[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszystkim dziwne pytania, na przykład, czy według nich numerologia jest trud-
niejsza od starożytnych runów.
163
Dean Thomas, który, podobnie jak Harry, wychował się wśród mugoli, po
długich namysłach zamknął oczy i zaczął dziabać różdżką w listę, wybierając te
przedmioty, na których wylądował jej koniec. Hermiona nikogo nie prosiła o radę
i po prostu wybrała wszystko.
Harry uśmiechał się posępnie w duchu na myśl, co by powiedzieli Dursley-
owie, gdyby spróbował przedyskutować z nimi swoją karierę czarodzieja. Znalazł
jednak doradcę: Percy Weasley był gotów podzielić się z nim swoim doświadcze-
niem.
 Wszystko zależy od tego, co chcesz osiągnąć, Harry, i gdzie zamierzasz
żyć. Nigdy nie jest za wcześnie, żeby pomyśleć o przyszłości, więc doradzałbym
ci wróżbiarstwo. Mówią, że mugoloznawstwo jest bezsensowne, ale ja osobiście
uważam, że czarodzieje powinni bardzo dobrze znać społeczność mugoli, zwłasz-
cza jeśli zamierzają pracować w bliskim z nimi kontakcie. Na przykład mój oj-
ciec. . . wciąż ma do czynienia z produktami mugoli. Mój brat Charlie zawsze
wolał pracę w terenie, więc wybrał opiekę nad magicznymi stworzeniami. Przy-
mierz się do swoich uzdolnień i możliwości, Harry.
Ale jedynym  przedmiotem , w którym Harry czuł się, naprawdę dobry, był
quidditch. W końcu wybrał te same nowe przedmioty, co Ron, czując, że jeśli
będzie miał z nimi trudności, to przynajmniej w towarzystwie przyjaciela, który
mu pomoże.
W następnym meczu Gryfoni mieli się zmierzyć z Puchonami. Wood uparł się
przy codziennych treningach, a że odbywały się wieczorem, po kolacji, Harry nie
miał czasu na nic innego poza quidditchem i pracą domową. Treningi stawały się
jednak coraz przyjemniejsze, a przynajmniej coraz bardziej suche, i wieczorem
przed sobotnim meczem, kiedy szedł do dormitorium, żeby zostawić tam swoją
miotłę, był w dobrym nastroju, wierząc, że ich szansę na zdobycie pucharu nigdy
nie były większe.
Dobry nastrój nie trwał jednak długo. Na szczycie schodów spotkał Neville a
Longbottoma, który wyglądał, jakby miał gorączkę.
 Harry. . . nie wiem, kto to zrobił. Ja po prostu wszedłem i. . .
I przyglądając się Harry emu z lękiem, otworzył drzwi.
Zawartość kufra Harry ego była porozrzucana po całym dormitorium. Jego
peleryna leżała skłębiona na podłodze. Obok piętrzyła się w nieładzie pościel,
a na materac wysypano zawartość szuflady z nocnej szafki.
Harry podszedł do łóżka, depcąc po wyrwanych stronicach Podróży z trollami.
Kiedy razem z Neville em słali łóżko, weszli Ron, Dean i Seamus. Dean zaklął
głośno.
 Harry, co się stało?
 Nie mam pojęcia.
164
Ron przyglądał się uważnie szatom Harry ego. Wszystkie kieszenie były wy-
wrócone na lewą stronę.
 Ktoś tu czegoś szukał  powiedział.  Zginęło ci coś?
Harry zaczął zbierać swoje rzeczy i wrzucać je do kufra. Dopiero kiedy wrzu-
cił ostatni tom dzieł zebranych Lockharta, zdał sobie sprawę, czego brakuje.
 Nie ma dziennika Riddle a  powiedział półgłosem Ronowi.
 Co?!
Harry w milczeniu wskazał głową drzwi i obaj wyszli z dormitorium. Pobiegli
na dół, do pokoju wspólnego Gryffindoru, w którym było niewiele osób. Hermio-
na siedziała samotnie, czytając książkę pod tytułem Starożytne runy wcale nie są
trudne.
Była przerażona, kiedy usłyszała, co się stało.
 Ale. . . tylko któryś z Gryfonów mógł to zrobić. . . przecież nikt inny nie
zna naszego hasła. . .
 No właśnie  powiedział Harry.
Kiedy obudzili się następnego dnia, świeciło słońce i wiał lekki, odświeżający
wietrzyk.
 Doskonałe warunki do quidditcha!  zawołał z entuzjazmem Wood przy
stole Gryfonów, nakładając góry jajecznicy na talerze członków drużyny.  Har-
ry, wsuwaj, musisz się dobrze najeść!
Harry spoglądał po twarzach zgromadzonych przy stole Gryfonów, zastana-
wiając się, czy nowy właściciel dziennika Riddle a nie siedzi akurat naprzeciw
niego. Hermiona nalegała, aby doniósł o rabunku, ale jemu ten pomysł nie bardzo
się podobał. Musiałby opowiedzieć wszystko o dzienniku, co oznaczało, że cała
szkoła dowiedziałaby się, dlaczego pięćdziesiąt lat temu wyrzucono Hagrida ze
szkoły. Nie chciał być tym, który wywleka całą sprawę na nowo.
Kiedy razem z Ronem i Hermioną opuścił Wielką Salę, aby pójść po swój
sprzęt do quidditcha, na rosnącej liście jego zmartwień przybyła kolejna pozycja.
Właśnie postawił stopę na marmurowych schodach, kiedy usłyszał ponownie:
 Tym razem zabić. . . rozedrzeć. . . rozerwać na strzępy. . .
Krzyknął, a Ron i Hermioną odskoczyli od niego, przerażeni.
 Głos!  zawołał, oglądając się przez ramię.  Właśnie znowu go usłysza-
łem. . . a wy nie?
Ron potrząsnął głową; przyglądał się Harry emu rozszerzonymi oczami. Her-
miona klasnęła się dłonią w czoło.
 Harry. . . chyba coś zrozumiałam! Muszę iść do biblioteki!
I pobiegła po schodach.
 Co ona zrozumiała?  zapytał Harry, wciąż rozglądając się i próbując
ustalić, skąd mógł dochodzić głos.
165
 W każdym razie więcej ode mnie  odpowiedział Ron, kręcąc głową.
 Ale dlaczego musiała polecieć do biblioteki?
 Bo ona zawsze to robi  powiedział Ron, wzruszając ramionami.  Nie
pamiętasz? Kiedy masz jakieś wątpliwości, idz do biblioteki.
Harry stał niezdecydowany, nasłuchując, czy głos odezwie się jeszcze raz, ale
za jego plecami wybuchł gwar, bo wszyscy opuszczali już Wielką Salę i wymie-
niali głośne uwagi na temat meczu.
 Lepiej się pospiesz  mruknął Ron.  Zbliża się jedenasta. . . Mecz.
Harry popędził na wieżę Gryffindoru, wziął swojego Nimbusa Dwa Tysiące
i wkrótce dołączył do wielkiego tłumu zdążającego łąkami w stronę stadionu, ale
myślami wciąż był w zamku, a w uszach dzwięczał mu tamten głos. Kiedy znalazł
się w szatni i nałożył szkarłatną szatę, pocieszał się tylko tym, że teraz wszyscy
będą na zewnątrz, by obserwować mecz.
Drużyny wkroczyły na boisko wśród ogłuszających okrzyków. Oliver Wood
zrobił krótką rozgrzewkę, oblatując bramki, pani Hooch uwolniła piłki. Puchoni,
ubrani na żółto, stali w zbitej gromadce, po raz ostatni omawiając taktykę.
Harry dosiadł już miotły, kiedy na boisko prawie wbiegła profesor McGona-
gall z ogromnym purpurowym megafonem.
Harry poczuł, że serce ciąży mu jak kamień.
 Mecz został odwołany!  zawołała profesor McGonagall przez megafon.
Widownia zawyła, rozległy się krzyki i gwizdy. Oliver Wood wylądował na
trawie i biegł ku profesor McGonagall, nie zsiadając z miotły.
 Ale. . . pani profesor!  krzyknął.  Musimy zagrać. . . Puchar. . .
Gryffindor. . .
Profesor McGonagall nie zwróciła na niego uwagi i nadal wołała przez mega-
fon:
 Wszyscy uczniowie mają wrócić do swoich pokojów wspólnych, gdzie
członkowie kierownictwa szkoły podadzą im kolejne informacje. Proszę to zro-
bić jak najszybciej!
Potem opuściła megafon i gestem przywołała do siebie Harry ego.
 Potter, myślę, że będzie lepiej, jak pójdziesz ze mną. . .
Zastanawiając się, co tym razem go czeka i czego McGonagall mogła się do-
wiedzieć, Harry zobaczył, że Ron odrywa się od rozżalonego tłumu i biegnie w ich
kierunku. Ruszyli w stronę zamku. Ku jego zdziwieniu, profesor McGonagall nie
sprzeciwiła się, by Ron im towarzyszył.
 Tak, Weasley, ty też chodz z nami.
Niektórzy z otaczających ich uczniów nie kryli, co sądzą o odwołaniu me- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl