[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzi na pozdrowienie. Użyjemy kinetyki?
Ich względne prędkości wynosiły tysiące kilometrów na
sekundę, więc pewny strzał uderzyłby z nuklearną siłą.
- Jeszcze nie - odpowiedział Belazir po namyśle. - Daj
mi go na wizję.
Obraz pojawił się przed nim kilka sekund pózniej. Wtedy
uwidoczniło się zacofanie, które zamknęło ich we wszech-
świecie Einsteina. Ich oczom ukazała się spłaszczona sferoida,
całkiem mały statek. Sądząc po rozmiarach zewnętrznych
jednostek napędowych, był dość szybki, a poza tym solidnie
wykonany i prawie nowy. I kompletnie nieuzbrojony, o ile
wierzyć detektorom. Z pewnością nie był tak przystosowany
do raptownych tranzytów w atmosferze, jak tych samych
rozmiarów statek wojenny Kolnan.
- Mają mały laser - stwierdził Serig. - Z typu tych do
rozbijania meteorytów. Poza tym nic więcej.
- Czy on jest martwy?
- Kabina jest na szesnastu stopniach - odpowiedział
i sięgnął do pulpitu. Obraz na ekranach rozdwoił się. Na
zdublowanym wizerunku statku pojawiły się pstrokate kolory
charakterystyczne dla badania podczerwienią, mającego po-
kazać zmiany temperatury.
- %7ładnej odpowiedzi na pozdrowienie - rozważał Be-
lazir, skubiąc dolną wargę. - Zbyt interesujące, by to po-
minąć. Wszystkie statki, ustalić prędkość względną zero i za-
trzymać się.
- Wielki lordzie - odezwał się oficer łączności. - Wiek
Ciemności odpowiada imperatywnym kodem.
- Przełącz go.
Belazir pokiwał głową. Dokładnie tego się spodziewał. Na
ekranie ukazała się twarz bardzo podobna do mego.
- Aragiz t Varak- powiedział mężczyzna.
Przywitał się z nim jak równy z równym, pełnym osobistym
i subklanowym imieniem. W kontaktach towarzyskich była to
poprawna forma, gdyż t Varakowie stanowili jeden ze szla-
chetnych rodów Wielkiego Klanu, lecz w kontaktach służ-
bowych taka forma była uchybieniem. Jeden z problemów
rodzinnego biznesu.
- T Varak - odpowiedział Belazir, przypominając mu
o tym.
W przypadku kontaktu towarzyskiego odpowiedziałby wła-
snym pełnym imieniem.
- Dlaczego się zatrzymujemy? - zapytał mężczyzna,
a ponieważ Belazir czekał w milczeniu, dodał: - Sir.
- Ponieważ jest tu potencjalny łup o olbrzymiej warto-
ści - wyjaśnił uprzejmie Belazir. - chcemy się do niego
dobrać.
- Pocisk jest szybki. - A Ojciec Chalku jest niecier-
pliwy, niedopowiedziana myśl była wystarczająco jasna.
- Pocisk jest rozrzutnością - odpowiedział Belazir
i uśmiechnął się szyderczo. Aragiz wydawał się lekko zanie-
pokojony. - Ale twój sprzeciw został przyjęty. W związku
z tym ty i twój statek nie będziecie domagać się udziału
w trofeach.
Twarz Aragiza zastygła w wyraz.ie nieodgadmonej kamien-
nej maski. Głupiec, pomyślał kapitan Panny Młodej. Wszyscy
z Wieku będą to obserwować, gdy Panna Młoda przekaże im
bezpośrednią transmisję z oczyszczania statku. Nietknięty ła-
dunek mógł okazać się bardzo cennym łupem, a co dopiero
nowy, szybki statek, nadający się do przerobienia na rodzinny
środek transportu lub transportowiec desantowy. Niezależnie
od tego, jak dobrze był urodzony lub jak bardzo bezwzględny,
kapitan nie mógł pozwolić sobie na zbytnie lekceważenie
interesu załogi. Nie wspominając już krewnych, którzy za-
jmowali większość stanowisk dowódczych.
T Varak właśnie ostro zredukował szansę utrzymania swej
pozycji. Ręka Belazira ucięła zarówno jego protesty, jak
i łączność między statkami.
- Serig - powiedział, pozwalając sobie na nieco ponury
uśmiech satysfakcji. - Przejmiesz grupę desantową. Jedna
szalupa, trzech wojowników. Przez cały czas pełen podgląd.
Serig wyszczerzył białe zęby, kontrastujące z jego hebano-
wą cerą. Pochodząc z mniej szlachetnego rodu, mógł jawnie
okazać zadowolenie z pognębienia t Varaka.
- Może na pokładzie będzie jakaś dziwka - powiedział.
Zluza obróciła się i otworzyła.
Serig na Marid skinął za siebie, na swoich trzech kom-
panów. Czuł się dobrze - swobodny, spokojny i szybki -
a broń plazmowa leżała mu w rękach, jakby była przedłuże-
niem jego ciała. Nic nie wpływało na mego tak doskonale,
jak napięcie tuż przed walką - nawet seks, bogactwo czy
satysfakcjonująca zemsta. Zwiadomość, że jego pan będzie
obserwował przebieg akcji przez czujniki hełmu, była dodat-
kową premią. Cokolwiek zdziała, nie będzie to kolejnym
małym bajtem w chaotycznym młynie zniszczenia na ol-
brzymią skalę. Będzie to wyłącznie jego akcja - obserwowana
przez dowódców i oficerów wszystkich czterech statków.
- Teraz!
Trzy postacie w ciemnych pancerzach bojowych szybko
i sprawnie wtargnęły do śluzy. Pokład zadzwięczał pod ich
butami, gdy wylądowały w polu wewnętrznym. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl