[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie zapomina się takiej dziewczyny, wie pan? Wyglądała jak któraś z tych panienek ze
Słonecznego patrolu. W końcu zatrzymał się jakiś jasnoniebieski pick-up i ją zabrał. Z tyłu na
karoserii miał napisane C&J Donoghue Builders".
O jedenastej dwadzieścia pięć przed południem detektyw gwardzista Patrick O'Sullivan dotarł
do Cona i Jimmy ego Donoghue, którzy prowadzili firmę budowlaną w Mallow, dwadzieścia mil na
północ od Cork. Obecnie remontowali rząd starych wiktoriańskich chat niedaleko Cecilstown.
Pamiętali, że zatrzymali się, by zabrać Fionę przed Macroom, i zaoferowali, że podwiozą ją aż
do pubu The Angler's Rest", kilka mil na południe od Blarney.
- Chyba nic się jej nie stało, co? Była śliczna jak anioł.
- Powiedziała, dokąd chce dotrzeć?
- Tak, oczywiście. Miała zamiar pocałować Kamień z Blarney. Ciągle sobie z niego żartowała.
Patrick zadzwonił do Katie z telefonu komórkowego.
- Zostań tam - postanowiła Katie. - Porozmawiaj z gospodarzem The Angler's Rest" i
klientami. Może ktoś ją widział? Zaraz do ciebie dołączę.
Jesienne słońce raziło ją we wstecznym lusterku, kiedy długą, prostą drogą jechała z Cork na
zachód, w kierunku .,The Angler's Rest". Większość liści poopadała już z drzew i w krajobrazie
dominował kolor pomarańczowy i żółty. Chwilami Katie odnosiła wrażenie, że patrzy na zewnątrz
przez szybę pokrytą plamami rdzy.
Patrick czekał na nią na parkingu przy pubie. Kołnierz płaszcza miał wysoko podniesiony, z
jego ust, kiedy mówił do Katie, ulatywała para.
- Rozmawiałeś z gospodarzem? - zapytała Katie, wysiadając z samochodu.
- Niczego nie widział, natrafiłem jednak na faceta, który może coś wiedzieć.
Facet siedział przy barze z kwartą beamisha i szklanką whisky przed sobą. Miał małą, czerwoną
twarz i zadziwiająco płaski czubek głowy. Zdawało się, że można by na niej postawić talerz i kubek.
Ubrany był w brudną, kiedyś brązową marynarkę i równie brudne spodnie od innego garnituru,
dawniej ciemnoniebieskie.
- Jak się pan nazywa? - zapytała go Katie.
- Ricky Looney. Tak samo jak mój ojciec.
W piecyku trzaskał ogień, a wszyscy pijacy z The Angler's Rest" wpatrywali się w Katie z
bezczelną, nie skrywaną ciekawością.
- Cóż, Ricky, ja nazywam się Katie Maguire. - Wyciągnęła fotografię Fiony i podsunęła mu ją
przed oczy. - Detektyw O'Sullivan powiedział mi, że widziałeś tę dziewczynę.
- Tak, widziałem.
- Czy pamiętasz, jaki to był dzień?
- Niedokładnie, ale w tym dniu juniorzy z Cork przegrali w hurlingu z Killarney.
- Czwartek - wtrącił Patrick.
- Tak. Ma pan rację. To był dzień przed piątkiem.
- Czy siedział pan tutaj, kiedy ją pan zobaczył? - zapytała Katie.
- Owszem, tak.
- Gdzie pan ją widział?
- Za oknem, po drugiej stronie drogi. Nadjechał ten niebieski pick-up, a ona z niego wysiadła i
przeszła przez szosę. Patrzyłem na nią, jak podnosi w górę kciuk, żeby ktoś zabrał ją dalej, wie pani...
- I ktoś ją zabrał?
- O, tak. Ledwie po minucie lub dwóch zajechał duży, czarny samochód, wskoczyła do niego i
już jej nie było.
- Wie pan, jakiej marki był ten samochód?
- Powiedziałbym, że mercedes. Z przodu świeciło się tylko jedno światło.
- Zauważył pan numery rejestracyjne? Ricky Looney potrząsnął przecząco głową.
- Jego tablice były z tyłu grubo uwalane błotem. Tak jakby ktoś jechał tym autem przez pole.
Nakazała przez telefon, aby zatrzymywano na drogach wszystkie ciemne mercedesy, a
kierowców wypytywano o to, co robili w czwartek w ubiegłym tygodniu. Wkrótce zadzwonił Dermot
O'Driscoll, niezadowolony.
- Na jutro zapowiadany jest strajk kierowców ciężarówek. Zablokują tunel Johna Lyncha. Jeśli
ty z kolei będziesz zatrzymywać na drogach każdego ciemnego mercedesa, nastąpi kompletny chaos!
- Jadę właśnie do Blarney, sir. Pózniej się z panem skontaktuję.
- Katie, masz wrócić przed piątą. Zwołałem kolejną konferencję prasową.
- Jestem pewna, że da pan sobie radę z dziennikarzami. Wie pan tyle co ja.
- Katie...
- Przepraszam, sir. Bardzo zle pana słyszę.
Katie zajechała z Patrickiem O'Sullivanem do wioski Blarney i zaparkowała auto przed
zamkiem. Blarney, choć ośrodek turystyczny, było małą wioską z supermarketem, dwoma wielkimi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]