[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Kochanie, na miłość boską! - zawołał Justin.
- Wynoś się. - Wskazała mu drzwi. - I nie mów do mnie  kochanie .
Justin wstał. Popatrzył na nią z irytacją, zawodem i... tak, z rozbawieniem! Stacey poczuła się urażona.
- Ty ciężki idioto! Wynos się!
Doprowadził do porządku marynarkę i poprawił krawat.
- Już wychodzę. Niepotrzebnie tak się unosisz - powiedział.
- Nic na to nie poradzę. Nie zapominaj, że to hormony! - odpowiedziała.
- Rozumiem, kochanie - powiedział poważnie. Położył rękę na jej karku i lekko pomasował. - Wez kilka
aspiryn i połóż się do łóżka z termoforem.
- Mogłabym cię za to zabić! - zawołała, odpychając jego ręce.
- I mogłoby ci się to udać - przytaknął. - W Anglii uniewinniono kilka kobiet oskarżonych o
morderstwo, gdyż ich adwokatom udało się udowodnić działanie w okresie napięcia
przedmiesiączkowego.
Stacey poczuła, że za chwilę wybuchnie. Nikt na całej kuli ziemskiej nie potrafił wyprowadzić jej z
równowagi bardziej niż Justin Marks. Niepotrzebna męska troska była trudniejsza do zniesienia niż
najbardziej urzędowe polecenie.
- Nie musisz przychodzić jutro do biura na dziewiątą, Stacey. - Zatrzymał się jeszcze na chwilę w
drzwiach. - Przyjdz o dwunastej. Jeśli będziesz wolała, spędz cały dzień w łóżku.
- W łóżku? Z termoforem? - rzuciła za nim, gdy znikał już w windzie. Z impetem trzasnęła drzwiami.
45
ROZDZIAA CZWARTY
Następnego ranka budzik zadzwonił o siódmej. Stacey wyłączyła alarm, przewróciła się na brzuch i
ukrywając twarz w poduszce, jęknęła. Czy w ogóle spała ostatniej nocy? Przez kilka godzin kręciła się i
przewracała z boku na bok, zbyt poruszona, żeby zasnąć. Wypiła chyba litr ciepłego mleka, ale nawet to
stare lekarstwo na bezsenność okazało się nieskuteczne.
Pokusa pozostania w łóżku była niezwykle silna, zwłaszcza że wszyscy w biurze ojca, jeśli w ogóle jej
się spodziewają, to najwcześniej w południe. Jednak dlatego właśnie postanowiła przyjść do pracy na
dziewiątą. Odrzuciła prześcieradła i z determinacją wstała z łóżka.
 Wez ciepły termofor i spędz w łóżku cały dzień, jeśli będziesz miała ochotę - przypomniała sobie
słowa Justina. To ją ponownie zirytowało. Jeszcze przez godzinę po jego wyjściu siedziała w salonie,
kipiąc ze złości. Obiecała sobie wtedy, że nigdy nie przyjmie jego męskiego, szowinistycznego
współczucia.
Oczywiście, właśnie tego ranka musiało okazać się, że wszystkie spódnice są za ciasne, a żadne spodnie
nie dopinają się. Czyżby aż tak utyła w ciągu ostatniej nocy? Przejrzała zawartość swojej szafy i
uświadomiła sobie, że nie ma w co się ubrać.
- Brynn! - zawołała zrozpaczona. - Ratuj!
Brynn przewyższała Stacey o całe pięć centymetrów i wszystkie jej ubrania były o numer większe.
Sukienka w czerwono-czarne pasy nie była dla Stacey tak krótka, jak powinna być, ale nareszcie
wystarczająco obszerna i wygodna. Stacey włożyła do tego czarne rajstopy oraz zapinane na paski
czerwone pantofle na płaskich obcasach. Pożyczyła jeszcze od Brynn wisiorek i czerwone klipsy o
geometrycznym kształcie. Gęste jasnobrązowe włosy okalały twarz łagodną linią, a długa grzywka ładnie
podkreślała oczy.
- No i jak wyglądam? - zapytała Stacey. O ile ją pamięć nie myliła, to po raz ostatni denerwowała się
tak, idąc na szkolny bal. Brynn przyjrzała się przyjaciółce i uśmiechnęła się kwaśno.
- Powiedziałabym, że wyglądasz wspaniale, gdybyś szła do biura Nicka Erlicha. Jednak pracownicy
twego ojca ubierają się jak ludzie sukcesu, prawda? Czy widziałaś kiedykolwiek któregoś z nich w
ubraniu innym niż niebieski lub szary garnitur?
- I biała koszula - dodała Stacey ponuro. - Nie, nie widziałam.
- No, a poza tym czerwone pantofle wywołają tam prawdziwą rewolucję. Zawsze wydawało mi się, że
wszyscy, nawet młodzi pracownicy, mają obowiązek nosić obuwie ortopedyczne.
- Brynn, ja nie zamierzam upodobnić się do nich. Przecież tam nawet nie ma dla mnie prawdziwego
zajęcia! Jest tylko ta idiotyczna posada, którą Justin stworzył, żeby...
- %7łeby mieć cię blisko siebie? - dokończyła za nią Brynn.
- Raczej, żeby trzymać mnie pod kluczem - poprawiła ją Stacey. - Najchętniej zamknąłby mnie i moich
braci w głębokim lochu otoczonym fosą. Na samą myśl, że moglibyśmy utrzymywać regularne kontakty
z prasą, Justin dostaje wysypki. - Stacey wyjęła z szafy płaszcz przeciwdeszczowy, gdyż znowu padał
46
deszcz. Czy w ogóle udało im się chociaż na chwilę ujrzeć słońce w ciągu ostatnich dwóch tygodni? - No
cóż, chyba jestem już gotowa do wyjścia.
- Tak wcześnie? - Brynn spojrzała na zegarek. - Przecież jeszcze nie ma ósmej. Jeśli wyjdziesz teraz, to
będziesz w biurze za dwadzieścia minut. O ile pamiętam, pracujemy od dziewiątej do siedemnastej.
- Niestety, gorliwy personel ojca przychodzi do pracy wcześniej - odparła Stacey. - Skoro zostałam tam
zatrudniona, muszę stać się częścią tego zespołu.
- Musisz najpierw coś zjeść - upierała się Brynn. - W twoim stanie nie powinnaś zapominać o
porządnym śniadaniu. Zaraz ci je przygotuję.
Wrażliwy żołądek Stacey buntował się na samą myśl o śniadaniu.
- Brynn, prędzej wyskoczę z samolotu bez spadochronu, niż spojrzę teraz na jedzenie.
- Zdaje się, że to dzidziuś daje znać o sobie.
- Chyba tak. - Stacey czuła coraz silniejsze mdłości.
- Spotkamy się w takim razie na obiedzie? - zapytała Brynn.
Stacey z trudem opanowała dreszcz obrzydzenia. Sama myśl o posiłku budziła w niej odrazę.
- Zadzwonię do ciebie, jeśli będę w stanie coś przełknąć - obiecała Stacey poddając się.
W drodze na Kapitel Stacey czuła się coraz gorzej. Kiedy wreszcie dotarła do ogromnego biura ojca, z
wielkim trudem powstrzymała chęć położenia się na kanapie. Sekretarka, Diana Drew, spojrzała
wymownie na strój Stacey, ale zaciskając usta, nie skomentowała tego.
- Twoje biurko jest w gabinecie pana Marksa - poinformowała. - Justin powiedział, że nie przyjdziesz
dzisiaj.
- Och, jestem pełna niespodzianek! - odpowiedziała Stacey, dzielnie próbując być uprzejma.
- Chyba tak - powiedziała Diana, uśmiechając się tak blado i słabo, jak tylko można to sobie wyobrazić.
Stacey stłumiła westchnienie. Próby zaprzyjaznienia się z Dianą były pozbawione sensu. Mogła
uwielbiać swego szefa - senatora, ale nie dotyczyło to jego rodziny. Każdy przystojny polityk miał wśród
swego personelu przynajmniej jedną taką Dianę, kobietę, która cale swoje życie podporządkowała swemu
ideałowi. %7ładen inny mężczyzna nie mógł równać się z takim mitycznym bohaterem i kobiety te żyły w
cieniu wspaniałych szefów. Sterne mówił o nich  polityczny fanklub i próbował je zdobyć,
wykorzystując powiązania rodzinne. Jednak bardzo rzadko udawało mu się to. Stacey wiedziała, że ojciec [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl