[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Summer?!
- Mieliśmy tu mały wypadek - pośpieszył z wyjaśnieniem Maks. Summer potrząsnęła
głową, próbując odzyskać jasność myślenia. - Skaleczenie jest głębokie i trzeba będzie
zało\yć szwy.
Blake stanowczym ruchem odsunął Maksa na bok.
- Jak do tego doszło, Summer?
Popatrzyła na niego, próbując zogniskować spojrzenie. Zanim wszystko zaszło mgłą,
zdą\yła dostrzec na jego twarzy troskę i ślady złości.
- Szpinakowy casserole - szepnęła i zemdlała. Następną rzeczą, jaką usłyszała, był
jakiś gwałtowny spór.
Czy to nie wtedy weszłam? - pomyślała mętnie. Po długiej chwili rozpoznała głos
Blake'a. Drugi nale\ał do kobiety, był suchy i obcy.
- Zostaję.
- Panie Cocharan, nie nale\y pan do rodziny. To wbrew regulaminowi. Proszę się nie
niepokoić, wystarczy parę szwów i zastrzyk przeciwtę\cowy.
Szwów? Summer nagle oprzytomniała. Nie lubiła się do tego przyznawać, ale kiedy
chodziło o igły, była tchórzem. Poza tym, o ile węch nie płatał jej figli, znajdowała się w
miejscu, którego starała się unikać jak ognia. Odór środków dezynfekcyjnych był a\ nazbyt
charakterystyczny. Mo\e zdołałaby po cichu wstać i wymknąć się stąd...
Usiadła. Okazało się, \e jest w pokoju zabiegowym. Przy łó\ku, na blaszanej tacy
le\ały najstraszniejsze narzędzia, jakie tylko mo\na sobie wyobrazić. Tymczasem Blake
dostrzegł ruch za parawanem i natychmiast znalazł się przy Summer.
- Spokojnie, kochanie.
- Czy\bym była w szpitalu?
- To sala zabiegowa. Opatrzą twoje ramię.
Summer zdobyła się na uśmiech.
- Wolałabym nie. - Nie spuszczała oczu z błyszczącej tacy. Spuściła nogi z łó\ka, ale
lekarka natychmiast ją powstrzymała.
- Proszę le\eć spokojnie, panno Lyndon.
Spojrzała w surową, trochę pomarszczoną twarz kobiety. Pani doktor miała
kędzierzawe włosy w kolorze moreli i okulary w metalowej oprawce. Summer nie pozwoliła
się poło\yć. Była zdecydowana walczyć do końca.
- Wracam do domu - oświadczyła.
- Na razie niech się pani nie rusza i pozwoli zszyć ranę.
Summer postanowiła poszukać sojusznika.
- Blake?
- Trzeba zało\yć szwy, kochanie.
- Ale ja nie chcę!
- To konieczne - ucięła pani doktor. - Siostro!
Umyła dokładnie ręce nad małym zlewem i odwróciła się do Blake'a.
- Będzie pan musiał wyjść.
- Nie - zaprotestowała Summer, znów podnosząc się z kozetki. - Nie znam pani -
zwróciła się do ubranej na biało postaci przy zlewie. - Ani jej - wskazała na czekającą przy
parawanie pielęgniarkę. - Jeśli mam pozwolić zszyć sobie rękę baranią kiszką czy innym
paskudztwem, chcę mieć przy sobie kogoś, kogo znam. Jego znam. - Złapała Blake'a
kurczowo za ramię.
- Dobrze. - Postać w białym kitlu najwyrazniej miała zrozumienie dla najzwyklejszego
w świecie strachu. - Proszę odwrócić głowę - zaleciła. - To nie potrwa długo.
- Blake. - Summer wzięła głęboki oddech i spojrzała mu głęboko w oczy. Lepiej niech
nie widzi, co te dwie baby robią z jej ręką. - Muszę ci coś wyznać. Nie radzę sobie najlepiej w
takich sytuacjach. - Przełknęła z wysiłkiem ślinę, gdy poczuła nieprzyjemne dotknięcie na
skórze. - Muszę być znieczulana nawet u dentysty.
Blake kątem oka widział, jak wprawne ręce zakładają pierwszy szew.
- Z Maksem o mały włos byłoby to samo - powiedział i pogładził ją po dłoni. - Teraz
będziesz mogła wstawić do kuchni kaflowy piec, a do menu pieczeń z nosoro\ca, i Maksio
nie powie ci złego słowa.
- Znakomity sposób na współpracę. - Zabolało, lecz nic krzyknęła, tylko westchnęła
cię\ko. - Mów do mnie, proszę. O czymkolwiek.
- Powinniśmy pojechać w weekend na pla\ę. Gdzieś, gdzie będzie cicho, mo\e nad
ocean?
Dobry obraz, spróbuje się na nim skoncentrować.
- Który ocean? - spytała rzeczowo.
- Który zechcesz. Przez trzy dni będziemy tylko le\eć na słońcu i kochać się.
Na te słowa młodej pielęgniarce wyrwało się tęskne westchnienie. Pani doktor
natychmiast skarciła ją spojrzeniem.
- Jak tylko wrócę z Rzymu. Kiedy mnie nie będzie, znajdz jakąś małą wysepkę na
Pacyfiku. Z palmami i z uprzejmymi krajowcami.
- Zajmę się tym.
- W najbli\szym czasie - wtrąciła pani doktor, owijając rękę Summer banda\em -
proszę nie moczyć opatrunku, zmieniać go co trzy dni i za dwa tygodnie zgłosić się na zdjęcie
szwów. To było paskudne rozcięcie - dodała po chwili - ale nic pani nie będzie. -
Uśmiechnęła się.
Summer ostro\nie przekręciła głowę. Opatrunek wyglądał czysto, zgrabnie i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]