[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Ruszyłam w stronę parkingu.  Zwykle nie mam
wyjścia, po prostu przyjmuję do wiadomości, że jedni ludzie
zabijają innych. Taki już jest ten świat. Ale tym razem nie
potrafię się z tym pogodzić. Jestem naprawdę wściekła.
 Przecież zajmowałaś się już dziećmi  przypomniał
Tolliver, mając na myśli wcześniejsze zlecenia.
 Owszem, ale teraz jest inaczej. Nie wiem, czemu. Może
to ta rodzina? Wciąż czeka, aż morderca zostanie odkryty, nie
mogąc uwolnić się od myśli, że zrobiło to któreś z nich. Nie daje
mi to spokoju.
 Właśnie widzę, że strasznie cię to gnębi.
I przy okazji wykańcza. Powinnaś przestać się dręczyć.
 Tak, powinnam. Ale nie potrafię. No i nie dowiedziałam
się od niej, kto to zrobił. A w dodatku nie możemy stąd
wyjechać.
 A w ogóle chcesz wyjeżdżać? Uderzona jego tonem
zamarłam w trakcie zapinania pasa.
 Nie rozumiem?
 Zazwyczaj, kiedy zrealizujemy zlecenie, nie możesz się
doczekać wyjazdu. Ale ostatnio nawet o tym nie wspominałaś.
Co cię tu tak trzyma?
Manfred Bernardo?
Joel Morgenstern? Czy Seth Koenig?  Unikał mojego
spojrzenia. I bardzo gwałtownie przekręcił kluczyk w stacyjce.
 Co?  Gapiłam się na niego, jakby nagle przeszedł na
szwedzki. Roześmiałam się, gdy dotarło do mnie, o co mu
chodzi. Ironia losu.
Być może w przeszłości takie pytanie miałoby jakieś
uzasadnienie. W tamtym życiu może i myślałabym o Manfredzie
albo nawet snuła fantazje o Koenigu. Albo Joelu. Umięśnione,
silne ciało zapaśnika było niezłym materiałem do takich wizji.
Oooch, przygwozdz mnie do maty, Joel! Ale nie marzyło mi się
przygważdżanie przez kogokolwiek.
A jeśli chodzi o Manfreda, to mimo że dzieliła nas
niewielka różnica wieku, dla mnie był tylko chłopcem  Nie
jestem zainteresowana Joelem i już ci to mówiłam. Poza tym ma
szczęśliwe małżeństwo, a ja nie nadaję się na cudzołożnicę. A
Manfred, mmm...  mruknęłam z udawanym podziwem.  On to
co innego. Nie mogę przestać myśleć, co też kryje się pod tym
skórzanym ubrankiem. Tolliver drgnął i gwałtownie obrócił ku
mnie głowę. Na widok mojego uśmiechu, zrobiło mu się głupio.
 Dobra, dobra, przepraszam  powiedział zakłopotany. 
Przesadziłem, wiem. Jestem rozdrażniony, bo znalazłem się w
dość kłopotliwym położeniu.
 Co?  Natychmiast spoważniałam.  Co się dzieje?
 Felicja nęka mnie telefonami.  Stanęliśmy na
światłach, więc zerknął na mnie wymownie.
 Po wczorajszym? Po tym jak udawała, że widzi cię po
raz pierwszy w życiu?
Przytaknął.
 Dzisiaj dzwoniła już ze cztery razy.
 Na pewno nie masz ochoty do niej oddzwonić? 
Starałam się go wybadać.
 Absolutnie nie. Pamiętasz, jak mówiłaś, że czasem masz
wrażenie, jakby mężczyzni chcieli się z tobą spotykać tylko
dlatego, bo jesteś taka... inna? Skinęłam głową.
 Właśnie tak się czuję w tym wypadku.  Zabłysło
zielone światło, więc Tolliver skupił się na drodze.  Nigdy, tak
naprawdę, nic nas nie łączyło. Felicja nie wydawała się pałać do
mnie uczuciem, w ogóle nie próbowała poznać mnie lepiej. Nie
rozumiem, dlaczego teraz tak usilnie stara się znów ze mną
spotykać. A jak się widzimy, zachowuje się jakby mnie nie znała.
A potem znowu dzwoni.
 Spałeś z nią. Może, hmm... może jej się po prostu
spodobało?  Siliłam się na swobodny ton. Nie rozmawialiśmy
często na takie tematy. %7ładne z nas nie było typem erotomana
gawędziarza. Oboje uważaliśmy, że dyskusje o sprawach
łóżkowych są w złym guście. A na dodatek niestosowne.
 Prawdę mówiąc, nie było w tym nic szczególnego.
