[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Beau wyciągnął rękę, aby pogładzić jej policzek.
- Jesteś taka piękna - szepnął. Dotknął diamentowego kolczyka.
- Ładny. Czy kupił ci je ten facet we włoskim garniturze?
Strona 39 z 75
- Nie - odpowiedziała Alison surowo, chociaż domyślała się, że
Beau się z nią drażni. - Sama je sobie kupiłam.
- To dobrze. - Wodził palcem po łańcuszku naszyjnika od karku
aż do wisiorka w zagłębieniu między piersiami. - Ładnie ci w
diamentach. Zwłaszcza gdy jesteś tak ubrana jak teraz.
- Ja... nie jestem w ogóle ubrana - zauważyła bez tchu, czując
przyspieszony puls, kiedy jego palec zawędrował do sutka, który
natychmiast stwardniał w odpowiedzi. Czyżby rzeczywiście znowu
go pragnęła? Ale znała już odpowiedź. Właśnie tak. Jeszcze. I
jeszcze.
- Zauważyłem - powiedział Beau. - Właśnie tak wyglądasz
bardzo efektownie.
Ujęła jego głowę, przyciskając jego usta do swojej piersi. Nie
pamiętała już, o czym rozmawiali. Zresztą nie miało to znaczenia.
Oczywiście do deseru znowu nie doszło. Nie jedli również
śniadania w sobotę rano. Wybrali inną alternatywę - drzemkę
przeplataną kochaniem się aż do popołudnia, kiedy to głód wygonił
ich wreszcie z sypialni. Zjedli ser, schrupali krakersy i kromki
posmarowane musztardą Dijon. Przedtem jeszcze Beau musiał się
przekonać, jak smakuje musztarda na dolnej wardze Alison. A jak na
jej szyi. I na okrągłości jej piersi. Zakończyli kochaniem się w kuchni
- Alison siedziała na blacie, oplatając ciasno Beau rękami i nogami -
a ubrania były rozrzucone wszędzie wokół.
Beau postanowił dowiedzieć się w czasie weekendu wszystkiego
o Alison, zadając jej nie kończące się pytania o pracę, rodzinę,
przyjaciół, zainteresowania. Chociaż chętnie odpowiadała, nie
bardzo mogła zrozumieć, dlaczego z taką pasją chce się dowiedzieć
jak najwięcej.
- Domyślam się, że skończyłaś college, nie? - zapytał, gdy leżeli
na brzuchu w salonie, pochyleni nad „Chińczykiem". Na dworze bez
przerwy padał deszcz, co było dla nich zręczną wymówką - mogli
siedzieć w domu i cieszyć się sobą.
- Mam dyplom magisterski - potwierdziła Alison. - Nie
Strona 40 z 75
interesowała mnie praca naukowa i zdecydowałam się na pracę w
biznesie. - Podejrzewając, że Beau nie ma dyplomu, nie chciała go
krępować podobnymi pytaniami. Rzuciła kostką i przesunęła pionek
na planszy. Patrząc na ruch jej palców, Beau sam zaczął opowiadać:
- Miałem pieniądze na trzy semestry w college'u. Pojechałem na
krótko do Conway. Szybko znudziło mi się zakuwanie, prace
domowe - i wróciłem. Nigdy nie miałbym cierpliwości, żeby zdobyć
tytuł magisterski.
- I wtedy zacząłeś pracować w spółce energetycznej? - zapytała
Alison, opierając głowę na rękach.
Beau kiwnął głową, biorąc kostkę do ręki.
- Tak. Lubię być na powietrzu, dobrze zarabiam, pracuję z
kilkoma wspaniałymi facetami. To naprawdę dobra praca.
Rzucił kostką i mruknął z niezadowoleniem, kiedy jego pionek
wylądował na polu karnym.
Zamyśliwszy się nad tym, co powiedział, Alison przestała śledzić
grę. Już zdążyła się zorientować, że Beau jest inteligentny i
wyszczekany, że prawdopodobnie mógł zawsze robić to, na co miał
ochotę. Pracował jako monter, ponieważ to właśnie sprawiało mu
przyjemność. Zrobiło jej się głupio, że tak snobistycznie podchodziła
do jego pracy. Wprawdzie nie to było powodem, że tak uparcie
odrzucała jego poprzednie propozycje; po prostu czuła, że za mało
łączy ich ze sobą, by mogła wiązać się z takim człowiekiem.
Tymczasem czuła, że z każdą niemal minutą lubi go coraz bardziej.
A już na pewno nie ulegało wątpliwości, że fizycznie są bardzo
dobrani!
W niedzielę wyszli tylko na lunch, poczym wrócili do mieszkania
Alison, by spędzić razem resztę dnia. Dyskutowali o muzyce i o
filmach, książkach i programach telewizyjnych, śmiali się
opowiadając sobie historyjki z dzieciństwa i wrażenia z pierwszych
randek. Co pół godziny włączali radio. Beau nie miał nic przeciwko
rockowi, ale narzekał, że muzyka klasyczna nudzi go straszliwie.
Alison podobała się raczej muzyka country-pop, ale gdy słuchała
Strona 41 z 75
niektórych wybranych przez niego piosenek, aż się w niej coś
skręcało. No trudno. I tak cudownie spędzała czas. Beau też
wyglądał na szczęśliwego.
Oboje jakby nie zauważali, że weekend zbliżał się do końca.
Nadszedł poniedziałek, a wraz z nim normalne obowiązki
zawodowe. Beau pożegnał Alison w poniedziałkowy poranek
długimi, pełnymi żalu pocałunkami i zapewnieniem, że któregoś
dnia wybiorą się do kina i na obiad. Alison przystała na to z radością,
ale posmutniała, kiedy została sama. Już zaczęła odczuwać jego
brak.
Wyszła do pracy jak dawniej - w codziennym ubraniu, z upiętymi
włosami, z ustami ułożonymi w grymas, który uznała za niezmiennie
głupi. Wiedziała, że nigdy już nie będzie myślała o Dniu
Zakochanych jak dawniej - Beau odmienił go w czarodziejskie
wspomnienie.
Mary Lou siedziała już jak zwykle przy swoim biurku. Podniosła
głowę.
- Dzień dobry. Jak się udał weekend?
Alison spłonęła rumieńcem, zastanawiając się, czy rzeczywiście
tak wiele się zmieniło od piątku wieczorem. Jej rumieniec wzmógł
czujność Mary Lou.
- A... kartoteka Hinsona? - Alison próbowała skoncentrować się
od razu na sprawach zawodowych.
- Wszystko leży na twoim biurku.
- Dzięki. - Alison pośpieszyła do swojego pokoju. Z trudem
wytrzymała piętnaście minut, po czym podniosła słuchawkę i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]