[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A na trawiastej krawędzi po drugiej stronie stał biały jeleń, obserwujący ją starymi oczami. Jego
masywne rogi lśniły w świetle księżyca. okrywając go chwałą, tak jak pamiętała.
Takiej samej chłodnej nocy jak ta, dostrzegła go przez kraty wagonu więziennego, gdy
przewożono ją do Endovier. Promyk światła, który obrócił się w popiół.
Patrzyli na siebie w milczeniu.
Zrobiła krok w stronę krawędzi, ale zatrzymała się, gdy spod jej stóp posypały się
kamyczki, wpadając do wąwozu. Ciemność nie miała w nim końca. Ani końca, ani początku.
Wydawało się, że oddycha, pulsuje i podszeptuje wyblakłe wspomnienia, zapomniane
twarze.
Czasami czuła się tak, jakby ciemność patrzyła na nią... i ta twarz była jej własną.
Mogłaby przysiąc, że prze ciemność słyszała szum na wpół zamarzniętej rzeki,
obleganej przez topniejący śnieg. Biały błysk i tętent kopyt na miękkiej ziemi sprawiły, że spojrzała
w przepaść.
Jeleń zbliżył się do niej, jego głowa była teraz pochylona, jakby zachęcał ją, by się
przyłączyła.
Lecz wąwóz wydawał się coraz szerszy, jakby ogromne zwierze rozwierało paszczę, by
pożreć cały świat.
Więc Celaena nie przeszłą na drugą stronę, a jeleń odwrócił się, a jego kroki stawały
się coraz cichsze, aż zniknął pomiędzy drzewami.
Celaena obudziła się w ciemności. Po ogniu został już tylko popiół, a księżyc zaszedł.
Wpatrywała się w sufit i światła rzucane przez miasto majaczące w oddali.
To był zawsze ten sam sen, w tę samą noc.
Jakby mogła kiedykolwiek zapomnieć o dniu, gdy wszystko co kochała zostało jej
wyrwane z rąk i obudziła się cała we krwi, która nie była jej.
Wyszła z łóżka, Strzała wyskoczyła zaraz za nią. Przeszła kilka kroków, po czym
zatrzymała się na środku pokoju, wpatrując się w ciemność, w nieskończoną ciemność wąwozu
nawołującego ją.
Strzała musnęła nosem jej bose stopy, a Celaena schyliła się i poklepała suczkę po
głowie.
Stały tak jeszcze chwilę, patrząc w nieskończoną ciemność.
Celaena wyjechała z zamku długo przed świtem.
Gdy Celaena nie pojawiła się o świcie w koszarach, Chaol dał jej dziesięć minut, zanim
wszedł do jej komnat. Tylko to, że nie miała ochoty marznąć nie było usprawiedliwieniem tego, iż
opuściła trening.
Nie wspominając o tym, że bardzo interesowała go historia o tym, jak ukradła
asteriońską klacz Lordowi Xandrii.
Uśmiechnął się na tę myśl, kręcąc głową. Tylko Celaena miałaby czelność zrobić coś
takiego.
Jego uśmiech zniknął, gdy dotarł do jej komnat i zastał tam Nehemię siedzącą przy
stoliku w przedpokoju, z filiżanką herbaty stojącą przed nią.
Na stoliku piętrzyło się kilka książek, a księżniczka uniosła znad nich wzrok, gdy Chaol
się ukłonił. Potem powiedziała:
- Nie ma jej tutaj.
Drzwi do sypialni Celaeny były uchylone na tyle, iż widział, że jest pusta, a łóżko
zostało posłane.
- Gdzie ona jest?
Wzrok Nehemii złagodniał i sięgnęła po notatkę, która leżała na książkach.
- Wzięła dziś dzień wolnego powiedziała, czytając słowa z kartki, zanim opuściła
rękę. - Jeśli miałabym zgadywać, powiedziałabym, że jest najdalej od miasteczka, jak to tylko
możliwe, gdy jedzie się pół dnia.
- Dlaczego?
Nehemia uśmiechnęła się smutno.
- Ponieważ dziś mija dziesiąta rocznica śmierci jej rodziców.
TAUMACZENIE: KlaudiaBower
Rozdział 21
Chaolowi oddech uwiązł w gardle. Pamiętał jej krzyki podczas pojedynku z Kainem,
gdy ten brutalnie ją drażnił i wspominał morderstwo jej rodziców - gdy obudziła się cała w ich
krwi.
Nigdy nie powiedziała mu nic więcej, a on nie miał odwagi zapytać. Wiedział, że była
młoda, ale nie zdawał sobie sprawy, że miała wtedy osiem lat. Osiem.
Dziesięć lat temu do Terrasenu wkroczył Adarlan i każdy, kto się przeciwstawił
inwazji, został zabity. Całe rodziny były wyciągane z domów i mordowane.
Jego żołądek się zacisnął. Co za horror przeżyła tamtego dnia?
Chaol przebiegł ręką po twarzy.
- Powiedziała ci o swoich rodzicach w notatce? - Może w ten sposób zdobędzie trochę
więcej informacji - cokolwiek, by mógł lepiej zrozumieć, jaką kobietę zastanie po powrocie i z
jakimi wspomnieniami będzie musiał się zmagać.
- Nie - powiedziała Nehemia. - Nie powiedziała mi. Ale ja wiem. - Patrzyła na niego,
siedząc nieruchomo. Zrozumiał, że przeszła do defensywy. Jakich tajemnic strzeże dla swej
przyjaciółki?
I jakie sekrety Nehemia zachowuje dla siebie, skoro doprowadziła do tego, iż król kazał
ją obserwować? Fakt, że nic o tym nie wiedział i to, jak wiele wiedział król, rozwścieczył go
strasznie. A wtedy pojawiło się pytanie: kto zagrażał życiu księżniczki?
Rozkazał zwiększyć ilość straży mającej jej pilnować, ale jak do tej pory nie pojawiły
się żadne oznaki tego, że ktoś planuje ją skrzywdzić.
- Jak dowiedziałaś się o jej rodzicach? - zapytał.
- Niektóre rzeczy można usłyszeć na własne uszy. Inne słyszy się sercem. - Uciekł
wzrokiem od intensywności w jej oczach.
- Kiedy wróci?
Nehemia wróciła do lektury książki leżącej przed nią. Była pełna dziwnych symboli i
oznaczeń, które były dziwnie dla niego znajome.
- Napisała, że wróci dopiero po zmroku. Gdybym miała zgadywać, powiedziałabym, że
nie będzie chciała spędzić choćby chwili w ciągu dnia w tym mieście, a co dopiero w tym zamku.
W domu człowieka, którego ludzie najprawdopodobniej zmasakrowali jej rodzinę.
Chaol tego dnia trenował sam. Biegał przez spowity mgłą park, aż poczuł w kościach
całkowite wyczerpanie.
Na mglistych wzgórzach ponad Rifthold, Celaena ruszyła między drzewa małego lasu,
którego drzewa z ledwością przysłaniały światło. Spacerowała od czasu nim nastał świt, pozwalając
Strzale podążać za nią. Dzisiaj nawet las był milczący. Dobrze. Dzisiaj nie był dobry dzień dla
dzwięków życia. Był to dzień wiatru świszczącego między ogołoconymi gałęziami drzew, szumu
na wpół zamarzniętej rzeki, skrzypienia śniegu pod jej butami.
Tego dnia zeszłego roku wiedziała co musi zrobić - widziała każdy krok z brutalną
jasnością i gdy nadszedł czas, było to łatwe.
Powiedziała kiedyś Chaolowi i Dorianowi, że tego dnia w kopalniach soli w Endovier pękła, ale to
było kłamstwo. To było zbyt ludzkie uczucie, zimno, beznadziejna wściekłość, która zniszczyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]