[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wyrwałem ostatnie cegły. Jacek oświetlił z niepokojem strop odsłoniętego
korytarza.
 Niedobrze  powiedział.  Strop naruszyły korzenie drzew. Normalnie nie
pchałbym się w taką dziurę, bo cegła może spaść na głowę, ale dla dobra nauki...
Oświetliłem sufit własną latarką.
 Rzeczywiście wygląda fatalnie  mruknąłem.  Ale miejmy nadzieję, że się nie
zawali.
Ruszyliśmy powolutku stąpając ostrożnie, aby hałas naszych kroków nie spowodował
obwału. Wreszcie przebyliśmy niebezpieczny odcinek i stanęliśmy przed kolejnym
murem. Rozebrałem go bardzo ostrożnie. Następnie zeszliśmy kilkanaście stopni w dół.
Znalezliśmy się w następnym tunelu, który biegnąc po łuku znikał w ciemnościach.
Tunel był bardzo niski, jego dno pokrywało błoto i dziwna biała powłoka pękająca pod
nogami.
 To wewnętrzny korytarz fosy przyporowej  domyślił się szef.
 Skąd tu lód?  zdziwiłem się, gdy kolejna tafla pękła mi pod stopą.
 To nie lód  powiedział Pan Samochodzik.  To coś w rodzaju stalaktytu. Woda
wypłukuje wapno ze ścian. Widziałem identyczne zjawisko w tajemnych przejściach
dworu w Janówce.
Spostrzegłem zasypane otwory strzelnicze. A więc jednak miałem rację i głęboko
pod trawnikiem znajdowały się pozostałości umocnień fosy.
 Czy wewnętrzny pierścień miał połączenie z zewnętrznym?  zapytał szef.
 Jaki zewnętrzny pierścień?  jęknął Jacek.
 Twój wujek ma na myśli korytarz biegnący wzdłuż zewnętrznego brzegu fosy
 wyjaśniłem.
 I te dwa tunele były połączone w poprzek fosy?
 Oczywiście. Inaczej podczas ostrzału trudno byłoby przerzucać świeże siły
na zewnątrz i do wewnątrz. Poza tym żołnierze muszą także jeść  wyjaśnił pan
Tomasz..
 Prawdę mówiąc sądziłem, że przejście znajdziemy tutaj na osi korytarza, bo
38
zazwyczaj tego typu obiekty budowano na wzór koła, ze szprychami, ale tu widocznie
zastosowano inną technikę.
 W prawo czy w lewo?  szef przeszedł do kwestii zasadniczej.
 Rzućmy monetą  zaproponowałem. Jacek wyjął z kieszeni pięciozłotówkę.
 Orzeł w prawo. Reszka w lewo  zaproponował.
Zgodziliśmy się. Podrzucił pieniądz do góry i złapał zręcznie.
 W lewo  zadecydował.
Ruszyliśmy korytarzem. Po przejściu kilkunastu kroków stał się paskudnie niski,
a potem nieoczekiwanie przeszedł w długą amfiladę pomieszczeń. Kazamaty połączone
były ze sobą niskimi zamulonymi korytarzykami. W kilku miejscach przydały się
saperki. Wreszcie stanęliśmy w ostatnim pomieszczeniu. %7ładen ślad na ścianach nie
wskazywał, że gdzieś tutaj mogą się znajdować zamurowane drzwi. Na wszelki wypadek
opukałem ściany. Wszędzie odpowiedział mi głuchy odgłos litego muru.
 Zawracamy  zadecydował szef.  Trzeba spróbować w prawo. Minęliśmy wylot
korytarza i ruszyliśmy znowu długą amfiladą korytarzy. Minęliśmy chodnik prowadzący
do wewnętrznego pierścienia i zapewne do jednego z wejść, ale ten tunel dawno temu
zawalił się. Wreszcie dotarliśmy do końca amfilady. Ponownie mur odpowiedział głucho
na moje stukanie. Tędy też nie było przejścia.
 Czy mogła być fosa przyporowa z otworami strzelniczymi tylko po wewnętrznej
stronie?  zapytał Jacek.
Zamyśliłem się.
 Teoretycznie tak. Widywałem takie w fortach Modlina, ale otwory strzelnicze
byłby wtedy wyłącznie po zewnętrznej stronie.
Dotarliśmy do wylotu naszego korytarza.
 Słuchaj, wujku, a jak głęboka była fosa, i na jakiej wysokości znajdowały się
otwory strzelnicze?  zapytał Jacek.
Przez chwilę zastanawiałem się nad zadanym pytaniem, a potem uderzyłem się
z rozmachem w głowę.
 Jasne. Przejście musi być na poziomie pod dawnym dnem fosy.
Zacząłem pośpiesznie kopać saperką w błocie dokładnie na osi korytarza. Chłopak
pomógł mi, a szef odsunął się i przyświecał nam latarkami. Po kilku minutach
odsłoniliśmy górną część łuku lochu, a po dalszych kilkunastu dół pogłębił się na tyle,
że mogliśmy już na czworakach ruszyć w wilgotną zatęchłą ciemność. Tunel był długi na
około dwadzieścia metrów i kończył się zastygłym wodospadem błota. Znowu poszły
w ruch saperki i wreszcie z uczuciem ulgi wydostaliśmy się do kolejnego korytarza
zaznaczonego ciągiem zasypanych otworów strzelniczych.
 Zewnętrzna strona fosy przyporowej  oświadczył z triumfem Jacek.
Kiwnięciem głowy potwierdziłem jego domysł. Korytarz ciągnął się w lewo
39
i w prawo.
 Czy wejścia do chodników minerskich należy szukać też na osi tunelu?  zapytał
pan Tomasz.
 Nie. Powinny znajdować się co kawałek w ścianie. O, na przykład tu  wskazałem
płytką wnękę.
Użyłem łomu i po kilku minutach udało mi się wyłamać dwie cegły. Zaświeciłem do
środka latarką. Korytarz ciągnął się tylko kawałek, dalej zamykał go rozległy zawał.
 Pudło  powiedziałem.
Ruszyliśmy dalej. Kolejna wnęka także prowadziła do chodnika minerskiego, ale
i on kończył się bardzo blisko zawałem. Trzeci z kolei zapadł się zaraz koło początku
i za cegłami znalazłem tylko ziemię. Czwarty... Ręce bolały mnie już od kucia.
W tunelu zrobiło się duszno. Wyłamałem cegłę i zaświeciłem. W korytarzu leżała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl