[ Pobierz całość w formacie PDF ]
by je stracić z oczu. O dzień marszu na południe znajduje
się jakaś oaza widziałam ją na
starych mapach, jakie przodkowie kreślili na pergaminie
lecz nikt z Xuthal nie odwiedził
jej już od trzech pokoleń, a tym bardziej nie próbował
przemierzyć żyznych łąk, jakie według
tych map rozpościerają się o kolejny dzień drogi za nią.
Oni są szybko wymierającą rasą,
pogrążoną w lotosowych snach, a na jawie raczącą się
złocistym winem, które goi rany,
przedłuża życie i wlewa nowy ogień w żyły nawet
najbardziej znużonego rozpustnika. A
jednak kurczowo czepiają się życia i boją się bóstwa,
któremu oddają cześć. Widzieliście, jak
jeden z nich oszalał na wieść o tym, że Thog krąży po
pałacu. Widziałam, jak wszyscy w
Strona 105
Howard Robert E - Conan ryzykant.txt
mieście wrzeszczeli i rwali sobie włosy z głowy, po czym
uciekli za bramę, żeby pociągnąć
losy i wybrać ofiarę, którą skrępowali i podrzucili
Thogowi, aby nasycił swoją żądzę i głód.
Gdyby nie to, że wszyscy teraz drzemią, na wieść o jego
pojawieniu się umknęliby z
wrzaskiem za mury.
Och, Conanie! błagała histerycznie Natala.
Uciekajmy stąd!
W swoim czasie mruknął Conan, mierząc palącym
spojrzeniem białe ciało Thalis.
A co ty, Stygijka, robisz w tym mieście?
Przybyłam tu jako młoda dziewczyna odpowiedziała,
wyciągając się na aksamitnej
sofie i splatając dłonie na karku. Nie jestem kobietą z
ludu, lecz córką króla, co możesz
poznać po mojej skórze, białej tak jak skóra twojej
blondyneczki. Zostałam porwana przez
zbuntowanego księcia, który z armią kuszyckich łuczników
zapuścił się w pustkowia
południa szukając ziemi, na której mógłby założyć swe
królestwo. On sam i wszyscy jego
ludzie zginęli na pustyni, lecz jeden z nich przed
śmiercią wsadził mnie na wielbłąda i szedł,
wiodąc go za uzdę, dopóki nie upadł. Zwierzę poszło
dalej, a ja w końcu straciłam
przytomność z głodu i pragnienia. Obudziłam się w tym
mieście. Powiedziano mi, że
zauważyli mnie z murów wczesnym rankiem, leżącą bez
czucia obok martwego wielbłąda.
Wyszli, przynieśli mnie i ożywili swoim cudownym, złotym
winem.
Tylko widok dziewczyny mógł ich skłonić do wyjścia poza
mury miasta. Oczywiście
bardzo się mną zainteresowali, szczególnie mężczyzni.
Ponieważ nie znałam ich języka,
nauczyli się mojego. Są bardzo pojętni i szybko się uczą:
umieli mówić po stygijsku, zanim ja
zdążyłam nauczyć się ich mowy. Jednak bardziej
interesowali się mną niż językiem. Byłam i
jestem jedyną rzeczą, dla której mężczyzna z tego miasta
na chwilę byłby skłonny porzucić
swoje lotosowe sny.
Zaśmiała się bezwstydnie, rzucając znaczące spojrzenie
Cymeryjczykowi.
Oczywiście ich kobiety są o mnie zazdrosne mówiła
dalej. Są nawet niebrzydkie
na swój żółtoskóry sposób, lecz są tak samo rozmarzone i
Strona 106
Howard Robert E - Conan ryzykant.txt
niepewne jak mężczyzni, a ci
ostatni lubią mnie nie tylko dla mej urody, lecz i
dlatego, że jestem z krwi i kości. Nie jestem
snem! Chociaż śniłam lotosowe sny, jestem normalną
kobietą, mającą zwyczajne uczucia i
pragnienia. Te skośnookie kobiety nie mogą się ze mną
równać. Właśnie dlatego lepiej
byłoby, gdybyś poderżnął tej dziewczynie gardło swoją
szablą, zanim obudzą się mężczyzni
Xuthal. Oni pochwycą ją i wypróbują w sposób, o jakim
nawet jej się nie śniło! Ona jest zbyt
delikatna, aby znieść to, co ja wycierpiałam. Ja jestem
córką Luxuru: nim ukończyłam
piętnaście wiosen, przeszłam przez świątynie Derketo,
bogini mroku i poznałam jej rytuały. A
i tak moje pierwsze lata w Xuthal nie były pasmem
rozkoszy! Mieszkańcy Xuthal są w tym o
wiele bardziej pomysłowi niż kapłanki Derketo. %7łyją tylko
dla przyjemności. We śnie czy na
jawie, ich życie jest pełne zmysłowych rozkoszy,
niepojętych dla zwykłych śmiertelników.
Przeklęci degeneraci! prychnął Conan.
Wszystko zależy od punktu widzenia uśmiechnęła się
leniwie Thalis.
No, tracimy tylko czas stwierdził barbarzyńca.
Widzę, że nie jest to miejsce dla
zwykłego człowieka. Odejdziemy, zanim zbudzą się twoi
szaleńcy albo zjawi się Thog, żeby
nas pożreć. Myślę, że na pustyni będziemy bezpieczniejsi.
Natala, której krew zastygła w żyłach pod wpływem słów
Thalis, ochoczo na to przystała.
Słabo mówiła po stygijsku, ale dobrze rozumiała ten
język. Conan wstał, podnosząc ją z
kanapy.
Jeśli pokażesz nam najkrótszą drogę do bramy rzekł
zaraz opuścimy to miasto.
Jednak nie odrywał oczu od gładkiego ciała i kształtnych
piersi Stygijki.
Zauważyła to i uśmiechnęła się tajemniczo, wstając z
otomany z leniwym wdziękiem
wielkiego kota.
Chodzcie za mną poleciła i poszła przodem, świadoma
tego, że barbarzyńca nie
odrywa oczu od jej gibkiej kibici i rozkołysanych bioder.
Nie poszła drogą, którą przybyli,
lecz nim w sercu Conana zbudziły się jakieś podejrzenia,
stanęła w rozległej, wykładanej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]