[ Pobierz całość w formacie PDF ]
okrakiem i wypełnić ją, żeby oboje wiedzieli, że należą do siebie.
Pragnienie wzięcia jej w ten sposób doprowadzało go do szału. Spotkał
ją zaledwie tydzień temu. A jednak nic nie wydawało się szalone, może
oprócz przegranej bitwy z siłą, która była zbyt potężna, by się jej
opierać.
Zaczął rozpinać jej dżinsy, a ona nie protestowała. Zadrżała, gdy
powoli odpinał zamek, ale kiedy zawahał się, zacieśniła swój uścisk,
przygryzła mu dolną wargę i drażniła ją językiem. Dotknął aksamitnej
skóry płaskiego brzucha i całe jej ciało pochyliło się ku niemu w
odpowiedzi na tę pieszczotę.
- Annie, będę się z tobą kochać - wymruczał. - To musi się stać.
Słyszała te słowa i zastanawiała się, czy były ostrzeżeniem, na które
powinna zareagować. Ale nie miała siły, by na nie zważać. Pragnęła,
aby Matt ją kochał, choć tylko fizycznie i przez krótką chwilę.
Palce Matta przesunęły się w dół, kiedy nagle rzeczywistość
przerwała pieszczoty, wdzierając się w nieznajomym warkotem,
którego Matt powinien był oczekiwać. Klnąc cicho, cofnął ręce i po
prostu przytrzymał dziewczynę w swych ramionach.
- Współcześni kowboje, kochanie - zamruczał - Zbliża się helikopter,
z którego pilnują stada. Nie wiem, co się ze mną, do diabła, stało.
Powinienem był pamiętać, że są w pobliżu.
Nagle Annie poczuła, że całe jej ciało stanęło w płomieniach nie
spełnionego pragnienia... i całkowitego upokorzenia. Kiedy podniosła
wzrok na szybko zbliżający się śmigłowiec, zalała ją fala wstydu. Matt
musiał wiedzieć, że ten helikopter się pojawi - pomyślała. - Nie jest to
przypadek". Zaczęła walczyć o uwolnienie się z jego ramion.
- Puść mnie! - krzyknęła, kiedy nie chciał jej uwolnić. - Do cholery,
puść mnie! Wygrał pan, panie Harper. Powiem Victorii, że ostatecznie
zmusił mnie pan do rezygnacji. Osiągnął pan swój cel. Czy nie może
mnie pan pozostawić z tą odrobiną dumy, którą zachowałam?
Zaszokowany jej słowami i nienawidząc się za to, że stracił kontrolę
nad sobą... lub inaczej, przyznał szczerze, za to, że utracił ją w
RS
84
niefortunnym momencie na otwartej przestrzeni, Matt puścił Annie i
pozwolił jej zeskoczyć z konia. Podnosząc kapelusz i pospiesznie
zapinając dżinsy, popędziła do Białej Gwiazdy. Klacz pasła się
zadowolona i nieomal rozbawiona całym tym zamieszaniem, które
zresztą wywołała. Po raz pierwszy w życiu Matt poczuł, że mógłby
udusić konia.
Helikopter był już nad nimi i latający kowboje pomachali im, akurat
wtedy, gdy Annie wskoczyła na siodło, skierowała klacz w stronę
rancza i spięła ją ostrogami tak, że koń od razu przeszedł w galop.
Matt bez entuzjazmu zareagował na gest powitania z helikoptera i
ruszył za Annie w odpowiedniej odległości, by mieć ją na oku w razie
jakiegoś nieoczekiwanego wypadku. Chciał dogonić ją i wytłumaczyć,
że nie udawał. Ale wiedział, że mądrzej będzie zostawić ją samą w jej
szaleńczym galopie. Pozostał w tyle.
Zanim dojechał na ranczo, miał czas, żeby przemyśleć sytuację, w
jakiej się znalazł. Poczuł na sobie zmysłowość Annie. Posmakował
tego, co mogliby ze sobą dzielić.
Zaczynał kochać tę kobietę. Bardzo. Ale dzięki głupiej deklaracji
wojny i dziecinnej kampanii brudnych sztuczek, mających usunąć ją ze
sprawy, nie dałby ani centa za swoje szanse przekonania jej o
prawdziwości swoich uczuć.
Jedyne, co mógł zrobić, to porozmawiać z Victoria. Przy odrobinie
szczęścia dotrę do niej przed Annie - pomyślał - Może matka zrozumie
w końcu, że sytuacja stała się nie do zniesienia. Może pozwoli Annie
odejść z tej sprawy i nawet powie coś w mojej obronie".
Jego nadzieje wzrosły, kiedy godzinę pózniej udało mu się dopaść
Victorie, podczas gdy Annie przebierała się w swoim pokoju. Ale po
krótkiej pogawędce z matką znalazł się znowu w punkcie wyjścia.
Victoria nie zamierzała mu pomóc
Po póznym lunchu w niedzielę, Matt udał się do zagrody, by
porozmawiać z pracownikami. Annie i Victoria zasiedziały się przy
kawie przy stoliku pod parasolem na wewnętrznym dziedzińcu rancza.
Annie milczała zastanawiając się, co robić, aby Victoria wreszcie jej
wysłuchała i uwolniła z obietnicy wytrwania przy sprawie bez względu
na okoliczności. Przyznanie się do tego, że zaczyna być emocjonalnie
zaangażowana, nie rozbiło chłodu tej kobiety.
RS
85
- Moja droga - rzekła Victoria z wyrozumiałym uśmiechem i
poklepała Annie po dłoni - w takim razie jesteś dla mnie tym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]