[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie przetrwało spotkania z jej matką, która zachowała się
wobec niego w sposób wyjątkowo niegrzeczny.
Nic dziwnego, że w pobliżu Joaquina stała się boleśnie
świadoma swojej naiwności. Zbyt długo odbierano jej
możliwość podejmowania wÅ‚asnych decyzji. Jako opie­
kunka swojej matki pod niektórymi względami musiała
szybko wydorośleć, jednak na innych polach brak jej było
pewności siebie.
Nie należało się więc dziwić, że w obecności Joaquina
ujawniały się drzemiące w niej żądze. Czy kiedykolwiek
wcześniej miała możliwość dać im ujście? Była normalną
kobietą z krwi i kości, i było naturalne, że chciała... jego.
Czy jednak było naturalne, że kiedy Joaquin wchodził
58 DUMA I ULEGAOZ
do pokoju, zupeÅ‚nie traciÅ‚a gÅ‚owÄ™? %7Å‚e byÅ‚a w stanie zu­
pełnie zapomnieć, po co przyjechała? Czy pożądanie było
naprawdę tak intensywne? A może było to spowodowane
faktem, że dotąd żyła jak zakonnica, a teraz robiła z siebie
zupełną idiotkę, jak uznała Yołanda?
Gdzie się podział jej zdrowy rozsądek? Co zrobiła, by
pomóc rozwiązać jakoś problem pieniędzy Fidelia? Nic,
zupełnie nic, przyznała ze wstydem i poczuciem winy.
Dzisiaj dwukrotme widziała się z Joaquinem i nawet
o tym nie wspomniaÅ‚a. ObiecaÅ‚a sobie solennie, że nastÄ™p­
nego dnia zajmie się tym, co powinna była zrobić od
samego poczÄ…tku.
Zaraz po śniadaniu ubrała się. Zawartość walizki, którą
zostawiła w San Angelita, teraz wisiała w szafie, czysta
i wyprasowana.
WybraÅ‚a jasnoniebieski kostium. Spódnica byÅ‚a krót­
ka, a żakiet dopasowany, ale była to o wiele lepsza
kombinacja niż koszula nocna z narzutką. Trudno się
nawet dziwić, że Joaquin zle zinterpretował jej wizytę.
W odpowiednim ubraniu powinien potraktować jÄ… bar­
dziej serio.
SandaÅ‚y miaÅ‚y tak wysokie obcasy, że zejÅ›cie po scho­
dach stanowiło pewne wyzwanie. Yolanda przechodziła
właśnie przez hol. Wyglądała oszałamiająco, ale i dość
dziwnie w opiętej czerwonej spódniczce i bardzo skąpym,
wyszywanym koralikami topie.
- Dzień dobry. Możesz mi powiedzieć, gdzie znajdę
twojego brata?
Yolanda odwróciła się z niezadowoloną miną.
DUMA I ULEGAOZ
59
- W biurze. - Wskazała ręką korytarz. - Ale to chyba
nie najlepszy moment, żeby mu przeszkadzać!
- Dlaczego?
Brunetka zignorowała pytanie i zadała własne:
- Czy ty masz ojca?
- Nie żyje.
- A brata?
Pokręciła głową.
Yolanda zacisnęła wargi.
- WiÄ™c jak możesz zrozumieć naszÄ… patriarchalnÄ… tra­
dycję? - rzuciła z nie skrywaną goryczą. - Gwatemalska
kobieta najpierw musi sÅ‚uchać ojca, potem brata, a w koÅ„­
cu męża. Wszyscy męscy krewni są od niej ważniejsi. To,
czego ja chcę, nie ma żadnego znaczenia. Ciągle muszę
robić to, co mi mówią, jak gdybym była małym dzieckiem!
Masz pojęcie, jak ja się czuję?
Bezwiednie Lucy przypomniaÅ‚a sobie ciÄ…gÅ‚e kryty­
kanctwo matki dotyczące wszelkich sfer jej życia.
 Lucy, nie jesteś już nastolatką, wyglądasz w tym
śmiesznie..."
 Lucy, tylko ulicznice siÄ™ tak malujÄ…..."
 Lucy, nie jesteś dość inteligentna, żeby się dostać na
studia..."
 Lucy, jak możesz zostawiać mnie tu samą przez cały
wieczór z powodu jakiegoś głupiego kursu... jak możesz
być tak samolubna?"
- Doskonale wiem, jak to jest - wyszeptała.
Yolanda odwróciła się, zaskoczona tym wyznaniem.
- Moja matka była dość... dominująca - dokończyła
pospiesznie.
60 DUMA I ULEGAOZ
Ich oczy spotkaÅ‚y siÄ™ przez chwilÄ™. Lucy pierwsza spu­
ściła wzrok, czując się okropnie nielojalna.
- Moja matka krótko po śmierci ojca wyszła powtórnie
za mąż i miała inne dzieci. Ja stałam jej na drodze, więc
wysłała mnie do szkoły z internatem.
Lucy chciała coś odpowiedzieć, ale Yolanda z dziwnym
grymasem dodała niby żartem:
- O, jaka ja biedna! - i ruszyła w górę po schodach.
Kierując się do biura, Lucy przypomniała sobie, że
poprzedniej nocy rodzeÅ„stwo również siÄ™ kłóciÅ‚o. To zna­
czy, Yolanda kłóciła się z bratem, który był zimny jak lód.
Mimo to Lucy sympatyzowała z Yolandą. Sama miała
trudności z radzeniem sobie z silną osobowością matki,
doszÅ‚a wiÄ™c do wniosku, że siostra Joaquina miaÅ‚a po­
dobny problem, pogarszany jeszcze przez wychowanie
w kulturze, w której kobiety nie miały tych samych praw,
co mężczyzni.
Zapukała do drzwi i, po odczekaniu stosownej chwili,
nacisnęła klamkÄ™. Gabinet byÅ‚ wielki, bardziej przypomi­
nał bibliotekę, a ciemny wystrój wskazywał od razu, że
należy do mężczyzny.
Joaquin zdążyÅ‚ wstać zza biurka. Francuskie okno wy­
chodziło na wspaniały ogród. Del Castillo nawet w koszuli
z krótkim rÄ™kawem i kremowych luznych spodniach wy­
glądał dystyngowanie. Doskonały krój ubrania zdradzał
rÄ™kÄ™ Å›wietnego krawca. Jego oczy zmrużyÅ‚y siÄ™ i skoncen­
trowały na niej. Lucy poczuła zdenerwowanie.
- Musimy porozmawiać o pieniÄ…dzach Fidelia - po­
wiedziała cicho, nienawidząc się za przepraszający ton,
który przybrała.
DUMA I ULEGAOZ
61
- Ja nie mam nic więcej do powiedzenia - stwierdził
Joaquin kategorycznie. - Kiedy podpiszesz umowÄ™, mo­
żesz wrócić do domu. Nie widzę innych możliwości.
- Ale musi być jakaś inna opcja... nie jestem w stanie
zebrać takiej sumy naraz! - zaprotestowała zrozpaczona.
Na Joaquinie najwidoczniej nie zrobiło to wrażenia.
Lucy przygryzła wargę.
- Czy oferta zapłacenia dużej części i spłata reszty
w ratach nie wystarczy jako dowód moich dobrych in­
tencji?
- Bez pisemnego zobowiÄ…zania wycofasz siÄ™ z tego
przyrzeczenia, gdy tylko wrócisz do Londynu.
- Nie, nie zrobiÄ™ tego. W tej chwili jedna z nierucho­
mości mojej... moich nieruchomości jest wystawiona na
sprzedaż...
- Jedyną twoją nieruchomością jest mieszkanie
w Docklands, i, z tego co wiem, nie jest w tej chwili zgÅ‚o­
szone do sprzedaży.
Nie wiedział więc o mieszkaniu, które Cindy kupiła dla
niej i dla matki. Oczywiście! Gdyby wiedział, mógłby się
domyślić, że Cindy miała siostrę blizniaczkę. Ale w takim
razie naleganie w sprawie sprzedaży nieruchomoÅ›ci mog­
ło być niebezpieczne. Lucy splotła ramiona, po raz kolejny
czując, że nie chce dłużej udawać swojej siostry. Ale
Joaquin sam zapewniÅ‚ jÄ…, że wyznanie prawdy jest niemo­
żliwe, gdyż on poinformowaÅ‚by narzeczonego Cindy je­
szcze przed Å›lubem o tym, jaka naprawdÄ™ jest jego wy­
branka.
- PozostaÅ‚Ä… część mogÅ‚abym spÅ‚acać w ratach - po­
wtórzyła, starając się wyglądać na pewną siebie.
62 DUMA I ULEGAOZ
- BiorÄ…c pod uwagÄ™ wiek Fidelia, nie jest to dobry
pomysł.
- Ale ja mogÄ™ udowodnić, że to wszystko jest wyni­
kiem nieporozumienia i że nie miałam zamiaru nikogo
oszukiwać! - wykrzyknęła. - Gdybym wiedziała, że Fide-
lio jest zarządcą, dlaczego miałabym uważać, że jest
w stanie rozdawać tak duże sumy?
- Bzdura. - Joaquin był już wyraznie zdegustowany
jej uporem. - Mario na pewno powiedział ci, że mój ojciec
zapisał Fideliowi dużą sumę w testamencie.
Lucy zbladła. Wreszcie zrozumiała, w jaki sposób Fi-
delio Paez był w stanie zebrać tak znaczne oszczędności.
Większość z nich odziedziczył po zmarłym ojcu Joaquina,
co zarazem sprawiło, że Joaquin miał bardzo osobisty
stosunek do caÅ‚ej sprawy. Jego rodzina zapewniÅ‚a Fidelio­
wi spokojnÄ… starość, a Cindy mu jÄ… zabraÅ‚a. Choć jej sio­
stra była chciwa i samolubna, nie była jednak oszustką!
On musi dostrzec różnicÄ™. Cindy nie skrzywdziÅ‚aby swo­
jego teścia świadomie.
- Mario nigdy nie wspominał o tym spadku! - rzuciła,
zaciskając pięści. - Wydajesz się zapominać, że Mario i...
Mario i ja spędziliśmy razem bardzo niewiele czasu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl