[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zimną twarz pokryła gęsta sieć drobnych zmarszczek, tak że przypominał drewnianą rzezbę
wystawioną na działanie wiatru. Ale na wzmiankę o flocie Kof w oczach bły-snęła mu iskierka
nadziei. Wyprostował się nieznacznie i poszedł ze strażnikami nie stawiając oporu, prawie
zadowolony, że wraca do swej kajuty.
Gene odwiedził Yanuka. Czarownik siedział na krześle obok łóżka, na którym leżały trzy gliniane
laleczki. Czwartą, zgniecioną, trzymał w ręku, przywracając jej pierwotny kształt.
Yanuk powiedział Gene podejrzewam, że zachciało ci się żartów. Te lalki są dla ciebie
najprawdopodobniej czymś normalnym, ale wystraszyłeś naszych ludzi. Słyszałeś te wrzaski,
prawda? Froarowi niemal udało się uciec. Chciał wyskoczyć przez burtę.
Yanuk odłożył lalkę.
Słyszałem jakieś okrzyki, ale myślałem, że to wrzeszczy Froar. Chciałem się z nim trochę
podrażnić. Wyśmiewał się ze mnie; powiedział, że nie zdołam pomóc księżniczce.
Postanowiłem, dać mu nauczkę!
Gene odwrócił się, by wyjść.
Cóż, na przyszłość korzystaj ze swych magicznych umiejętności wyłącznie wtedy, gdy trzeba będzie
pomóc księżniczce.
Oczy Yanuka posmutniały. Wstał z krzesła, podszedł do Gene'a i położył mu łapę na ramieniu.
Gniewasz się na mnie? Myślałem, że sprawię ci przyjemność. Nie złość się, proszę.
Tęsknię za domem. Tylko ty jesteś moim przyjacielem.
Głos czarnoksiężnika był tak żałosny, a jego dziwaczne oblicze tak zasmucone, że Gene musiał się
uśmiechnąć. Poklepał Yanuka.
Mówiąc szczerze, nie jestem na ciebie zły. Ale nie rób tego więcej.
Yanuk poważnie i uroczyście potrząsnął głową.
W porządku, już nie będę.
Gene skinął mu przyjaznie ręką i poszedł do kabiny Siwary. Księżniczka siedziała przy swoim niskim
stoliku, wpatrując się zamyślonym wzrokiem w znaki, wyrysowane na skrawku papieru. Podniosła
oczy na Gene'a i wyciągnęła do niego rękę.
Co to takiego? zapytał, patrząc na kartkę.
Snuję różne przypuszczenia... i martwię się powiedziała. Na przykład, co zrobimy, gdy Orcher
będzie zbyt pochłonięty swoimi sprawami i nie usłyszy naszego wezwania?
Wierzę, że kiedy obiecywał pomoc, mówił to szczerze, ale nie sądzę, byśmy mogli spocząć na
laurach i nic nie robić, powierzywszy mu całkowicie nasz los. Spisałam więc to, co możemy
przedsięwziąć, kiedy dotrzemy do Nanich, o ile zdołamy dopłynąć tam przed flotą Kof
prze-biegła wzrokiem zapisane kolumny.
Gdzie jest klejnot? zapytał Gene.
Pochyliła się, unosząc fałdy sukni. Okrągły kamień zabłyszczał w żółtym blasku lampy, wewnątrz
niego jaśniały zimne, błękitne gwiazdy. Gene chwycił go i nieco przesunął. Pozornie kamień
wyglądał jak zwykły klejnot. Jego zimne błyski w niczym nie przypominały ży-wych płomieni
Orchera. A przecież Orcher powiedział, że kamień zawiera cząstkę jego mocy, która zostanie
uwolniona, kiedy go się rozbije. Ta cząstka przywoła Orchera, który przybę-
dzie, by pomóc im w największej potrzebie.
A przecież w wyglądzie kamienia nie było nic niezwykłego.
Siwara traktowała talizman równie sceptycznie jak Gene.
Oczywiście widzieliśmy, jak Orcher stworzył ten klejnot z pyłu na podłodze świątyni
powiedziała. To powinno nas przekonać. Nie wątpię, że gdy roztrzaskamy kamień, Orcher
nadejdzie. Sądzę, że dając go nam, miał przynajmniej taki zamiar. Ale czy rzeczywiście to zrobi?
spojrzała na Gene'a. Czy będzie... pamiętał? Cóż znaczy dla niego czas? Cóż zna-czymy dla niego?
Nazwał nas słabymi stworzonkami, powiedział, że tak naprawdę to się nie liczymy. Jego decyzja o
udzieleniu nam pomocy mogła być zwykłym kaprysem, o którym już dawno zapomniał. A więc
planuję, co powinniśmy sami zrobić, by uratować się w razie niebezpieczeństwa.
Słyszałaś te krzyki? Yanuk bawił się swoimi glinianymi figurkami. Wystraszył straż-
ników Froara i ten wydostał się na pokład. Próbował rzucić się do morza.
Przeniosła wzrok ze swojej listy na twarz ukochanego.
Nie, nie słyszałam. Ale... ale to niedobrze. Nie chcemy, żeby Froar uciekł. Jej spojrzenie zrobiło
się twarde. Nie po tym, co zrobił Kaspelowi! Zmierć w morzu to dla niego za mało! Chcę, żeby żył,
i żałował swego czynu. Odłożyła kartkę. Pójdzmy lepiej do niego.
Gene uniósł się, pomagając jej wstać.
Powiedz mi, Siwaro, czemu zawsze siadasz na poduszkach? Nie uważasz, że z krzesła byłoby
trochę łatwiej wstawać?
Masz zupełną rację przytaknęła. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. W dawnych czasach,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]