Zwykły seks.  Wzruszył ramionami. Widocznie poczuł, że
wykazał się brakiem galanterii, bo dodał:  To piękna kobieta. I
ma gorący temperament. Może nawet nieco zbyt gorący. Nie jest
za bardzo zainteresowana rozmowami.
Szukałam sposobu, aby ująć delikatnie to, co chciałam
powiedzieć.
 Czułeś się, jakby cię wykorzystywała?  rzuciłam w
końcu, pilnując, aby w moim tonie nie zabrzmiała nawet
najlżejsza nutka satysfakcji.
 Właśnie. Teraz wiem, co czują kobiety, których
mężczyzni używają jako przyrządów do masturbacji.
Dość wulgarne w formie, ale akuratne w treści.
 A teraz ona nagabuje cię telefonicznie?
 Takie zachowanie nie pasowało mi do eleganckiej,
niezależnej Felicji.
 Tak. Miesiącami się nie odzywała, a teraz nagle dostała
małpiego rozumu.
 I co zamierzasz z tym zrobić?
 Początkowo myślałem, żeby jej ulec  odparł bardzo
zakłopotany.  Znaczy...
 Seks to seks  rzuciłam lekceważąco, chcąc
przynajmniej okazać, że podchodzę to tego ze zrozumieniem.
 Ale coś mnie w niej odrzuca. Mogę uprawiać seks z
kimś, kogo nie... ehm, z kim nie łączą mnie głębokie uczucia, i
czerpać z tego przyjemność. Ale bez przesady. W takiej sytuacji
wypada zamienić przynajmniej kilka słów.
 Myślisz, że cię nie lubi?  spytałam z wahaniem. Nigdy
nie rozmawiałam z Tolliverem o kobietach w ten sposób i
zaczynałam się trochę martwić.
 Nie wiem. Teraz to i ja nie jestem pewien, czy ją lubię.
 Bo jest taka chętna?  Nie podobał mi się wydzwięk
takiej supozycji.
 Nie, nie. To mi nawet pochlebia.  Pokręcił głową,
wyraznie sfrustrowany.  Nie jestem facetem, któremu podobają
się tylko kobiety trudne do zdobycia. I nie uważam, że te, które
nie ukrywają ochoty na seks to dziwki. Tylko że Felicja jest
taka...  urwał, szukając odpowiedniego określenia. Jednak
widocznie nie umiał go znalezć, bo zaczął z innej strony.  Z nią
wszystko jest takie zbyt intensywne. Tak, jakbym
przyzwyczajony do basenu zaczął nagle pływać w oceanie.
To było efektowne porównanie. Popatrzyłam na Tollivera
z podziwem i odrobiną zdumienia. On sam miał nieco
oszołomioną minę. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, więc
uciekłam w żart.
 No to narobiłeś sobie bigosu. I to z własnej winy. 
Spojrzał na mnie sceptycznie.  Jesteś tak diabelsko pociągający,
że babki nie mogą bez ciebie żyć. Wywrócił oczami.
 Daruj sobie.
Nie wróciliśmy do tematu w pokoju, ale nie przestałam o
tym myśleć. Tolliver na pewno wiedział, że go nie zbyłam, tylko
po prostu muszę się nad tym zastanowić. Kiedy włączył telewizor
i zaczął oglądać mecz koszykówki, zasiadłam na kanapie z
książką.
Po chwili tak wciągnęła mnie akcja kryminału Margery
Allingham  Tygrys we mgle , że zapomniałam o bożym świecie,
przenosząc się o całe dziesięciolecia wstecz do Anglii.
Kiedy zadzwonił telefon, zirytowana odłożyłam książkę i
podniosłam słuchawkę.
 Cześć, możemy do was wpaść?  usłyszałam męski
głos.
 Kto mówi?
 Przepraszam. Tu Wiktor. Wiktor Morgenstern.
Zmarszczyłam brwi.
 My, to znaczy, kto?  Jestem z przyjacielem.
Zakryłam dłonią słuchawkę i powtórzyłam wszystko
Tolliverowi.
 To dziwne. Kombinuję, jak tu z nim porozmawiać, a on
sam zjawia się na progu  powiedziałam.
Tolliver nie byt tym tak zachwycony.
Właściwie zdawał się nieco rozdrażniony nieoczekiwaną
wizytą.
 No, dobra.  Machnął ręką.  Myślałem, że
wyskoczymy gdzieś na lunch. Ale okej, zobaczmy, o co mu
chodzi. Myślisz, że chce się popisać przed kumplem, czy coś w
tym stylu?
Wzruszyłam ramionami i podałam chłopcu numer pokoju. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl