[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Chcesz zdewastować moje tereny łowieckie i rozpędzić zwierzynę.
 Jesteś paskudnym cynikiem.
 Moi klienci są odmiennego zdania. Wszyscy, co do jednego, okazują mi
wdzięczność.
 Co robisz? Klucze, rękawiczki, downing?
 Liftuję, i to niezle. Mogę ci załatwić lepszą klasę, jeśli zechcesz.
 Mówiłeś, że jesteś  po drugiej stronie . Myślałem, że po tej samej, co ja.
 Więc może jestem po trzeciej stronie  Sneer wzruszył ramionami. 
Nie mogę podcinać gałęzi, na której siedzę i z której zrywam zupełnie smaczne
owoce.
 Niczego nie rozumiesz!  Matt zacisnął pięści i widać było, że traci cier-
pliwość.  Ten świat upadnie, zawali się! Siedząc na swojej gałęzi nie widzisz, że
korzenie tego drzewa próchnieją w oczach. Mało kto rozumie sytuację, wszyscy
oślepli, mają przed oczami tylko kolorowe punkty. Musimy jakoś przeciwstawić
się tej piwno-telewizyjnej pseudokulturze, która się tu wytworzyła. Czy nie zasta-
nowiłeś się, dlaczego oni poją nas piwem i karmią tanią masową rozrywką? Jedno
i drugie zawiera ten sam podstawowy składnik: ogłupiacz! Popatrz na tych ludzi!
Cóż widzą przed sobą? %7łycie wypełnione piwkiem i bezsensownymi programa-
mi rozrywkowymi! Uczą się, bo muszą. Majsterkują, bo się nudzą. Ale przez cały
czas mają świadomość, że zarówno ich wiedza, jak nabyte zdolności manualne nie
93
zostaną nigdy wykorzystane w jakimkolwiek pożytecznym celu. Człowiek prze-
stał być potrzebny.
 Owszem  wtrącił Sneer.  Jest nadal potrzebny. Jako konsument. Bez
niego wszystko traci sens.
 Straciło już dawno. To wszystko, co widzisz dookoła, jest jednym wielkim
cyrkiem, komedią reżyserowaną przez grupę zerowców dla całej nieświadomej
reszty. To wszystko jest jednym wielkim bluffem!
 Przesadzasz!
 Ani trochę. Przekonasz się wkrótce. Przekonają się wszyscy, nawet naj-
głupszy szóstak w tym mieście pojmie, że jest obiektem bezsensownej manipula-
cji.
 Posłuchaj, Matt!  zniecierpliwił się Sneer.  Nasza administracja jest
tolerancyjna. Znosi różne rzeczy, czasem przymyka oko na spore kanty i nie-
zbyt czyste interesy. Obawiam się jednak, że nie będzie wyrozumiała dla tych,
co chcieliby wywołać jakieś ogólne zamieszanie lub powszechne niezadowole-
nie. Bo chyba, jak zrozumiałem, do tego zmierza wasza konspiracja.
 Mniejsza o to, Sneer. Zapomnijmy o tej rozmowie  westchnął Matt. 
Czy znasz najnowszy dowcip o zerowcach?
 Nie słyszałem.
 Więc. . . mają ich przemianować na e l i p t y k ó w.
 Dlaczego?
 Bo się p ł a s z c z ą.
 Przed kim?
 No, nie!  Matt pokręcił głową z niedowierzaniem.  Czy ty naprawdę
nie chwytasz pointy?
Sneer naprawdę nie rozumiał ani dowcipu, ani sensu tych wszystkich aluzji.
Matt wdał się w jakąś głupią, szczeniacką aferę  myślał, idąc z powrotem
w stronę hotelu.  Nic dziwnego, że go przeklasyfikowali. Powinienem wycią-
gnąć go z tej kabały. To w gruncie rzeczy niegłupi facet. Załatwię mu choćby
trójkę i jakąś sensowną pracę.
Wiedział, że może liczyć na kilku dość wpływowych urzędników, którzy dzię-
ki niemu zajmowali teraz niezłe pozycje w administracji Argolandu. Załatwienie
pracy dla trojaka nie byłoby dla nich żadnym problemem.
Pod warunkiem, że ten kretyn przestanie spiskować przeciwko porządkowi
w aglomeracji!  pomyślał z irytacją o koledze.
W gruncie rzeczy Sneer nie był wcale taki pewny, jak to jest naprawdę z tą
argolandzką rzeczywistością. Chyba jednak Matt ma trochę racji: albo wolność,
albo porządek. A może i jedno, i drugie jest nieprawdziwe?
Sneer doznał olśnienia w momencie, gdy idąc w kierunku hotelu stał się przy-
padkowym świadkiem zajścia pod pawilonem Banku.
94
Wśród szwendających się tam, jak zwykle, handlarzy i kameleonów, krążył
niepozorny, mały człowieczek. Sneer dostrzegł, że podobnie jak inni miejsco-
wi kombinatorzy, on też dyskretnie zaczepiał przechodniów. Zbliżył się także do
Sneera. W półotwartej dłoni trzymał mały, plastykowy krążek do nagrań akustycz-
nych.
 Prawda po cenie kosztów!  powiedział cicho, schrypniętym szeptem. 
Płacisz tylko tyle, ile za czysty krążek.
 Dziękuję  mruknął Sneer i nie zatrzymując się poszedł dalej.
Nim uszedł kilkanaście kroków, usłyszał za sobą tupot nóg i odgłosy szamo-
taniny. Obejrzał się. Dwóch cywilów wlokło małego handlarza w kierunku zapar-
kowanego w bocznej ulicy samochodu. Cała reszta punkciarzy  jakby nigdy nic
 kontynuowała swą działalność.
Już wiem!  ucieszył się Sneer, obserwując to wydarzenie.  Wiem, jak to
jest z tym porządkiem w Argolandzie. Mamy tutaj po prostu doskonale kontrolo-
wany bałagan, stwarzający pozory zarówno porządku, jak wolności.
Sformułowanie tego  paradoksalnego na pozór  algorytmu działania Ar-
golandu okazało się nadspodziewanie owocne dla wyjaśnienia wielu zjawisk 
tych, z którymi zetknął się w tym mieście, oraz tych, które miał poznać w najbliż-
szej przyszłości.
To jedyne logiczne wyjaśnienie wielu pozornych absurdów, na które napotyka
człowiek w codziennym życiu  kontynuował Sneer swoje rozważania, znalazł-
szy się w kabinie mieszkalnej.  Wprost trudno uwierzyć, by administracja dys-
ponująca tak precyzyjnym systemem kontroli i sterowania ludnością, nie mogła
poradzić sobie z tymi wszystkimi ujemnymi zjawiskami, z nielegalną działalno-
ścią różnych kombinatorów i kanciarzy.
Scena pod bankiem świadczyła o tym, że służba porządkowa tylko pozornie
nie zauważa jednych, by natychmiast reagować na pojawienie się innych podej-
rzanych facetów. Wniosek stąd jest zupełnie oczywisty: niektórzy są władzom po
prostu potrzebni, ich działalność jest wkalkulowana w funkcjonowanie systemu,
być może nawet jest administracji na rękę, pomaga w czymś, stwarza jakieś spe-
cyficzne sytuacje społeczne czy gospodarcze.
Wiele spraw wygląda zupełnie inaczej, gdy spojrzeć na nie przez pryzmat tej
zasady. Choćby taki lifting: może nie jest tak bardzo istotną rzeczą, czy wysoki
urzędnik administracji albo dyrektor instytucji, ma klasę zerową, czy  powiedz-
my  drugą. Jeśli jednak stawia się wymagania co do klasy  to wówczas kandy-
dat na dane stanowisko musi za wszelką cenę zdobyć to zero. Gdyby nie pomoc
liftera, wielu takich kandydatów nigdy by nie sprostało wymaganiom. A prze-
cież są wśród nich  na przykład  synowie czy kuzyni wysoko postawionych
osób, protegowani ważnych zerowców! Formalnie nie można dla nikogo robić
wyjątków, poprzeczka jest ustawiona równie wysoko dla każdego. Podliftowany
zerowiec  de facto dwojak  radzi sobie lepiej lub gorzej na swej posadzie,
95
ale nikt mu nie może czynić formalnych zarzutów z powodu klasy. Z drugiej zaś
strony, gdyby odpowiednie czynniki kontrolujące zechciały pogrzebać w zapisach
bankowych, można by wreszcie wykazać, kto i kiedy korzystał z usług liftera.
Wobec tego, liftowany dygnitarz jest potulny i niekontrowersyjny w swym służ- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl