[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stopami wystającymi spod volvo kombi, w której wyjaśniałam, że znikam na siedem
tygodni i w związku z tym to jest jego ostatnia szansa, żeby się ze mną pożegnać.
Ale czy on sprawiał wrażenie choć trochę przygnębionego? Czy błagał mnie,
żebym została? Czy dał mi sygnet albo łańcuszek, żebym go wspominała? Nie.
Absolutnie nie. Wylazł spod volvo i powiedział:
- Och, tak? Dobrze ci zrobi, jak na trochę wyjedziesz. Podaj mi ten klucz,
dobrze?
Mówię wam, zero romantyzmu.
- Czy to był jakiś federalny? - zapytałam. Douglas na to:
- Nie wiem, Jess. Skąd mam wiedzieć? Brzmiał jak zwyczajny facet. No
wiesz. Po prostu jakiś facet.
Jęknęłam. Z federalnymi na tym to właśnie polega. Potrafią sprawiać wrażenie
normalnych ludzi. Kiedy nie noszą prochowców i słuchawek w uszach, wyglądają
zupełnie zwyczajnie. Nie przypominają tych z telewizji - wiecie, jak Mulder i Scully.
To znaczy, nie są naprawdę przystojni czy atrakcyjni, nic z tych rzeczy. Wyglądają...
przeciętnie. Nie zwrócilibyście na nich uwagi, gdyby szli za wami ulicą - albo nawet
stali tuż obok. ' Dlatego trzeba z nimi uważać.
- I to wszystko?
Zauważyłam, że na zdjęciach powtarzał się jeden człowiek. Pewnie chłopak
sekretarki, albo ktoś taki. Kierowca Nascar był jej chłopakiem. Pozazdrościłam jej.
Tym bardziej że ona też się mu podobała. Poznałam to po sposobie, w jaki uśmiechał
się do obiektywu. Zastanawiałam się, jak to jest, kiedy chłopak, którego darzysz
uczuciem, odwzajemnia je. Och, na pewno świetnie.
- Nie, niezupełnie. - Douglas powiedział to takim tonem, że... no cóż, miałam
wrażenie, że nie spodoba mi się dalszy ciąg.
- Tak? - spytałam.
- Wydawał się... no, chyba mu strasznie zależało, żeby z tobą porozmawiać.
Powiedział, że to naprawdę ważne. Pytał w kółko, kiedy wracasz.
- Nie powiedziałeś mu. - Wstrzymałam oddech.
- W kółko o to pytał - tłumaczył Douglas. - W końcu musiałem mu
powiedzieć, że wyjechałaś na sześć tygodni i jesteś na obozie Wawasee. Słuchaj, Jess,
wiem, że spieprzyłem sprawę. Nie wściekaj się. Proszę, nie wściekaj się.
Nie byłam wściekła. Jak mogłabym się wściekać? Przecież to Douglas. To tak,
jakby się złościć na wiatr. Wiatr nie może nic poradzić na to, że wieje. Douglas nie
może nic poradzić na to, że czasami zachowuje się jak kompletny kretyn.
Dobra, nie tylko Douglas. Zauważyłam, że wielu chłopaków ma ten problem.
- Zwietnie - westchnęłam.
- Naprawdę mi przykro, Jess. Mówił szczerze.
- Nie przejmuj się - pocieszyłam go. - Wcale nie jestem pewna, czy się nadaję
na obozową wychowawczynię.
- Coś ty, Jess, nie wyobrażam sobie dla ciebie lepszej pracy.
- Naprawdę? - spytałam zdumiona.
- Naprawdę. Bo wiesz, ty nie traktujesz dzieci - jak to powiedzieć? -
protekcjonalnie. Traktujesz je tak samo jak wszystkich innych. No, wiesz. Paskudnie.
- Ehe - powiedziałam. - Dziękuję.
- Proszę bardzo - odparł Douglas. - Aha, tata mówi, że możesz wrócić do
domu, kiedy zechcesz, podgrzewany bufet na ciebie czeka.
- Cha, cha - parsknęłam. - Co tam u Mike'a?
- Mike? Podgląda Claire Lippman, kiedy się tylko da.
- Dobrze jest mieć hobby - stwierdziłam.
- A mama szyje dla ciebie sukienkę. - Douglas, kiedy już się przekonał, że
uszło mu na sucho, wyraznie świetnie się bawił. - Wbiła sobie do głowy, że
zostaniesz królową tegorocznego balu absolwentów, więc powinnaś mieć sukienkę na
tę okazję.
Oczywiście. Trzydzieści lat temu moją mamę wybrano na królową zjazdu
absolwentów tej samej szkoły, do której ja teraz chodzę. Dlaczego nie miałabym
pójść w jej ślady, prawda?
Hm, tyle że ja jestem zmutowanym dziwadłem. Moja mama uparcie nie
przyjmuje tego do wiadomości. Na ogół pozwalamy jej żyć w wyimaginowanym
świecie, gdyż jest to znacznie łatwiejsze, niż przekonanie jej do prawdziwego świata.
- To mniej więcej wszystko - powiedział Douglas. - Chcesz, żebym coś komuś
przekazał? Mam coś powtórzyć Rosemary?
- Douglas - syknęłam ostrzegawczo.
- Uua - mruknął. - Przepraszam.
- Lepiej już pójdę - powiedziałam. Słyszałam czyjeś kroki w korytarzu. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl