wina i wszyscy doskonale się
bawili. Kiedy służba zaczęła sprzątać ze stołu, Eleonora spojrzała na męża, aby upewnić się, czy
powinna te¬raz wyjść, ale Nicholas pokrÄ™ciÅ‚ przeczÄ…co gÅ‚owÄ…. WypiÅ‚ nie mniej niż jego towarzysze,
lecz ciÄ…gle pa¬nowaÅ‚ nad sytuacjÄ….
Podano porto. Nie wiedziała, jak się zachować.
Gdy przyszła jej kolej i markiz po chwili wahania podał jej butelkę, nalała sobie niewielką ilość. Na
niektórych twarzach malowaÅ‚o siÄ™ wyrazne zdzi¬WIeme.
SÅ‚użący wyszli, a Eleonora poczuÅ‚a siÄ™ niezrÄ™cz¬nie w towarzystwie samych mężczyzn. Zgodnie z
panujÄ…cym zwyczajem, po obiedzie panowie zo¬stawali sami. Kiedy lord Amleigh, zmieszany jej
obecnoÅ›ciÄ…, przerwaÅ‚ opowiadanie dowcipu, Ele¬onora spojrzaÅ‚a wymownie na Nicholasa.
UÅ›miech¬nÄ…Å‚ siÄ™ krzepiÄ…co, po czym skierowaÅ‚ rozmowÄ™ na temat wspólnych lat w Harrow.
Zaczęły się wspominki i opowieści o najciekawszych wyczynach członków bractwa.
124
- Zaraz, zaraz - odezwał się lord Darius. - Opowiadamy o naszych tajemnicach, a przecież pani
Delaney nie należy do bractwa.
- Przyjmijmy ją zatem - powiedział z namaszczeniem sir Stephen.
Podpici biesiadnicy zaczęli omawiać formalności wiązane z przyjęciem nowego członka.
Nicholas przerwał te dość bełkotliwe rozważania.
- Wątpię, aby Eleonora chciała dostąpić tego zaszczytu - rzekł. - Poza tym jest jeszcze ceremonia
inicjacyjna.
Lord Middlethorpe wykonał nagły ruch, omal nie strącając kieliszka.
- Na Boga, Nick, to był szczeniacki pomysł. Daj sobie z tym spokój.
Nicholas zamierzał coś odpowiedzieć, ale Eleonora go ubiegła.
- Protestuję, milordzie. Nie powinniśmy łamać reguł. Jeśli inicjacja jest zbyt okrutna i nie
zdołałabym jej przejść, nie przystąpię do was.
- Eleonoro - odezwał się Nicholas - nie spiesz się lak. Ceremonia nie jest okrutna, a Francis miał
słuszność, nazywając ją szczeniackim pomysłem. Nacinaliśmy prawą dłoń scyzorykiem, to
wszystko. Aż dziw bierze, że nikt z nas nie dostał zakażenia.
Lord Middlethorpe i markiz Arden jednocześnie wyciągnęli ręce, prezentując małe blizny po
wewnÄ™trz¬nej stronie dÅ‚oni. Z lekkim wahaniem Eleonora pokazaÅ‚a swojÄ… dÅ‚oÅ„; widniaÅ‚a na niej
podobna blizna.
- Myślę, panowie, że też jestem członkiem bractwa, choć nieoficjalnym.
Zdziwieni zażądali (nieco bełkotliwie) natychmiastowych wyjaśnień. Spojrzała na Nicholasa. Miał
obojętną minę, lecz Eleonora domyśliła się, że w ten sposób chce ukryć emocje.
- Panowie - powiedziaÅ‚a, rozglÄ…dajÄ…c siÄ™ po roL,¬weselonych alkoholem twarzach. Wszyscy
spojrzeli na nią z zainteresowaniem, z wyjątkiem Nicholasa, który z uwagą przyglądał się grze
świateł na swoim kieliszku. - Byłam nieszczęśliwym dzieckiem - kon" tynuowała. - Pamiętam
ciÄ…gÅ‚e kłótnie z bratem i nie¬zadowolonych rodziców. KtóregoÅ› dnia pojechali¬Å›my do wielkiej
posiadłości na przyjęcie w ogrodzie. Rodzice o coś się na mnie gniewali, dlatego poszłam w
najodleglejszy zakątek ogrodu, żeby się wypłakać. Znalazł mnie tam pewien bardzo miły chłopiec.
Oczywiście na tyle, na ile mali chłopcy potrafią być mili. - Roześmiali się. - Chłopiec na pewno
pomy¬Å›laÅ‚, że straszna ze mnie beksa, ale pocieszaÅ‚ mnie jak umiaÅ‚ oraz wymyÅ›laÅ‚ różne sposoby
ratunku. Jed¬nak pomysÅ‚ ucieczki z Cyganami albo otrucia caÅ‚ej rodziny, aby stać siÄ™ jedynÄ…
dziedziczką, nie bardzo mi odpowiadał. W końcu zaofiarował się, że zostanie moim obrońcą, jeśli
zgodzÄ™ siÄ™ na braterstwo krwi. ByÅ‚ starszy i miaÅ‚ nade mnÄ… zupeÅ‚nÄ… wÅ‚adzÄ™. Skoczy¬Å‚abym za nim
w ogień. Jednak kiedy wręczył mi nóż, spanikowałam. Rozczarowany moją postawą, sam naciął mi
dłoń. Kiedy zobaczyłam krew, zupełnie straciłam głowę i uciekłam z krzykiem. Matce
powie¬dziaÅ‚am, że skaleczyÅ‚am siÄ™ w rÄ™kÄ™ przy upadku, za co dostaÅ‚am kolejnÄ… burÄ™.
Rozejrzała się po twarzach.
- Nie pamiętam tego chłopca, ale przypuszczam, że to był któryś z was, dranie.
Sir Stephen wstał uroczyście, jakby właśnie zamierzał przemawiać w Izbie Gmin.
- Panowie. Mamy oto niezbity powód ... dowód złamania przysięgi zachowania tajemnicy. - W tym
momencie dostaÅ‚ czkawki, ale nie przerwaÅ‚ oracji. ¬Za tak poważne ... wykroczenie należy siÄ™ kara.
- To powiedziawszy, usiadł.
Lord Darius znajdowaÅ‚ siÄ™ w stanie jeszcze wiÄ™ksze¬go upojenia niż jego przedmówca, ale zdoÅ‚aÅ‚
wyjaśnić, że słowa przysięgi precyzują, jaka to ma być kara.
Pozostali, prócz Nicholasa, który przyjÄ…Å‚ rolÄ™ ob¬serwatora, zgodnym chórem wyrecytowali: -
Niech mnie smażą woleju, rzucą robakom na pożarcie oraz poddadzą najokrutniejszym torturom!
Sir Stephen, który z kolei wczuÅ‚ siÄ™ w rolÄ™ sÄ™dzie¬go, domagaÅ‚ siÄ™, aby winny natychmiast wystÄ…piÅ‚
i poniósł zasłużoną karę .
- ChwileczkÄ™ - zaprotestowaÅ‚ lord Middlethorpe ¬może winowajcÄ… jest któryÅ› z nieobecnych
kolegów.
Mógł mieć rację, ale wszyscy świetnie się bawili.
- Jeśli znajduje się wśród nas, niech przyzna się niezwłocznie - zawołał markiz, który zdawał się
mieć najmocniejszą głowę z całego towarzystwa.
ZapadÅ‚a cisza i wstaÅ‚ Nicholas. Eleonora zastana¬wiaÅ‚a siÄ™, jak to możliwe, że jej mąż w ogóle siÄ™
nie chwieje .
- To ja, przyjaciele.
Wszystkich panów bardzo rozbawiło to wyznanie, a lord Darius nawet spadł z krzesła.
Nicholas uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ cierpko. Eleonora uprzy¬tomniÅ‚a sobie, że nie zachowuje siÄ™ jak posÅ‚uszna
żo¬na i wieczór chyba nie przebiega zgodnie z jego pla¬nem. PrzestraszyÅ‚a siÄ™, ale jednoczeÅ›nie
była bardzo podekscytowana. Przez całe dzieciństwo wyobrażała sobie, jak ten złotowłosy chłopiec
z ogrodu przybywa jej na ratunek. Jakie to wszystko dziwne.
Kiedy się do niej zwrócił, uśmiechał się już przyjaznie. - Miałaś wtedy rude warkocze i brakowało
ci zÄ™ba na przodzie. SÄ…dziÅ‚em wówczas, że brakuje ci też od¬wagi. Wybacz.
- Ja, niestety, nie pamiętam, jak wyglądałeś, ale uważałam cię za bohatera.
Sir Stephen przerwał ten dialog: - To nie wystal czy. Musi ponieść zasłużoną karę. Nie dość, że zl"
mał przysięgę, to jeszcze zranił tę śliczną damę.
- Drugi zarzut się nie liczy, Steve - zaprotestowal Nicholas. - Chłopcy w pewnym wieku traktują
dziewczynki, jakby były najmarniejszymi istotami na ziemi.
- A dzisiaj chciał ją zranić ponownie - zauważyl markiz, rzucając Nicholasowi żartobliwe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]