[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Liście ponad ich głowami mieniły się jak ze złota, kiedy padały na nie promienie
słońca. Serce Liv biło mocno.
- Jo - szepnęła i nigdy potem nie była w stanie zrozumieć, skąd jej się wzięło tyle
odwagi. - Jo, czy to prawda, co Finn mówi? %7łe wszystkie szesnastoletnie dziewczyny już się
całowały z chłopakami?
- Nie, to takie gadanie.
- Ale, Jo, ja bym chciała być taka sama jak inne dziewczyny. Czy nie mógłbyś mi
wyświadczyć tej przysługi? Teraz.
Jo zmarszczył brwi. Jego urodziwa twarz niczym magnes przyciągała jej wzrok.
Ciemne włosy ostro kontrastowały z kolorem żółtych liści i błękitnego nieba.
- Czemu by to miało służyć, Liv?
Wargi jej drżały.
- Jesteś moim jedynym przyjacielem. Czy jestem taka beznadziejna, że nawet ty nie
chcesz mnie pocałować? Nie prosiłam cię, żebyś to robił z uczuciem. Bo dla ciebie to nic nie
znaczy, a ja bym tak chciała wiedzieć, jak to jest, kiedy chłopak całuje. Wszystkie
dziewczyny wciąż gadają tylko o tym, a ja słucham i uśmiecham się głupkowato, bo nawet
pojęcia nie mam, o czym jest mowa! A poza tym chciałabym, żebyś to właśnie ty pocałował
mnie pierwszy, nikt inny nie jest mi bliższy od ciebie. Możesz to zrobić dlatego, że jesteśmy
przyjaciółmi, z żadnego innego powodu.
O rany boskie! Co ja wyprawiam, pomyślała przerażona. %7łeby tak żebrać. To pewnie
dlatego, że on siedzi tak oszałamiająco blisko, to sprawiło, że przychodzą mi do głowy sza-
lone pomysły...
Odwróciła głowę.
- Rozumiem, oczywiście, że to idiotyczne z mojej strony - bąknęła. - Wygłupiłam się
jak jeszcze nigdy. Czy mógłbyś być tak dobry i zapomnieć o wszystkim?
Delikatnie ujął jej twarz i odwrócił ku sobie, po czym spojrzał w jej zawstydzone
oczy. Przesunął wzrok na jej włosy, a potem na usta i na brodę, która drżała leciutko.
- Dziecinko droga - powiedział czule. - Mała dziewczynko, w której budzą się
prawdziwe kobiece tęsknoty.
Oczy Liv stawały się coraz większe w miarę, jak twarz Jo przybliżała się do jej twarzy.
Zesztywniała z wrażenia, palce obu rąk wbijała w trawę, na której siedzieli. On to zrobi,
myślała w panice. Zrobi to!
Delikatnie musnÄ…Å‚ palcami jej policzek.
- Nie bój się, Liv - powiedział cicho. - To nie takie straszne. A może już nie chcesz?
Skinęła głową, wciąż wytrzeszczając oczy. Serce tłukło się w piersi, jakby miało
pęknąć. Zielonożółte oczy Jo znalazły się tuż przy jej oczach i nagle poczuła dotyk jego warg.
Przeniknął ją gwałtowny gorący dreszcz i zarzuciła mu ręce na szyję. Zapomniała, że są
jedynie przyjaciółmi, pragnęła, żeby nigdy nie przestał, nieoczekiwanie stwierdziła, że po-
całunek zmienił charakter. Z delikatnego, przyjacielskiego dotyku warg przeradzał się w pełne
namiętności całowanie. Jo, nie uwalniając jej ust, przechylił głowę w bok, palce wbił mocno
w barki Liv.
Nagle puścił ją gwałtownie, niemal odepchnął. Czuła, że drży, oddychał ciężko.
- To był bardzo niemądry eksperyment, Liv - stwierdził krótko. - Nigdy więcej tego
nie rób.
- Nie - szepnęła wstrząśnięta i nieszczęśliwa. - Wybacz.
- To moja wina - westchnął. - Po prostu nie przypuszczałem...
Ale czego nie przypuszczał, Liv się nie dowiedziała. Przez chwilę siedzieli obok siebie
bez ruchu, on ciągle odwrócony, a ona wpatrzona w niebo.
W końcu Jo wstał.
- Chodz - powiedział, podając jej rękę.
Szła przed nim do miejsca, gdzie zostawili konia. Odwiązali go w milczeniu i
usadowili się oboje na jego grzbiecie. Przez co najmniej kilkanaście minut żadne nie
wypowiedziaÅ‚o ani sÅ‚owa. Ale kiedy wyjechali z lasu i zobaczyli przed sobÄ… Månedalen, Liv
odwróciła się. W jej oczach pojawiły się wesołe ogniki i wybuchnęła śmiechem. Wargi Jo
drgały podejrzanie.
- Widziałeś kiedyś ludzi tak śmiertelnie poważnych jak my? - spytała.
- Nie, ale musieliśmy wyglądać co najmniej idiotycznie - odparł i roześmiał się także.
Wszystko między nimi wróciło do normy.
- Nie powinnaś tego, co się stało, przyjmować z taką egzaltacją, Liv - rzucił. - Ja
jestem mężczyzną, a ty, mimo że wciąż taka dziecinna, masz jednak w sobie sporo
kobiecości. To wszystko. I nie ma to większego znaczenia.
- Myślisz, że sprawiam wrażenie egzaltowanej i specjalnie przejętej? - zapytała z
uśmiechem, ale czuła ukłucie w sercu. To nie ma znaczenia, powiedział. Nie, dla niego nie
ma...
Nagle Jo zatrzymał konia tak gwałtownie, że Liv o mało nie spadła na ziemię.
Okrążyli właśnie duży występ skalny. Tuż przed nimi stało dwóch mężczyzn. Jeden trzymał w
ręce myśliwską strzelbę.
I celował wprost w nadjeżdżających. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl