[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dobranoc. Kocham cię, tatusiu. I ciebie te\, Jacky -mruknął sennie.
- I ja cię kocham, malutki - szepnęła wzruszona. Nie potrafiła opisać, jak wiele znaczą dla niej te
proste słowa. Poczuła się tak, jakby nagle odzyskała swojego maleńkiego Simona. Jak ona prze\yje
dzień, w którym będzie musiała odejść; raz na zawsze zniknąć z ich \ycia? Skąd wezmie siłę, by
zostawić tego kochanego chłopca i tego wspaniałego mę\czyznę?
Pierre przytulilją do siebie i wyprowadził z dziecięcego pokoju.
Ledwie zamknął drzwi swojej sypialni, zasypał ją tysiącem wytęsknionych 'pocałunków.
Noc wcią\ była młoda i nale\ała tylko do nich ...
- Dlaczego nie chcesz zostać? - Pierre zmru\ył oczy i próbował dojrzeć, która jest godzina.
Zaczynało świtać. - Mam dziś wolny dzień. Jest za wcześnie, \eby ...
- Muszę iść - odparła i szybko zapięła bluzkę. Mam dziś poranny dy\ur.
- Zadzwonię do szpitala i powiem, \eby ktoś cię zastąpił. Przecie\ nic się nie stanie, jeśli się z
kimś zarmemsz.
W stał z łó\ka i podszedł do niej.
- Naprawdę muszę iść - powtórzyła. - Christophe na pewno się ucieszy, \e przez cały dzień
będzie cię miał tylko dla siebie.
Poło\ył dłonie na jej ramionach i z niepokojem spojrzał w oczy.
- Ale co się stało? Spędziliśmy razem cudowny dzień. Dlaczego nagle tak się spieszysz?
Spojrzała mu w oczy iod razu wiedziała, \e to błąd.
Ciało zaczęło buntować się przeciw nakazom rozsądku. Nie, tym razem się nie złamie. Przecie\
podjęła decyzję. Kiedy minęło miłosne uniesienie, w ogóle nie mogła zasnąć. Le\ała obok
Pierre'a, myśląc o tym, \e czuje się bezgranicznie szczęśliwa, lecz, to szczęście jest wyjątkowo
kruche i nietrwałe. Co gorsza, zdarzało jej się o tym zapominać. Od czasu do czasu odzywał się
w niej instynkt samozachowawczy i podpowiadał, \e musi się ratować, bo rozstanie z Pierre' em
po prostu złamie jej serce.
Wiedziała, \e prędzej czy pózniej ich drogi muszą się rozejść, ale nie zamierzała niczego
przyspieszać. Nadal chciała spotykać się z Pierre'em, tyle \e byłoby nierozsądnie z jej strony
anga\ować się w ten związek bez reszty. Dlatego uznała, \e kolejny dzień zabawy w rodzinę
absolutnie nie wchodzi w grę. Choćby dlatego, \e jest to nie fair wobec chłopca. Martwiło ją, \e
tak szybko się do niej przywiązał. Dręczyło pytanie, czy pięcioletnie dziecko będzie w stanie
zrozumieć, \e wszystko kiedyś się kończy?
- Martwisz się - stwierdził Pierre. - Czy naprawdę nie mo\emy \yć chwilą, nie wybiegając zbyt
daleko w przyszłość? Jacky, proszę cię ... Jeszcze nigdy nie czułem się tak szczęśliwy!
- Ja te\ - szepnęła. - Mimo to muszę wrócić do rzeczywistości. Choćby tylko na moment. -
Uśmiechnęła się smutno. - Spokojnie, przecie\ jeszcze się nie rozstajemy! Po prostu uwa\am, \e
spędziliśmy dostatecznie du\o czasu, bawiąc się w ...
- Rodzinę? - dokończył za nią. Skinęła głową.
- Rozumiem. Sam do niedawna uwa\ałem, \e nie powinniśmy anga\ować w to Christophe' a.
Ale có\, stało się.
- Owszem. I przyjdzie dzień, kiedy on będzie musiał zrozumieć, \e ...
- Jacky, będziemy się o to martwili w swoim czasie. Razem na pewno znajdziemy rozwiązanie.
- Tak myślisz? - Wzięła głęboki oddech. - Muszę iść.
- Skoro tak postanowiłaś - westchnął zrezygnowany i pocałował ją w policzek.
Odsunęła się od niego i wyszła. Rozsądek mówił jej, \e postępuje właściwie, za to serce
wyrywało się do niego i do Christophe'a.
Posłuchała głosu rozsądku, wierząc, \e tak będzie lepiej dla nich w~zystkich. Wydawało jej się
oczywiste, \e im bardziej się do siebie zbli\ą, tym gorzej zniosą rozstanie. Ich sytuacja
przypominała błędne koło. Dlatego uznała, \e musi zachować minimum niezale\ności i
dopóki mo\e, powinna przynajmniej próbować postępować racjonalnie.
ROZDZIAA DZIEWITY
Przez następne tygodnie trzymała się z dala od Pierre'a. Poniewa\ spotykali się tylko w
szpitalu, nie było okazji, by wrócić do ostatniej rozmowy. Jacky była jednak pewna, \e
przemyślał to, co zostało wtedy powiedziane.
Sama starała się ostudzić emocje i zdystansować wobec trapiących ich problemów. Nie
mogła jednak udawać, \e nie wyczuwa napięcia, które pojawiało się między nimi nawet
wtedy, gdy tak jak dziś, pełnili razem dy\ur.
Właśnie oglądali zdjęcia rentgenowskie złamanej nogi chłopaka, który miał wypadek
samochodowy.
- Brakuje fragmentów kości - stwierdził Pierre, zerkając na uśpionego dwudziestolatka,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]