[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nieliniowo pracujących oscylatorów bioelektronicznych wydaje się dosyć bliskie
prawdy.
Człowiek traktowany w pierwszym przybliżeniu, a więc jako wypadkowa niezliczonych
oscylatorów kwantowych, człowiek widziany ponadto w populacji i parametrze czasu
może być podmiotem fluktuacji wielkich ruchów kulturowych i naukowych. Fluktuacje
te nie muszą posiadać jedynie uwarunkowań molekularnych, gdyż należałoby
wówczas przyjąć istnienie genu genialności, a obok tego genu kretynizmu i
najliczniejszych genów przeciętniactwa. Istnieje przecież znany w geofizyce zachodni
dryf kontynentów, odpowiadający im dryf ośrodków wulkanicznych i trzęsień ziemi,
pól geomagnetycznych i prądów tellurycznych. Czy nie należy przyjąć fluktuacyjnego
rozkołysania fali świadomościowej o elektromagnetycznych cechach? Ta fluktuacyjna
fala ludzkich oscylatorów tworzyłaby w bliżej nieokreślonych odstępach czasu
wysokie rozkołysanie genialnej myśli twórczej w sztuce i nauce, z tą przedziwną
konstelacją wybitności w jakiejś epoce, wyższe j od przeciętnej.
Electronicus nie fantazjuje, tylko konsekwentnie myśli. A jeśli międzyludzkie
oddziaływanie znajduje się w sztucznym polu energetycznym? Z punktu widzenia
humanisty jest to nic, ze stanowiska bioelektroniki - dużo. Można przecież zastosować
desynchronizującą częstość, można spowodować też efekty zdudnienia z jakimś
podstawowym rytmem. Przy znajomości rezonansowej częstotliwości można by się
pozytywnie włączyć i odpowiednio wzmocnić oddziaływanie. Electronicus nie
wyklucza implantacji ferrytowej mikroanteny w celu bezpośredniego przekazu
informacji z organizmu do organizmu. Populacja ludzka znajduje się w naturalnym
kręgu informacyjnym żywych nadajników. Istnieje też jakaś wypadkowa gęstość
nasycenia biotycznego, która stanowi elektromagnetyczne tło życia. Bez przesady
można je określić jako elektromagnetyczny puls życia na Ziemi.
Miłość natomiast sięga nie tyle strony poznawczej, co emocjonalnej. Nic łatwiejszego
jak odnieść sferę emocji do podwzgórza i podkorowych struktur, podobnie jak u
zwierząt. Miłość istnieje przecież u ryb, macierzyńskie i ofiarne oddanie znajduje się
wśród ptaków, rytuał godowy zaobserwowano u płazów i niektórych owadów.
Kolorowy świat ludzkich uczuć byłby więc zoologicznym dziedzictwem, decydują
przecież te same ośrodki mózgowe. Mimo wszystko miłość stanowi jakiś swoisty świat
ludzki. Istnieją więc jakieś przetworniki fizjologicznych procesów mózgowia i
hormonalnej działalności na głębokie przeżycia ludzkie. Transformatory te ukryła
jednak przyroda w swoich sejfach. Nie mamy tam, na razie, dostępu.
Z niewiadomych powodów człowiek określił funkcjonowanie kory mózgowej w sferze
rozeznania i logiki jako racjonalne, natomiast przeżycia ulokowane w ośrodkach
podkorowych i podwzgórzu mianuje irracjonalnymi. Tak uczynił on z siebie
makroskopowy dipol z jednym biegunem logiki i drugim biegunem irracjonalności. Na
jednym krańcu tego dipola umieścił mózg generujący falę elektromagnetyczną, w
odległości zaś około 30 centymetrów ulokował drugi generator pól
elektromagnetycznych, odpowiedzialny za emocjonalna irracjonalność, serce.
W miłości nie ma chęci dominowania i nastrojenia na własną częstość, natomiast jest
dążenie do pozyskania przychylności i tworzenia rezonansu z drugim obiektem, by w
tym rezonansowym współbrzmieniu znalezć świat satysfakcjonujących przeżyć.
Człowiek nazwał je irracjonalnymi, ponieważ bez włączenia uczuciowego rozrusznika
rzadziej mu się na serio udaje logiczne przestrajanie drugiego osobnika. Emocjonalne
konflikty są żywsze i głębsze od racjonalnych rozbieżności i wychowawczego niekiedy
fiaska zabiegów.
Stany emocjonalne zmieniają zdecydowanie metabolizm, przyspieszają proces
starzenia się tkanki łącznej, tonizują lub desynchronizują akcję serca; nazywane
stresorami psychicznymi żłobią głęboki ślad w równowadze organizmu; stany
emocjonalne mogą też być wywołane sztucznie przez drażnienie prądem
elektrycznym odpowiednich ośrodków mózgowych. Emocje wykazują działanie
energetyczne, u swych podstaw ostatecznych podlegają więc prawom kwantowym,
podobnie jak ogólna energetyka życia i świadomość.
Z biegiem ewolucyjnego czasu doszło do wytworzenia odpowiednich ośrodków, które
zwykle rozpatruje się u człowieka w anatomicznym i fizjologicznym wymiarze. Nie
muszą więc dziwić pewne analogie i tożsamości ze światem zwierzęcym, wszak
filogeneza
prowadziła zwierzęta i człowieka po wspólnej drodze rozwojowej.
Wobec tego należałoby zobaczyć, jak przyroda rozwiązuje problem miłości. Będzie tu
chodziło o system najbardziej naturalny i pierwotny. Zbliżenie dwóch osobników nie
różniących się nawet między sobą spotyka się już u najstarszych grup
systematycznych, bo u bakterii i glonów. Byłby to więc "obyczaj" znany przynajmniej
od trzech miliardów lat. Wytworzenie różnicy płci ma za sobą bardzo starą praktykę.
%7łycie poszukuje życia, by zapewnić ciągłość życiu. To najstarsze i najpierwotniejsze
prawo życia.
%7łycie kocha się w kontrastach i znajduje w nich pełnię urzeczywistnienia. Miłość i
życie stanowią nieprzypadkową kompozycję. Minimalne zróżnicowanie chromosomu
męskiego Y i żeńskiego X w postaci większej emisji fotonów przez chromosom męski
daje podstawę przekazywania życia.
Grawitacja płci i miłość stanowią oddzielny rozdział biosfery w ogóle, a w
szczególności u człowieka. Larysa Siniugina określa "dwoistość płci jako wielką
zagadkę, ostateczną granicę naszego poznania". Jak i kiedy wystartowała
odmienność płci i na jakiej zasadzie rozwinęła się jej wzajemna grawitacja - nie
wiadomo. W biochemicznym modelu musiałaby to być odmiana chemicznego
powinowactwa, w bioelektronicznym schemacie raczej dwuimienność pól
elektrycznych. A może dwie przeciwnie spolaryzowane fale elektromagnetyczne
wpadając w splot wyrównują swój bieg w postaci wspólnej wiązki? Homogenna masa
komórek posiada jakieś zróżnicowanie, które daje się zaobserwować w postaci
wzajemnego poszukiwania się jeszcze przed wytworzeniem rozdzielności płci. Mimo
rzekomej chemicznej i elektronicznej tożsamości różnice muszą istnieć. Inaczej
zostałaby tylko spolaryzowana fala elektromagnetyczna, która nie narusza
chemicznej ani elektronicznej indywidualności.
Czym więc byłaby kwantowo rozpatrywana miłość? Echem splecionych przed
miliardami lat dwóch przeciwnie spolaryzowanych fal. Czas zamknął je w molekularny
kształt dwóch wstęg zasad azotowych splecionych w nici DNA o przeciwnych
kierunkach, o których nie wiadomo, ani jak się splotły, ani w jaki się sposób rozplatają
w przekazie życia. Archaiczny sprzed miliardów lat splot dwóch odwrotnie
spolaryzowanych fal zamkniętych w molekularnym kształcie DNA byłby więc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl