[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- O Bo\e - powiedziała Diana. - A ja opiekowałam się tobą, starałam się nie
przeszkadzać, odganiałam Roschepera...
- Kąpałaś mnie w wannie - przypomniał Wiktor.
- Kąpałam w wannie, poiłam kawą...
- Poczekaj - powiedział Wiktor - ale przecie\ ja te\ kąpałem cię w wannie...
- Wszystko jedno.
- Jak to wszystko jedno? Myślisz, \e łatwo pracować, kiedy się ciebie kąpie w
wannie? Opisałem sześć wariantów tego procesu, wszystkie są do niczego.
- Daj przeczytać.
- Tylko dla mę\czyzn - powiedział Wiktor. - Poza tym wyrzuciłem je, czy ci
nie powiedziałem? I w ogóle było w nich tak mało patriotyzmu i świadomości
narodowej, \e tak czy inaczej nikomu nie mo\na byłoby ich pokazać.
- Powiedz, jak ty to robisz - najpierw piszesz, a dopiero potem wstawiasz
świadomość narodową?
- Nie - odpowiedział Wiktor. - Na początek nasiąkam świadomością
narodową do głębi duszy: czytam przemówienie pana prezydenta, wykuwam na
pamięć eposy bohaterskie, uczęszczam na zebrania patriotyczne. Potem, kiedy
zaczynam rzygać - kiedy ju\ mnie nie mdli, tylko rzygam - biorę się do dzieła...
Wiesz, porozmawiajmy lepiej o czymś innym. Na przykład o tym, co będziemy robili
jutro.
- Jutro masz spotkanie z gimnazjalistami.
- To pójdzie szybko. A potem?
Diana nie odpowiedziała. Patrzyła na niego. Wiktor odwrócił się. Zbli\ał się
do nich mokrzak - w całej swojej krasie - czarny, mokry, z przepaską na twarzy.
- Dzień dobry - przywitał się z Dianą. - Golem jeszcze nie wrócił?
Twarz Diany wstrząsnęła Wiktorem. Jak na starym obrazie. Nawet nie na
portrecie - na ikonie. Dziwna nieruchomość rysów, i ju\ nie wiesz - czy to zamysł
mistrza czy bezradność rzezimieszka. Diana nie odpowiedziała. Milczała i mokrzak
równie\ patrzył na nią w milczeniu, i nie było w tym milczeniu \adnej niezręczności -
oni po prostu byli razem, a Wiktor i wszyscy pozostali byli oddzielnie. Wiktorowi
bardzo się to nie podobało.
- Golem zapewne zaraz przyjdzie - powiedział głośno.
- Tak - powiedziała Diana. - Proszę, niech pan usiądzie i zaczeka.
Jej głos był zwyczajny i uśmiechała się do mokrzaka obojętnym uśmiechem.
Wszystko było jak zwykle - Wiktor był z Dianą, a wszyscy pozostali byli osobno.
- Proszę - wesoło powiedział Wiktor wskazując na fotel doktora R. Kwadrygi.
Mokrzak usiadł, poło\ył na kolanach obie dłonie w czarnych rękawiczkach.
Wiktor nalał mu koniaku. Mokrzak wprawnym i niedbałym gestem wziął kieliszek,
zakołysał nim jakby sprawdzając wagę i odstawił na stół.
- Mam nadzieję, \e pani nie zapomniała? - powiedział do Diany.
- Tak - powiedziała Diana. - Tak. Zaraz przyniosę. Wiktorze, daj mi klucz do
pokoju, za chwilę wrócę.
Wzięła klucz i szybko poszła do wyjścia. Wiktor zapalił papierosa. Co z tobą
przyjacielu, powiedział do siebie. Jakoś za du\o ci się zwiduje w ostatnich czasach.
Jakiś taki przeczulony się zrobiłeś i nadwra\liwy... Zazdrosny. I niepotrzebnie. Ciebie
to w ogóle nie dotyczy - ci wszyscy byli mę\owie, te wszystkie dziwne znajomości...
Diana - to Diana, a ty - to ty. Roscheper jest impotentem? Impotentem. I to ci
powinno wystarczyć... Wiedział, \e to wszystko nie jest takie proste, \e ju\ połknął
truciznę, ale powiedział sobie - wystarczy. Na dzisiaj, na teraz, na chwilę - i udało mu
się przekonać siebie, \e naprawdę wystarczy.
Naprzeciw siedział mokrzak nieruchomy i straszny jak manekin. Ciągnęło od
niego wilgocią i jeszcze czymś jakby medycznym. Czy mogłem sobie wyobrazić, \e
będę kiedyś siedział z mokrzakiem w knajpie przy jednym stoliku? Jednak postęp,
chłopcy, następuje powoli. Albo te\ my staliśmy się tacy wszystko - \erni i wreszcie
do nas dotarło, \e wszyscy ludzie są braćmi? Ludzkości, moja przyjaciółko, jestem z
ciebie dumny... A czy pan, mój drogi, wydałby swoją córkę za mokrzaka?...
- Nazywam się Baniew - przedstawił się Wiktor i zapytał. - Jak zdrowie tego...
rannego? Tego, który wpadł w potrzask?
Mokrzak szybko odwrócił ku niemu twarz. Patrzy jak z okopu, pomyślał
Wiktor.
- Zadowalająco - odpowiedział sucho mokrzak.
- Na jego miejscu zawiadomiłbym policję.
- To nie ma sensu - powiedział mokrzak.
- A dlaczego? - zapytał Wiktor. - Niekoniecznie musi zgłaszać na miejscowej
policji, mo\na zwrócić się do okręgowej...
- Nam to niepotrzebne. Wiktor wzruszył ramionami.
- Ka\de przestępstwo, które pozostaje bezkarne, rodzi nowe przestępstwo.
- Tak. Ale nas to nie interesuje.
Przez chwilę obaj milczeli. Potem mokrzak powiedział:
- Moje nazwisko - Zurtzmansor.
- Słynne nazwisko - uprzejmie powiedział Wiktor. - Czy nie jest pan krewnym
Pawła Zurtzmansora, tego socjologa?
Mokrzak zmru\ył oczy.
- Nie nosimy nawet tego samego nazwiska - powiedział. - Powiedziano mi,
Baniew, \e jutro ma pan spotkanie w gimnazjum...
Wiktor nie zdą\ył odpowiedzieć. Za jego plecami ktoś przesunął fotel i
dziarski baryton powiedział:
- Ano, zje\d\aj stąd zarazo!
Wiktor odwrócił się. Wznosił się nad nim grubowargi Flamenco Juventa, czy
jak mu tam, słowem - bratanek. Wiktor patrzył na niego dłu\ej ni\ sekundę, ale to
wystarczyło, \eby poczuł wyjątkową irytację.
- Do kogo pan mówi, młody człowieku? - zainteresował się.
- Do pańskiego przyjaciela - grzecznie wyjaśnił mu Flamenco Juventa i
ponownie wrzasnął. - Do kogo mówię, ty mokra szmato!
- Chwileczkę - powiedział Wiktor i wstał. Flamenco Juventa z uśmieszkiem
patrzył na niego z góry. Taki młody Goliat w sportowej kurtce błyskającej
niezliczonymi emblematami, nasz prosty, ojczysty sturmfuerer, opoka narodu z
gumową pałką w tylnej kieszeni spodni, postrach prawicowców, lewicowców i
umiarkowanych. Wiktor sięgnął ręką do jego krawata i zapytał z troską i
zainteresowaniem  Co pan tu ma?". I kiedy młody Goliat automatycznie pochylił
głowę, \eby zobaczyć co tam ma, Wiktor mocno złapał go za nos du\ym i
wskazującym palcem.  E!" - krzyknął młody Goliat kompletnie oszołomiony i
spróbował się wyrwać, ale Wiktor go nie wypuścił i przez jakiś czas bardzo starannie,
z lodowatą zawziętością zakręcał i obracał ten bezczelny, mocny nos przygadując
 Następnym razem zachowuj się przyzwoicie, szczeniaku, bratanku, parszywy
bojówkarzu, chamski sukinsynu..." Pozycja była wyjątkowo korzystna - młody Goliat
rozpaczliwie wierzgał, ale między nimi stał fotel i młody Goliat pięściami ubijał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl