[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nigdy nie mogłem zdecydować czy będzie to dobrze czy zle. Prawdopodobnie zle dla
ciebie.
Cytrynowe światło słoneczne wpadło przez okno i świeciło na jego twarzy.
Jego oczy zdawały się świecić, kiedy odwróciłam się do niego.
- Chciałabym tego, jeśli to jakieś pocieszenie. Cały czas o tym myślałam.
- Wiem.
Oparłam się na łokciu.
- Naprawdę?
- Sam pracował nad dostaniem się do twojej podświadomości. Czy wiedziałaś o
tym, czy nie. Niezależnie czy chciał tego, czy nie. Jeśli by nie planował ucieczki,
prawdopodobnie sama byś to zrobiła. Dla niego.
Długie kosmyki włosów łaskotały moją rękę, kiedy zwiesiłam moją głowę do
tyłu.
- Dla ciebie też. Dla was wszystkich.
Uśmiechnął się, gdy na mnie spojrzał, ale uśmiech nie dosięgnął jego oczu.
- Dzięki ale myślę, że kłamiesz.
- Wcale że nie.  ścisnęłam luzny kawałek koca.  Więc, kiedy to wszystko się
skończy, cokolwiek to jest, to co myślisz że będziesz robił?
- Masz na myśli, jeśli miałbym wybór?
- Tak. Jeśli mógłbyś zrobić wszystko.
Zastanawiał się.
- Cóż, myślę że chciałbym pojechać do Nowego Jorku. Chcę studiować gdzieś,
choć przypuszczam, że brak tożsamości lub brak ocen z poprzednich szkół mogą
stanowić problem.
Byłam tak skupiona na Samie i jakie moje życie mogłoby być bez niego, że nie
miałam czasu aby rozważać, jak bym się czuła gdybym straciła również Treva.
Smutek był natychmiastowy i mocny.
- Będę tęsknić, jeśli wyjedziesz.
Machnął ręką odpędzając pomysł.
- Ja nigdzie nie jadę. Bez względu na to czego pragnę.
- No wez. Pewnego dnia będziesz wolny. Obiecaj mi, że nie zostawisz mnie na
zawsze.
Nastąpiła długa przerwa i pomyślałam, że może nie odpowie. Jego oczy
błyszczały, jakby daleko poza myślami przywoływał zapomniane emocje. Zamrugał
zanim zdążyłam zapytać i cokolwiek tam było, zniknęło.
- Obiecuję.
Ponownie położyłam się na plecach.
- Zgaduję, że tak byśmy się czuli, gdybyśmy byli normalni i razem
chodzilibyśmy do szkoły i poszli na osobne studia.
- Pewnie tak.
- Nie masz na to cytatu ?
Westchnął i zamknął oczy.
- Nie, ale chciałbym mieć.
***
Naszego czwartego poranka w chatce, Sam zawołał mnie na zewnątrz i podał
jeden z pistoletów, które ukradł agentom Branchu. Chciał, żebym się nauczyła jak go
używać w przypadku, jeśli byśmy się rozdzielili.
Nie myślałam o tym i wcale nie chciałam. Jeśli Connor się do mnie dobierze i
będzie chciał wyciągnąć informacje, prawdopodobnie łatwo bym się poddała. Wiedza,
jak działa broń była przydatna, ale czy kiedykolwiek będę miała odwagę z niej
skorzystać? Pomimo tego, jak bardzo nie lubiłam Connora, nie sądziłam, że byłabym
w stanie go zabić. Nie sądzę, że potrafiłabym zabić kogokolwiek, jeśli o to chodzi.
Wciąż czułam się winna za pomoc Samowi w zabiciu tego faceta w ogrodzie za
domem.
- Strzelałaś kiedyś z pistoletu?- zapytał Sam.
Miał na sobie stary płaszcz który znalazł w jednej z szaf dzień wcześniej. Był
koloru ciętego drzewa i pasował na niego idealnie. Im dłużej byliśmy poza
laboratorium, tym bardziej wyglądał jak prawdziwa osoba, a nie jakiś eksperyment.
Stał również tak niesamowicie blisko mnie  wystarczająco blisko, żebym na karku
mogła poczuć chłód jego oddechu.
- Nigdy wcześniej nawet nie trzymałam broni.- odpowiedziałam. Nie była taka
ciężka jak myślałam, że będzie.
- Tutaj.- wziął pistolet i wskazał na przycisk w środku.- Naciśnij, aby wyjąć
magazynek. - Zademonstrował, kiedy klamerka wypadła z ramy.- To jest zwalniacz.-
mówił dalej, wskazując na górę pistoletu.- Pociągnij ją z powrotem, aby upewnić się,
że broń jest pusta, albo wyjąć pocisk z komory. To jest półautomat, więc będziesz
musiała to zrobić tylko raz. Aapiesz?
Nie, ale nie miałam zamiaru mu tego powiedzieć.
Zwiatło słoneczne przelewało się przez konary drzew, przez co musiałam
zmrużyć oczy. Poprawiłam swoją postawę, kiedy wzięłam broń i w pełni załadowany
magazynek.
- Załaduj go.- polecił Sam.
Pchnęłam magazynek do środka i usłyszałam kliknięcie. Na początku
siłowałam się z suwakiem, ale w końcu udało mi się załadować broń nie wyglądając
przy tym zbyt dziwnie, doprowadzając do tego, że pocisk przejechał do komory.
- Teraz strzel.- jego słowa zawisły między nami w chmurze gęstego powietrza.
Trzymałam pistolet naprzeciwko siebie i pociągnęłam za spust bez wahania.
Nie chciałam żeby Sam pomyślał, że się boje. Wystrzał odrzucił moje ramiona,
zaskakując mnie. Wyprostowałam się i przygotowałam się na kolejną rundą, a potem
następną. Nie uderzyłam w nic, ale to było w porządku. Nie celowałam. Jeszcze nie.
- Dobrze.- Sam wskazał na pistolet. Chciałam kontynuować, aby udoskonalić
swój cel, ale nasze zapasy amunicji nie były nieskończone. Podałam mu ją.
- Skąd ty w ogóle wiesz, jak używać pistoletu?- zapytałam, powtarzając pytanie
na które nie udało mu się odpowiedzieć kilka dni wcześniej.
Wyciągnął garść pocisków z kieszeni płaszcza.
- Są rzeczy, które pamiętam jak się robi, fizyczne rzeczy. Strzelanie jest jedną z
nich. Kolejną jest jazda samochodem.- Włożył nowe kule za te, które użyłam. Do
pełnego magazynka. Zawsze gotowy.- Języki obce, skomplikowane równania,
oznakowanie wyjść, odczytywanie ludzi.
Podążyłam za nim po schodach na ganek. Przytrzymał dla mnie otwarte drzwi,
a kiedy byliśmy w środku odetchnęłam z ulgą, że nie jest już tak zimno. Nick podsycał
ogień tego ranka tak, że domek był przytulnie ciepły.
- Więc, co jeszcze potrafisz robić?- zapytałam.
Sam położył pistolet na blacie, obok worka z Oreo, który Cas wziął kilka dni
wcześniej, kiedy z Trevem poszli do miasta.
Trev usiadł przy stole, czytając western który znalazł schowany obok Losów
Księcia. Strony książki ledwo trzymały się okładki. Zarówno szukał wskazówek i
jednocześnie był bardzo znudzony. Kiedy weszliśmy, podniósł wzrok. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl