[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zawiadomić o swoim przybyciu radcę i jego córkę.
Radca przyjął młodzieńca bardzo życzliwie. Zawsze lubił Gerharda, a teraz cenił ogromnie
jego wiedzę i wykształcenie. Interesował się jego losem i cieszył się, że Gerhardowi dobrze się
powodzi. Nawiązał z nim ożywioną rozmowę, wypytując o szczegóły związane z budową
kościoła i o plany na przyszłość.
Ludwika także zeszła do bawialni. Grzecznie, lecz chłodno powitała Gerharda. Pamiętała
dobrze jego chłopięce figle.
Gerhard nie dał się tym zrazić. Swobodnie gawędził z Ludwiką i jej ojcem. Podróżował wiele
i nabył w świecie umiejętności obcowania z ludzmi. Opowiadał tak interesująco i był tak
uprzejmy, że nawet Ludwika wreszcie odtajala. Zdawało się, że zapomniała o przeszłości.
Młody człowiek rozmawiając, nie przestawał myśleć o Reginie.
Dziwił się, że jeszcze jej nie ma. Nużyło go to wyczekiwanie, toteż w końcu ruszył śmiało do
celu.
 Czy mógłbym także przywitać się z pańską wnuczką, panie radco?
 O, pan już wie o tym, że moja wnuczka zamieszkała z nami?
 Wiem od moich przybranych rodziców.
 Gdzież jest dziecko, Ludwiko?
 Czy ja wiem? Pewno w swoim pokoju  mruknęła niechętnie Ludwika, a Gerhard poznał po
jej tonie, że nie omylił się w swoich domysłach. Ludwika na pewno obchodzi się zle z tym
68
biednym, osieroconym dzieckiem.
 Dziwię się, że nie zeszła, ale jest bardzo nieśmiała. Niech pan jej wybaczy, panie
Gerhardzie. Może nie wie, że mamy gościa.
 Przecież Birknerowa musiaÅ‚a jej powiedzieć, że pan Rüdiger przyszedÅ‚.
 Tak? W każdym razie, idz do niej, Ludwiko, przekonaj się, czy zawiadomiono Renie...
Ludwika bąknęła coś ze złością, lecz natychmiast wstała, aby spełnić polecenie ojca. Jemu
nigdy nie śmiała się sprzeciwiać.
Po chwili stanęła w pokoiku Reginy.
Regina siedziała przy oknie, pochylona nad robótką. Haftowała wciąż jeszcze zasłonę na
ołtarz do nowego kościoła. O ile z początku wykonywała swoją żmudną pracę, aby pozyskać
zadowolenie ciotki, o tyle teraz robota sprawiała jej przyjemność. Wszakże ta zasłona przyozdobi
ołtarz w j e g o kościele! Myśl o tym napełniała ją dumą i błogością. On, Gerhard... Powtarzała w
duchu to najdroższe imię, a bladą twarzyczkę zalewały płomienne rumieńce...
Gdy ciotka weszła do pokoju, serce dziewczyny zabiło. Czuła, że to ma jakiś związek z
odwiedzinami Gerharda. Już poprzednio powiedziała jej Bońcia, że Gerhard jest u dziadka, lecz
Regina nie miała odwagi zejść do bawialni. Powstrzymywał ją jakiś niezrozumiały lęk, obawiała
się, że nie będzie mogła spojrzeć Gerhardowi w oczy.
Ludwika obrzuciła wzrokiem pełnym tajonej nienawiści wdzięczne zjawisko przy oknie.
 Czy Birknerowa nie mówiła ci, że mamy gościa?
 Owszem, ciociu...
 Dlaczego nie schodzisz na dół? Co?
Regina milczała, nie potrafiąc na razie znalezć odpowiedzi.
 Myślisz, że mam tyle czasu, żeby specjalnie przychodzić po ciebie?
Dziewczyna opanowała wzruszenie i odparła wreszcie:
 Przepraszam ciociÄ™, sÄ…dziÅ‚am jednak, że pan Rüdiger przyszedÅ‚ odwiedzić dziadunia i
ciociÄ™, a nie mnie...
 Nieudolne wykręty! W innych wypadkach nie bywasz taka skromna i nieśmiała. Tym razem
nie opÅ‚aciÅ‚o siÄ™ zejść, prawda? Cóż pan Rüdiger jest tylko przybranym synem naszego dozorcy...
 Ależ, ciociu, to nie dlatego... Naprawdę nie wiedziałam...
 Znamy się na tym! Gdyby to byli Massenburgowie, przybiegłabyś natychmiast do salonu.
No, mniejsza o to! Chodz teraz, dziadek cię woła!
69
Regina posłusznie wstała i spiesznie podążyła za Ludwiką. Słowa ciotki nie sprawiły jej
przykrości, nie próbowała też jej przekonywać, ani się bronić. Wiedziała, że właśnie Ludwika
mimo swej ostentacyjnie okazywanej pobożności, lubi podkreślać różnice klasowe. Regina takich
różnic nie uznawała. W tym wypadku rada była, że ciotka nie zna prawdziwych pobudek jej
postępowania. Niech sobie myśli, co chce! Tym lepiej, że się myli!
Ciotka i siostrzenica weszły do bawialni. Regina stanęła obok dziadka, szukając jakby u niego
obrony i opieki. Tak, starała się jeszcze walczyć z tym potężnym uczuciem, jakie nią nagle
zawładnęło; lękała się, że gotowa jeszcze zdradzić się przed Gerhardem.
Nieśmiało, z wahaniem rzuciła spojrzenie na młodego człowieka. W oczach jego wyczytała
bolesny wyrzut. Zrozumiała, że Gerhard ma do niej żal za to, że tak pózno nadeszła. Nakryła
oczy długimi, ciemnymi rzęsami, aby ukryć zawstydzenie.
Schröter przedstawiÅ‚ jej Rüdigera.
 Inżynier Gerhard Rüdiger, moja wnuczka Regina.
Ukłonili się sobie, lecz żadne nie zdradziło, że poznali się już wczoraj.
Jasna smuga światła padła teraz na twarz Reginy. Wyglądała uroczo. Gerhard podszedł do
dziewczyny, pochwycił mocno jej małą drżącą rączkę i przycisnął ją do ust. Zagaił rozmowę,
mówił jakieś zdawkowe, błahe słowa, których nie dosłyszała. Po tonie jego głosu poznała
jedynie, że jest bardzo wzruszony.
Potem zapytaÅ‚ jÄ… o coÅ›. OdpowiedziaÅ‚a bez zwiÄ…zku i bez sensu. Schröter spojrzaÅ‚ ze
zdumieniem na wnuczkę. Uderzyło go jej dziwne zachowanie. Była wprawdzie z natury
nieśmiała, lecz mimo to w towarzystwie potrafiła zachowywać się swobodnie. Dziś wydawała
mu się nieswoja i jakby zażenowaną.
Pózniej dopiero podchwycił ogniste spojrzenie Gerharda, rzucone na Reginę. To mu dało do
myślenia, udał jednak, że nic nie spostrzega.
Ludwika po chwili pożegnała się. Nudziła się wyraznie. Pod pretekstem, że ma jakieś ważne
zajęcie, wyszła z pokoju.
Teraz dopiero wszyscy odetchnęli z ulgą. Ludwika zdawała się mrozić całe najbliższe
otoczenie. Gerhard przestał patrzeć na Reginę, aby jej nie onieśmielać. Dziewczyna rozruszała
się i odzyskała swobodę. W obecności dziadka czuła się bezpiecznie.
Schröter także byÅ‚ rad, że Ludwika oddaliÅ‚a siÄ™. RaziÅ‚o go nieraz jej szorstkie zachowanie.
Poświęcił się całkowicie swemu gościowi, którego wciągnął w rozmowę na tematy polityczne.
70
Wreszcie Gerhard wstał. Byłby chętnie został dłużej, lecz nie chciał się spóznić do
Massenburgów.
 Pan już odchodzi?  spytaÅ‚ Schröter.
 Oczekują mnie w domu generała Massenburga, dlatego się tak śpieszę, panie radco.
 A, to co innego!
 Odwiedzę pana w najbliższych dniach, o ile pan pozwoli!
 Ależ naturalnie! Nie tylko pozwolę, lecz proszę o to. Proszę mnie odwiedzać jak najczęściej!
 Dziękuję, panie radco, skorzystam z tak uprzejmego zaproszenia.
 Będzie mi bardzo miło.
Teraz Gerhard zwrócił się do Reginy.
 A pani? Czy pani zgadza się na to? Czy wolno mi odwiedzać państwa?
Oczy jego błyszczały, patrzył na pół pytająco, na pół błagalnie w ciemne oczy Reginy. Czuła,
że pytanie Gerharda  to nie zwykły banalny frazes, że zależy mu na tym, by otrzymać z jej ust
twierdzÄ…cÄ… odpowiedz.
Wytrzymała spokojnie jego spojrzenie. W ciemnych oczach zapaliły się złociste iskierki,
policzki zaróżowiły się jak biały kwiat w blasku jutrzenki. Wdzięcznie pochyliła piękną główkę,
tonącą w gęstwinie jedwabistych loków.
 Będę bardzo rada. Proszę nas często odwiedzać  rzekła szczerze.
 Dziękuję! Ach, dziękuję pani, panno Reniu!  szepnął żarliwie.
Spojrzeli na siebie, zdajÄ…c siÄ™ zapominać o obecnoÅ›ci radcy Schrötera. Gerhard zatonÄ…Å‚
wzrokiem w cudnych promiennych oczach dziewczyny, w tych gwiazdzistych zrenicach, z
których wyzierała piękna i bogata dusza. Serce jego zabiło, zdawało się rozsadzać pierś. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl