[ Pobierz całość w formacie PDF ]
teraz żadnych wątpliwości:
Twój wuj nie przebierał w środkach, a wszystko co mi opowiedziałaś o doktorze Ler-
singenie, po prostu do niego nie pasuje. To nie ten typ człowieka. Ludzie jego pokroju nie żenią
się dla pieniędzy. Stawiają na siebie i kobietę, którą kochają.
R
L
T
Którą kochają... ale on mnie nie kochał szepnęła po cichu.
Maria zamyśliła się. Dziś Malwiny nie przekona, ale zrobi wszystko, żeby sprawę wyja-
śnić do końca.
Trudno powiedzieć, czy masz rację czy też nie. To się dopiero okaże. Ciągle mi się
wydaje, że dobry Bóg wiedział, po co ściągnął cię aż tu, na Sumatrę, i on najlepiej wie, co bę-
dzie dalej. Pomówmy więc o czym innym. Wiele myślałam, jak wyrwać cię z biedy. Wiem na
pewno, że muszę ci pomóc.
Ależ ja wcale nie narzekam, ciociu. Jestem z tobą i naprawdę niczego więcej nie po-
trzebujÄ™.
Moje dni są już policzone. To się czuje, moje dziecko. Ramanina musi przejść w ręce
siostrzeńca mojego męża. Mąż sobie tego życzył, a ja wielokrotnie obiecywałam Jacobowi, że
spełnię wolę jego wuja. Ale oprócz posiadłości mam jeszcze sporo gotówki i wiele cennej biżu-
terii. W większości są to klejnoty naszej rodziny, gdyż zaledwie kilka drobiazgów dostałam w
podarunku od męża. Właściwie mogę dysponować moim osobistym majątkiem, jak mi się po-
doba, i nikt nie powinien mieć o to pretensji. Dotyczy to także posagu, który wniosłam w go-
tówce. Uważam, że tę część mojego majątku powinnaś odziedziczyć ty. Zapisałam wprawdzie
Jacobowi wszystko, ale nie wiedziałam wtedy, że mam także krewnych z mojej strony. Jemu i
tak przypadnie ogromna większość z tego, co pozostanie po mnie. Ciebie zaś w żadnym wy-
padku nie zostawię z pustymi rękoma. Muszę jak najprędzej spisać nowy testament i zabezpie-
czyć go, by nie wpadł w ręce Emmy Boolman. Mam nadzieję, że dobry Bóg pozostawi mnie
przy życiu, dopóki nie ureguluję tej sprawy. Teraz jednak czuję się już zmęczona i muszę za-
snąć. Jak to dobrze, że jesteś ze mną, moja najdroższa. Potrzebuję twojej miłości. Czy wyobra-
żasz sobie, jak wyglądało moje życie w otoczeniu ludzi, którzy codziennie patrzyli na mnie z
wyrzutem, że jeszcze żyję? Szkoda, że nie poznałyśmy się wcześniej. Moja starość byłaby o
wiele weselsza, a ty też nie dręczyłabyś się zdana na łaskę twojego wuja. Taka jednak była wo-
la boska. Teraz muszę zrobić wszystko, by ci pomóc. Nie odmawiaj mi tej przyjemności, Mal-
winko. Bardzo mi na tobie zależy. Idz już. Wyśpij się dobrze.
Malwina ucałowała serdecznie ciotkę i po cichu wyszła z jej sypialni.
Przez otwarte okno w swoim pokoju usÅ‚yszaÅ‚a gÅ‚os Rüdigera, żegnajÄ…cego siÄ™ już z go-
spodarzami. Wyjeżdżał przed świtem i nie chciał budzić domowników.
Do zobaczenia w niedzielę, panie doktorze doleciał głos Jo Meersburg, a zaraz po
nim odpowiedz Lersingena.
R
L
T
Do zobaczenia.
17
Pierwsze promienie wschodzącego słońca rozświetlały pokój Malwiny. Dziewczyna
przebudziła się i zaczęła nasłuchiwać. Za oknem usłyszała głosy rozmawiających mężczyzn.
PodeszÅ‚a ukradkiem. Rüdiger Lersingen staÅ‚ na werandzie i witaÅ‚ siÄ™ z Alfredem Meersbur-
giem.
Mam nadzieję, że nie ze względu na mnie zerwał się pan tak wcześnie, drogi Alfre-
dzie?
Nie, nie, panie doktorze! Muszę doglądać prac polowych już od świtu. Wie pan, jacy
są tu ludzie. Nie garną się do roboty i trzeba ich czasem trochę poganiać.
Tak, to prawda. A zatem do zobaczenia w niedzielÄ™.
Rüdiger rozejrzaÅ‚ siÄ™ dookoÅ‚a, jakby kogoÅ› szukaÅ‚. Malwina przestraszyÅ‚a siÄ™ i cofnęła w
gÅ‚Ä…b sypialni. Dopiero po chwili usÅ‚yszaÅ‚a tÄ™tent koÅ„skich kopyt. Rüdiger odjechaÅ‚.
Po wczorajszym spotkaniu z Malwiną w jego sercu na nowo odżyły wszystkie uczucia,
które kilka miesięcy temu sprawiły mu tyle bólu. Dlaczego Malwa zbladła, gdy zobaczyła go
niespodziewanie? Dlaczego się zdenerwowała? Skąd wreszcie tyle goryczy w jej słowach? Po-
traktowała go jak surowa sędzina...
Sięgnął do podręcznej torby i jeszcze raz przeczytał jedyny list, który od niej dostał. Był
krótki: Proszę się nie gniewać, ale nie mogę nic poradzić. Szczerze oddana Malwa Bertram".
Dziwne... Czytał te słowa już setki razy, a dziś po spotkaniu z Malwiną dostrzegł w nich
nagle nowe, zupełnie odmienne znaczenie. Nie mogę nic poradzić" przecież to brzmi, jakby
nie mogła przeciwstawić się naciskowi, jaki na nią wywierano. Dlaczego nie mogła zrobić nic
innego, jak tylko odrzucić jego oświadczyny? Dlatego, że nie kochała? A może ktoś ją do tego
zmusiÅ‚?... To opiekun napisaÅ‚, że Malwina nie chce wyjść za mąż, bo nie kocha Rüdigera. Bo
nie kocha?
Zacisnął mocno zęby, wspiął konia i pogalopował na południowy wschód, gdzie leżała
Madala.
Na szczęście czekało go tam wiele pracy i przez cały dzień nie miał czasu myśleć o tym,
co zdarzyło się wczoraj w Ramaninie. Dopiero wieczorem, będąc sam w ogromnym, pięknym
domu, usiadł w swoim pokoju, zapalił papierosa i wrócił wspomnieniami do spotkania z Mal-
R
L
T
wina. Stanęła mu przed oczyma jak żywa, w obcisłym sarongu i z rozpuszczonymi złocistymi
włosami. Jakże była piękna z pobladłymi policzkami i przestrachem na twarzy! Nie mógł jej
nie kochać. Kochał ją uczuciem głębszym niż przedtem. Martwił się o nią. Wiedział, że w Ra-
maninie, sterroryzowanej przez Emmę Boolman, dziewczyna nie będzie miała łatwego życia.
Czy nie mógłby jej jakoś pomóc?
Przypomniała mu się Maria Saalfner. Bardzo szanował i cenił tę dzielną kobietę i od
dawna podejrzewał, że w pewnym sensie jest ona więzniem we własnym domu. Wczoraj ona
sama potwierdziła te podejrzenia. Nie wolno jej rozmawiać z kim chce i kiedy chce. Ma wi-
docznie coś ważnego do powiedzenia i oczekuje, że on jej nie zdradzi.
Siedział, nie zapalając światła. Za oknami tubylcy zatrudnieni jako służba rozmawiali i
śmiali się radośnie. W salonie obok holenderscy urzędnicy pracujący w Madali grali w karty.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]