[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Teraz księżyc stał wysoko na niebie, gwiazdy lśniły jak
brylanty i oświetlały jasno drogę. Nie musiała się śpieszyć, mogła iść ostrożnie, uważając
na każdy krok, by nie poranić sobie stóp o kamienie. Gdy przebyła zarośla i ujrzała, jak
pięknie w blasku księżyca wygląda park, jezioro i zamek rysujący się srebrzystą plamą
na tle drzew pomyślała, że dopisało jej szczęście. Oto wyszła cało z beznadziejnej
zdawałoby się opresji. %7łyła ambasadorowi zaś nie udało się wywrzeć okrutnej zemsty
na hrabim.
Dzięki ci, Boże powiedziała Minerva, wznosząc oczy ku niebu. Następnie tak
szybko, jak pozwalały jej umęczone stopy, pobiegła do dworku. Dopiero w zaciszu
własnego domu poczuła się naprawdę bezpiecznie. W sypialni zrzuciła z siebie mokre
ubranie, włożyła nocną koszulę i wsunęła się do łóżka. I wtedy, leżąc w chłodnej miękkiej
pościeli, pojęła całą grozę dopiero co przeżytych wydarzeń. Azy niepowstrzymanym
strumieniem płynęły jej po policzkach. Wtuliła twarz w poduszkę i płakała rozpaczliwie
jak dziecko, które przestraszyło się ciemności i nagle poczuło wokół siebie kojące ramiona
matki.
Ja żyję! %7łyję!... Och, papo, ocaliłeś mnie, gdy wszystko zdawało się stracone!
Akała spazmatycznie, aż w końcu płacz ją wycżerpał. Azy przyniosły ulgę po tym
wszystkim, co przeszła. Cokolwiek miałaby przynieść
niepewna przyszłość, Minerva nie chciała umierać.
Jestem bezpieczna... jestem bezpieczna!
powtarzała z wdzięcznością, aż wreszcie zapadła w sen.
Obudziła się, mając pewność, że pora jest znacznie pózniejsza aniżeli ta, o której zwykle
wstawała. W słońcu przenikającym do pokoju przez zasłony wróciła pamięć o
dramatycznych wydarzeniach tej nocy. W pierwszej chwili pomyślała, że musiało się jej to
wszystko przyśnić. Gdy w pełni uświadomiła sobie, że nie był to sen, aż jęknęła z
przerażenia. Jak mogą dziać się aż tak straszne rzeczy? Przecież tylko cudem zdołała
ocalić życie. Rzuciła okiem na mokre spodnie i bluzkę, leżące na podłodze. Trzeba
niezwłocznie wstać i usunąć je stąd, nim dzieci coś zauważą i zaczną zadawać pytania. W
tej samej chwili gdy to pomyślała, drzwi uchyliły się i do pokoju zajrzała Lucy.
Nie śpisz już? spytała dziewczynka.
Tak smacznie spałaś, że cię nie budziliśmy. Zjedliśmy sami śniadanie.
Kochani jesteście odrzekła Minerva.
Ale to zle, że pozwoliliście mi tak długo spać.
David mówił, że jesteś zmęczona, bo się czymś martwisz powiedziała Lucy.
Była to prawda. %7łycie ocaliła cudem, ale nie udało się jej uratować domu, tak jak
zamierzała. Ciekawe, czy hrabia jej szukał. A może ambasador czaił się gdzieś w pobliżu i
tym razem wypełnił swoje grozby? Otrząsnęła się i zaczęła szybko się ubierać. Nie chciała
więcej myśleć o hrabim ani o swym nieudanym szantażu. Gdy zeszła na dół, dzieci
wychodziły właśnie na lekcje.
Zwietny dzień na przejażdżkę. Ach, gdybym miał takiego konia jak hrabia!
westchnął David.
Gdyby życzenia były końmi, jezdzilibyśmy wszyscy sparafrazowała Minerva
przysłowie*.
On ma tyle koni rozżalił się David.
%7łeby tak choć raz dał się przejechać!
Wątpię, czy pozwoliłby ci pojezdzić
stwierdziła sceptycznie Minerva. Im więcej ktoś ma, tym więcej chce mieć! Musisz
zadowolić się chodzeniem pieszo, tak samo jak ja.
David nie odpowiedział, ale widać było, że bardzo zazdrości hrabiemu jego koni. Minerva
westchnęła.
W dodatku całe nasze życie rozpadnie się w gruzy przez tego okropnego człowieka
pomyślała.
* Brzmi ono: Gdyby życzenia były końmi, żebracy jezdziliby konno" (przyp. tłum.).
Wreszcie dzieci wyruszyły z książkami na lekcje, a Minerva przeszła do bawialni, by
zastanowić się nad wydarzeniami ubiegłej nocy. Z niechęcią przyznała, że hrabia zachował
się bardzo dzielnie. Przecież to musiało być dla niego równie straszne, jak było dla niej.
Oboje znalezli się w sytuacji bez wyjścia. Każdy na jego miejscu trząsłby się ze strachu.
Hrabia natomiast udowodnił, że nie jest tchórzem. Ale i ona sama nie mogła oprzeć się
uczuciu, że ojciec byłby z niej dumny. Nie krzyczała i nie lamentowała, choć trudno było
jej się od tego powstrzymać. Niestety w końcu jednak wróciła do punktu wyjścia. Nadal
musiała szukać sposobu uratowania Tony'ego od zapłacenia hrabiemu tych dwóch tysięcy
funtów. Obecnie jedynym wyjściem pozostawała sprzedaż domu.
Na razie wzięła się do odkurzania bibelotów w bawialni. Biorąc je po kolei do rąk, myślała
ze smutkiem, jak cenną są dla niej pamiątką, a wkrótce będzie musiała utracić je na
zawsze. Sprzątała przez dobrą godzinę. Nagle przed domem usłyszała odgłos końskich
kopyt. Wybiegła do hallu. Jak się spodziewała, przyjechał Tony. Zeskoczył ze
wspaniałego rumaka i poprowadził go do stajni. Po drodze odwrócił się i przez ramię
zawołał:
Poczekaj, zaraz przyjdę. Mam mnóstwo nowin!
Minervie na chwilę zabrakło tchu. Cóż jeszcze mogło się wydarzyć? Drżąc z niepokoju,
czekała w drzwiach na Tony'ego. Ucałował ją serdecznie w policzek.
Chwila była sprzyjająca, więc przyjechałem, by się z tobą zobaczyć. Czy wiesz, że
wszyscy goście już wyjechali?
Spojrzała na brata z niedowierzaniem.
Jak to wyjechali?
Wszystko stało się dość nagle. Otóż wczoraj wieczorem przyjechał niespodziewanie
ambasador Hiszpanii. Wraz z żoną wyjechali dziś, jeszcze przed śniadaniem.
Nie pozostało jej nic innego, jak starać się udawać zaskoczenie. Tony opowiadał dalej:
Muszę przyznać, że przeżyliśmy szok, kiedy jego ekscelencja zjawił się nagle. Dziś
rano natomiast okazało się, że państwo ambasadorostwo wyjechali przed ósmą. Nikt nie
był pewien, co się jeszcze stanie.
I co się stało?
Hmm, coś wprost niewiarygodnego! Hrabia powiadomił służbę, że ma spakować
swoich państwa. Wszyscy mieli być gotowi do odjazdu na godzinę jedenastą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]