[ Pobierz całość w formacie PDF ]
LR
T
tych dwojga najbliższych mu ludzi.
LR
T
26.
Była właśnie niedziela, gdy Horst otrzymał list od ojca. Miał więc czas, aby
odwiedzić swoją matkę i siostrę. Przy tej sposobności zamierzał wybadać, jak się
właściwie przedstawia sprawa Marleny i barona.
Zastał jednak tylko matkę, Marlena podobno wyszła do parku.
Horst nie chciał dłużej zostać, ale pani Lili zatrzymała go.
Zostań jeszcze chwilę z twoją matką, Horście, poświęcasz mi tak mało
czasu. Masz tu tak przerażająco wiele pracy.
Dziękuję za to Bogu, mamo.
Rozłożyła ze zdumienia ręce.
Co ja też słyszę! Dawniej nie byłeś taki chętny do pracy. I to jakiej pracy!
To ci przecież nie jest potrzebne, skoro ojciec sam chce ci kupić dobra.
Właśnie dlatego muszę się tu wszystkiego nauczyć od podstaw, aby móc
należycie gospodarować u siebie.
Ale sprzątać stajnię? Baron powiedział, że na początku musiałeś to robić!
Tak mamo, to się nazywa czyścić stajnię.
Zatkała sobie nos zabawnym gestem.
Przestań, słabo mi.
Uśmiechnął się.
Tak, na początku musiałem używać wiele wody kolońskiej, ale potem już
wystarczyło szare mydło.
Mój biedny chłopcze!
Nie powinnaś mnie żałować; mam to już za sobą.
LR
T
Dobrze się tu czujesz?
Lepiej niż gdziekolwiek indziej na świecie.
Ujęła jego rękę z przymilnym uśmiechem.
A jednak to zależy od ciebie, czy będziesz tu mógł zostać na .zawsze.
Potrząsnął przecząco głową.
Zostanę tu tylko przez rok.
Zrobiła niecierpliwy gest.
Nie o to chodzi. Czy ty nie pomyślałeś, że wystarczy ożenić się z panną
von Lehnau, żeby zostać panem na Herrenbergu?
Jego twarz okryła się rumieńcem, a usta ścisnął bolesny grymas.
Skąd ci to przyszło do głowy?! Proszę cię, abyś więcej nie poru-
szała tej sprawy. Nie zasługuję na taką żonę.
Ach, nie bądz taki skromny. Ona cię bardzo lubi, powiedziała mi to.
Uśmiechnął się z goryczą.
Lonny von Lehnau raczej by umarła, aniżeli miałaby powiedzieć o męż-
czyznie, którego pragnie poślubić, że go lubi, jeżeli jej wpierw o to nie zapytał.
Spojrzała nań zniecierpliwiona.
Ach, dajże spokój, tyś całkiem zgłupiał. To są bzdury. I czy się do
tego przyznasz, czy nie, jesteś w niej zakochany po uszy.
Skoczył, jakby dostał obuchem po głowie.
Milcz! Nie waż się tego powtórzyć! W takiej kobiecie nie jest się
zakochanym, można ją tylko bezgranicznie uwielbiać.
Odwrócił się.
Nie rozumiemy się, mamo, nie rozumieliśmy się nigdy, a w przy-
szłości jeszcze trudniej nam się będzie zrozumieć. Proszę, ani słowa ^ *
więcej o mnie i o pannie von Lehnau! Ale pomówmy o czym innym.
Przyszedłem tutaj, aby zadać Marlenie jedno pytanie. A może ty potrafisz
na nie odpowiedzieć? Marlena twierdzi, że jest potajemnie zaręczona z
LR
T
baronem tak napisał mi ojciec.
Skoro ojciec ci o tym doniósł, mogę tylko potwierdzić.
To jest niemożliwe.
Niby dlaczego?
Bo pan von Lehnau wcale się do tego nie przyznaje.
Naturalnie, nie może ogłosić zaręczyn z powodu żałoby.
Wiem jednak od niego, że chodzi o coś innego. On uważa, że
Marlena nie ma prawa zwracać się do niego po imieniu.
Pani Lili wydała się trochę zaniepokojona.
Jak mógł coś podobnego powiedzieć? Wiem od Marleny, że ca-
łowali się w lesie i zaręczyli się, ale nie mogli tego ogłosić z powodu ża-
łoby. Spodziewam się, że teraz zawiadomią o tym przynajmniej najbliższą
rodzinę.
Horst zerwał się z miejsca.
To, że Marlena kłamała, jest tak pewne, jak to, że w tej chwili rozmawiam
z tobą. Baron nie jest mężczyzną, który by się zaręczył z dziewczyną i nie za-
wiadomił o tym przynajmniej jej ojca. A gdyby tak naprawdę było, nie wyparłby
się tych zaręczyn przed jej bratem.
Pani Lili uznała za najbardziej stosowne w tym momencie rozpłakać się i
przyjąć bezbronną postawę.
Ale Horst znał dobrze jej sztuczki i nie przejął się tym zbytnio.
Zostawiam cię samą, matko. Postaram się rozmówić z Marleną.
Wyszedł z pośpiechem.
Skoro tylko zamknęły się drzwi za Horstem, pani Lili wzburzona wstała. Azy
natychmiast obeschły. Czyżby Marlena kłamała?... Jeżeli kłamała tak, wtedy
nasz dalszy pobyt tutaj byłby niemożliwy musiałybyśmy chyba po kryjomu
opuścić Herrenberg. Nie, niemożliwe... A może baron nie chce się przyznać do
tych zaręczyn, bo zakochał się w tej pannie Lonny? Ona zagięła na niego parol
LR
T
a mężczyzni są słabi, łatwo ulegają. Przecież Marlena nie mogła tego wszystkiego
po prostu wyssać z palca. Prawda, on jest dla niej zimny jak lód, dla mnie też był
taki... Co robić? To wszystko nie może być kłamstwem. A jeśli jest prawdą
będziemy dochodziły naszych praw! Wtedy on będzie musiał się z nią naturalnie
ożenić. Będzie musiał!
Myśli w jej mózgu tłoczyły się gwałtownie i drżała z niecierpliwości, aby
czym prędzej zobaczyć Marlenę i ostatecznie się z nią rozmówić.
Podczas gdy Horst bawił u swojej matki, Marek i ciotka Mia siedzieli w ba-
wialni. Lonny została w swoim pokoju, ponieważ miała silną migrenę.
Markowi było bardzo na rękę, że może porozmawiać z ciotką Mią. Przez
chwilę przypatrywał się, jak migały jej ręce przy szyciu. To go zirytowało. Nie-
spodzianym ruchem wyjął jej z rąk robótkę i powiedział:
Mogłabyś sobie przynajmniej w niedzielę pozwolić na odpoczynek, ciotko
Mio.
Ach, więc i ty należysz do mężczyzn, którzy się irytują, kiedy widzą ko-
bietę przy pracy?
Nie, ciotko Mio, chciałbym tylko z tobą o czymś pomówić. Jesteś do-
świadczoną kobietą i potrafisz mi chyba coś poradzić.
Spojrzała niepewnie na jego poważną minę.
Ja miałabym tobie radzić? Zresztą może ślepa kura też czasem znajdzie
ziarno.
Zwlekał jeszcze przez chwilę, a potem powiedział ochrypłym głosem:
Co ma zrobić mężczyzna w następującym przypadku: pracuje u bogatego
człowieka... ale... stop! Musisz mi dać słowo, że nikomu nie opowiesz tego, z
czego ci się teraz zwierzę.
Dobrze, daję słowo, że wszystko, co mi powiesz, zostanie między nami;
chyba że ty postanowisz inaczej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]