[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ogień. Ciągle
gdzieś ten diabeł się przewija w Garwolinie. Pojawił się w snach wyrok
śmierci i to, że nie ma
go kto wykonać. Psychiatra jest oczywiście projekcją matki. Mój intelekt
nadal się rozwijał,
miałam najlepsze oceny w szkole ze wszystkich ćpunów.
Na oddziale złamałam abstynencję i znowu zawiodłam rodziców . Zawsze
byłam bliżej
terapeutów niż rówieśników, usiłowałam sobie skonstruować rodzinę.
W Garwolinie szłam w potępienie, w szatana. Od początku szłam w ogień, to
znaczy byłam
i Bogiem, i szatanem?
Halucynowałam i ukrywałam to przed nimi. Zaczęłam słyszeć głosy
nakazujące. Widziałam
wszędzie ogień.
Popatrz, Tadeuszu, wszystko miałam zapisane. I nie potrafiłam tego
odczytać. Zamknęli
mnie kilka razy na obserwacji, byłam bez kontaktu, niedorzeczna.
Mobilizowałam się i dysymulowałam.
Milicja. To ja im właziłam w drogę, chciałam, by mnie ukarano, nic im nie
mówiłam, stale
mnie do siebie wzywali na przesłuchania.
Pobyt w Garwolinie to 78 rok. Halucynowałam, weszłam w Kosmos. Ogień
wokół mnie
rozstąpił się, otworzyła się przestrzeń kosmiczna, przeszłam przez
gwiazdy i napotkałam
punkt, którego nie potrafiłam określić. Czułam, że jestem poza czasem.
Kotański wtedy dla
mnie upada, wyzwał nas od psychopatów. Stale chciałam wejść do nieba. I
normalnie uczestniczyłam w życiu oddziału, rozmawiałam z ludzmi,
wykonywałam obowiązki, mówiłam, że leczę się z narkomanii. Ponownie mieli
sygnały, że coś się ze mną dzieje, aleje lekceważyli.
Byłam pobudzona, rozkojarzona, w silnym niepokoju ruchowym. Znowu
halucynowałam, słyszałam wołania, niestety nie mam zapisu o jakiej
treści.
Pojawiła się myśl, że może jestem chora, może rzeczywiście mam schi, ale
to odrzucałam.
Nakazywałam sobie opanowanie. Zaczęłam czuć potrzebę wzięcia narkotyku,
wraz z tym potrzebę uśmiercenia się. Ostry rzut psychozy trwał.
Poznałam Marzenę na sali obserwacyjnej. Opowiadałam o śmierci, pająkach.
Miałam jednak
przekonanie, że jestem zdrowa psychicznie.
Na rysunku powiesiłam się, przekonywałam samą siebie, że jeżeli się nie
unicestwię, to
wszystko ode mnie zależy.
Miałam przekonanie, że moje ciało to inna rzecz, że mnie nie ma. Powrócił
szatan, który
wota, że mam się powiesić, bym weszła dopiekła.
Skończyłam w Garwolinie 19 lat i uciekłam z oddziału na lubelskie pola
makowe. W halucynacjach dominowały zwierzęta potwory.
Zawiązała się nasza śmiertelna przyjazń z Marzeną.
Miałam totalny blok na Kościół nie ma w nim Boga, już nie mogło być,
omijałam kościoły,
twierdząc, że jestem ateistką.
Po powrocie do domu z leczenia dalej trenowałam karate, pracowałam nad
ciałem. W domu
ojciec już nie pił, miałam urojenia mocy kreowania życia. W dzień byłam
boska, w nocy
przychodziła śmierć. Zauważyłam, że zachowuję się jak mężczyzna. W szkole
miałam już spokój, to klasa maturalna. Często goliłam włosy, stale
przewijał się motyw samobójstwa. W domu był pozorny spokój, rodzice
pracowali, brat się uczył.
Miałam pozorną swobodę w decydowaniu. Cały czas byłam w czynnej
psychozie, miałam
zaburzenia poczucia czasu i przestrzeni. Byłam Tu i Tam. Wypierałam
rodziców, prawie ich
nie ma w dzienniku. Byłam rozszczepiona na tego drugiego mężczyznę. On
istniał, on Bóg,
lecz alter ego, męskie alter ego.
Rozdział IV
Wybacz mi, Czytelniku, pewien chaos w zapisie zdarzeń. Chciałam pokazać
kolejne kroki
budzenia się mej świadomości. Nie chciałam, by to była kolejna książka
biograficzna, jakich
jest wiele w literaturze, dlatego nie zachowuję chronologii zdarzeń z
życiorysu. Pokazuję tutaj odzyskiwanie wiedzy o sobie w procesie
autoanalizy, w procesie zdrowienia, niesamowitego przebudzenia po 30
latach psychozy i zdrowia, udręki i sukcesów, porażek, ogromnych
przegranych, poprzez zagładę po całkowite zwycięstwo.
Czułam sama, że chaotycznie biegam po moich dziennikach, jakby bojąc się
ujrzeć prawdę
do końca. Czułam, że znowu stanęłam w martwym punkcie i poruszam się
wokoło zamiast
iść do przodu. Zadzwoniłam do Tadeusza, który ponownie wskazał mi drogę.
Wystarczyło
jedno hasło bodziec: przeżyłaś to, bo miałaś silne ciało, inaczej
mogłaś zginąć.
Ciało, ciało, wyczułam, że jest to klucz do dalszej pracy. Tadeusz nie
mógł mi powiedzieć
wprost, bo mogłam ponownie się schować w zaprzeczeniu, wystraszyć.
Siedziałam nad tym kluczem dniami i nocami i znalazłam dalszą prawdę:
Tadeuszu, mam to!!!
13, 14 rok życia zdrada ojca przez picie, opuszcza mnie, traci
autorytet, dowiedziałam
się, że matka mnie nie chciała, od razu weszłam w urojenia grzeczności i
winy. Dom był piekłem, które chciało mnie wchłonąć. Ojciec oskarżycielem,
walczyłam z nim, walczyłam z potępieniem, walczyłam z szatanem. Kusił
mnie stale szatan, więc zamieniłam go najpierw na alkohol, potem na
narkotyki. Nawet dobrze, że nie mam dzienników z tamtego okresu, musiało
się to we mnie samo otworzyć, teraz ma inną wartość.
Nie byłam w stanie już przyjąć tego cienia szatana, byłam w stanie brać
narkotyki, zabijać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]