[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Serce biło mu szybko, kiedy to mówił. A mówił to, co
myślał. Jakie to dziwne, że życie dawało mu taką możliwość!
Właśnie teraz. Przeznaczenie rzucało go w ramiona kobiety, o
której nie przestawał myśleć, odkąd ją pierwszy raz zobaczył.
Małżeństwo było idealnym wyjściem z tego dziwnego
położenia, w jakim się znalezli.
- Jutro ogłosimy nasze zaręczyny, a przed końcem miesiąca
S
R
się pobierzemy. Nasze dziecko nie dozna żadnego wstydu. -
Zacisnął dłonie. - Zaplanujemy ślub od razu, może nawet w
przyszłym tygodniu...
- Nie mogę za ciebie wyjść - powtórzyła cicho, z dziwnym
uporem.
Jej ponowna odmowa była jak uderzenie w twarz.
- Ależ musisz. Nie widzisz tego? - zirytował się. Spojrzała na
chwilę w bok, jakby zbierała myśli.
- Zdaję sobie sprawę, że małżeństwo wydaje się w tej sy-
tuacji rozsądnym rozwiązaniem, ale wiem też, że w przyszłości
byśmy tego żałowali. Czulibyśmy się jak w pułapce, zmuszeni do
związku, którego żadne z nas nie chciało.
- W moim kraju zaaranżowane małżeństwa są bardzo częste.
Nieliczne są zawierane z miłości. Większość dopiero na nią
pracuje.
Okrutna ironia losu. To samo powiedział mu jego ojciec,
kiedy Elan osiągnął dojrzałość. Godna małżonka, życie pełne
obowiązków i wyrzeczeń. Odrzucił to wszystko w imię walki o
własne wybory, własne życie.
- A twoi rodzice byli szczęśliwi w małżeństwie?
Pytanie Sary dotyczyło najgorszych wspomnień Elana o
człowieku, który ograbił go z dzieciństwa.
- Nie. - Nie chciał jej okłamywać. Obróciła się, stając
S
R
naprzeciw niego.
- Więc doskonale wiesz, że małżeństwa z rozsądku nie
zawsze się kończą miłością. - Na ostatnim słowie lekko zadrżał jej
głos.
Miłość. Wątpił, czy rozpoznałby miłość, gdyby się z nią
kiedyś zetknął. Nawet niegdyś ukochani bracia, teraz byli dla
niego obcymi ludzmi - wszyscy oni byli ofiarami gry sił, jaką
prowadził ich ojciec.
- Co było nie tak w małżeństwie twoich rodziców? -zapytała
poważnie Sara.
O niektórych rzeczach nie powinno się mówić. Nie znosił
publicznego roztrząsania problemów. Ale wiedział, że Sara nie
pyta o to ze wścibstwa.
- Mój ojciec lubił sprawować władzę i dbał o to, żeby
wszyscy wokół wiedzieli, do kogo ona należy.
- I próbował kontrolować twoją matkę? - pytała ostrożnie.
- Tak. Mama była od niego dużo młodsza, była bystra i miała
niezależny umysł. Miała swój własny pogląd na to, jak żyć. - Elan
przełknął ślinę. Po wszystkich tych latach nadal miał przed oczami
jej pełen ciepła uśmiech. Lubił to wspomnienie, bo było jedynym
balsamem na samotność. - Ojciec nie znosił jakiegokolwiek
sprzeciwu.
- Więc się kłócili?
S
R
- Tak. O wiele rzeczy. Zawsze mawiał, że to jego dom i on tu
o wszystkim decyduje. Kiedy matka się sprzeciwiła, ukarał ją w
najokrutniejszy sposób. Odesłał daleko jej synów.
- Nie wyłączając ciebie - powiedziała, patrząc na niego. W jej
oczach dostrzegał niekłamane współczucie.
- Tak. Mama umarła wkrótce po naszym wyjezdzie, a kara
ojca była wymierzona w nasz wszystkich. Umarł jako samotny i
pełen żalu starzec. Stracił żonę i synów.
- To straszne.
Elan miał ogromną ochotę objąć Sarę i zanurzyć twarz w jej
włosy, ale jej postawa pełna dystansu zupełnie go odpychała.
Nie potrzebował od nikogo współczucia. Doświadczenie
okrucieństwa ojca i samotności wryło się głęboko w jego psychikę.
Nie potrafił już ani ofiarować, ani przyjąć miłości.
Widać Sara miała świadomość jego uczuciowej ułomności.
Była pełną życia, młodą dziewczyną, która chciała się związać z
człowiekiem, który będzie ją kochał, a nie takim, którego
samotność doszczętnie spustoszyła duchowo.
Przerwała jego ponure rozmyślania.
- Jeśli uważasz to za stosowne, odejdę z pracy.
- Nie - zaprotestował gwałtownie. Zrobiło mu się gorąco.
Sara cofnęła się w przestrachu, kładąc dłoń na brzuchu.
- Nie możesz opuścić pracy. - Myśl o jej ucieczce dosłownie
S
R
go paraliżowała. Oczami wyobrazni zobaczył, jak Sara się pakuje,
wsiada do pociągu i wyjeżdża z miasta. Jedynie małżeństwo mogło
temu zapobiec.
- Nigdzie nie pojedziesz. W twoim stanie nie ma mowy o
wsiadaniu do samolotu...
- Jeśli zostanę w pracy, chciałabym wypełniać obowiązki,
które mi wyznaczyłeś - odrzekła chłodno. - Nie ma mowy o
specjalnym traktowaniu. W przyszłym tygodniu lecę do
Meksyku...
Elan roześmiał się głośno.
- Nie możesz chodzić po pływającej platformie wiertniczej.
Tam jest niebezpiecznie i brudno.
- Nie bardziej niż wczoraj, kiedy to powiadomiłeś mnie o
nowych obowiązkach.
- Wczoraj nie byłaś w ciąży. - Przejechał dłonią po włosach. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]