[ Pobierz całość w formacie PDF ]
milczeniu, wreszcie odezwała się, wyraznie zaintrygowana porzuconym
uprzednio wątkiem:
- Dlaczego sądzisz, że nie wyjdę za mąż?
- Wyjdziesz, ale nie za żadnego z tych fagasów. Z żadnym nie
sypiasz, a skoro oni nie mają nic przeciwko temu i skoro nie przeszkadza
im, że spotykasz się z oboma, to żadnemu z nich tak naprawdę na tobie
nie zależy. Tobie potrzebny jest mężczyzna, który nie może bez ciebie
żyć, dziecino. Którego skręca z pożądania na sam twój widok. Który
przyprawia cię o drżenie i doprowadza do utraty zmysłów. Masz
niemałe potrzeby, Emmo.
Zauważył, że jej skóra znów pokryła się gęsią skórką, więc zacisnął
wokół niej nogi. Delikatnie i niezbyt gwałtownie, żeby jej nie wystraszyć,
na tyle jednak mocno, by mogła wyraznie poczuć na sobie jego gorące
uda. Nie wiedział, skąd wzięła się u niego tak intensywna reakcja; nie
miał pojęcia, skąd ta namiętność, którą poczuł nagle do tej dziewczyny.
Pojmował tylko, że jej pragnie coraz mocniej, że wszystko inne przestaje
mieć dla niego znaczenie, a liczy się tylko Emma, jej łagodna twarz,
delikatne dłonie, długie nogi, drobne piersi i oczy, które sprawiają, że
gotów jest oddać za nią życie.
Te właśnie oczy spojrzały teraz na niego z niepokojem. Emma
zorientowała się, że jest uwięziona, wciąż jednak nie chciała przyznać się
do porażki.
- To wszystko? - spytała z wysiloną beztroską.
- O co pytasz?
- Nie masz nic więcej?
- Nie. Ach, jeszcze tylko to. - Oswobodzonymi wcześniej rękoma
podwinął koszulkę i sięgnął za pasek dżinsów. Wyciągnął płaski pistolet i
położył go na jej dłoni.
- Jest ciepły.
- Gorący. Ogrzałem go własnym ciałem.
Odsunęła się od niego. Nie zaprotestował. I tak nie miała dokąd
39
RS
uciec.
Podniósł się z krzesła, stanął na wprost niej. Emma wciąż nie ruszała
się z miejsca. Patrzyła na niego zdezorientowana i czekała.
- Co teraz zrobisz? - spytała niepewnie.
- Rozbiorę się - odparł i zdjął czarną, bawełnianą podkoszulkę. Krew
z draśniętej nożem szyi zabrudziła mu tors, bał się więc, że dziewczyna
zemdleje, ona jednak zbladła tylko trochę i wyszeptała:
- Nie chciałam...
- Wiem. Noża używasz tylko w kuchni, prawda? - Wyciągnął do niej
rękę. - Czy teraz możesz mi pomóc?
- To podstęp, Dubois - zaprotestowała nieśmiało. - Pamiętasz
chyba, czy masz tu apteczkę, czy nie.
Schwycił ją za nadgarstek, przyciągnął lekko do siebie.
- Nie mówię o takiej pomocy.
- Czego więc chcesz? - spytała, patrząc na niego z obawą.
- Pocałuj, wtedy przestanie boleć - wyszeptał, po czym wyciągnął
ręce i najspokojniej w świecie zaczął rozwiązywać związane w supeł poły
jej bluzki.
- Luc... - szarpnęła się, ale bez przekonania.
- Cii... Nie ruszaj się. Tylko pogorszysz sprawę.
- Dlaczego to robisz?
- Kiedy kocham się z kobietą po raz pierwszy, lubię, żeby była
zupełnie naga.
- Po raz pierwszy?
Wiedział, że Emma zadaje te pytania celowo, żeby opóznić to, co i tak
było nieuchronne. Jemu jednak nie chciało się z nią kłócić ani jej
ponaglać. Nie musiał przecież się spieszyć. Rozwiązał węzeł i zsunął z jej
ramion bluzkę oraz to, co pozostało z biustonosza.
- Cudownie... - wyszeptał. - Po prostu wspaniale - dodał jeszcze, po
czym przytulił ją do siebie, by poczuć nagie piersi Emmy na swoim
torsie.
40
RS
ROZDZIAA PITY
oże, co ja wyprawiam?
Dlaczego pozwalam mu na to wszystko?
BEmma znała odpowiedz na te pytania.
Rozbierał ją i pieścił mężczyzna, wobec którego jeszcze przed chwilą
czuła strach i obrzydzenie. Który porwał ją, który groził jej nożem i
któremu nieobca była brutalna przemoc, a który mimo to wciąż budził w
niej niepojętą fascynację. Sądziła naiwnie, że uda mu się go
przechytrzyć, on jednak cały czas panował nad sytuacją. Bawił się tylko
jej kosztem, podczas gdy jedyne, czego pragnął, to się z nią przespać.
A jednak mimo wszystko nie mogła zaprzeczyć, że jej to schlebiało.
Mało tego, czuła się pobudzona, rozpalona, głodna jego dotyku. Choć
wiedziała, że to szalone, że to być może jakaś odrażająca perwersja,
zamierzała pozwolić mu na wszystko!
Zamiast myśleć o tym, jak się wydostać z tej pułapki, martwiła się
tym, iż tak dawno się z nikim nie kochała, że zapomniała chyba, jak się
to robi. Obawiała się, jak wypadnie w oczach szpiega, mężczyzny, który z
niej drwił i który zdawał się czerpać tępą, samczą satysfakcję ze swej
przewagi.
To było takie ohydne, takie upokarzające. Nie mogła nawet próbować
go zniechęcić, leżąc sztywno niczym manekin, jak podczas ostatniej
nocy, którą spędziła z mężczyzną. Niestety, Larry Talbot, ów wybranek z
kancelarii Kelton & Kelton", który zaliczał po kolei wszystkie prawniczki
wyższego szczebla, był w porównaniu z Lukiem Dubois zaledwie mizerną
namiastką prawdziwego mężczyzny.
A może z nią było coś nie tak? Może nie miała ochoty sypiać z
Philipem ani z Jamesem nie dlatego, że gorzko rozczarowała się w
stosunku do męskiej uczciwości, lecz dlatego że podświadomie tęskniła
do mocniejszych wrażeń niż te, który byli jej w stanie zapewnić dobrze
ułożeni koledzy po fachu? Na Boga, czy jej przeznaczeniem była nie
miłosna finezja, lecz brutalny gwałt dokonany przez bezwzględnego
41
RS
gladiatora? Ale jaki gwałt, kiedy sama była gotowa pozwolić mu na
wszystko!
Och, lepiej by było, gdyby zabił ją którąś ze swych wyrafinowanych
broni. Na przykład pistoletem, tym ciepłym... Ogrzałem go własnym
ciałem..."
- Puść mnie - zażądała gwałtownie.
- Dlaczego?
- Nie chcę tego.
- Dlaczego? - zapytał znowu, przesuwając opuszkami palców po
gładkiej skórze jej ramion. Na jej nieszczęście i zgubę, było to aż nazbyt
przyjemne.
- Prowadzę spokojne życie, nie chcę iść do łóżka ze szpiegiem -
odparła, choć zdawała sobie sprawę, jak żałośnie musi to brzmieć w jej
ustach. I rzeczywiście - Luc uśmiechnął się kpiąco i powiedział łagodnie
jak do dziecka:
- To chyba nie jest prawdziwy powód.
- Jak to nie jest?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]