[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Gryffindoru, dopóki nie walnęłam z pełną siłą w plecy Jamesa z cichym uch! Zatrzymał się i
patrzył na coś przed portretem.
- James, co& - zaczęłam. Wtedy zauważyłam, w co się wpatrywał. Wytrzeszczałam oczy.
 A niech mnie&
Tam, z pogniecionymi ubraniami, rozczochranymi włosami i silnym zapachem alkoholu w
powietrzu, leżała Elisabeth Saunders, zwinięta w kłębek pod dziurą portretu.
46
Nie poruszała się, ale widziałam nieregularne opady jej klatki piersiowej, więc
wiedziałam przynajmniej, że nie jest martwa. Stałam zmrożona w miejscu za Jamesem,
obserwując zwiniętą figurę Elisabeth sponad jego ramienia. Przez kilka sekund James
również wyglądał na zbyt oszołomionego by się ruszyć. Potem usłyszałam jak głęboko
wzdycha i podszedł do jej leżącej figury. Nie wiedząc co zrobić innego, podążyłam za nim.
- Jasna cholera, Lizzie  mamrotał James, gdy powoli podeszłam, odgarniając parę
pasemek blond loków z jej twarzy.
Lizzie?
Nigdy wcześniej nie słyszałam, by ktokolwiek ją tak nazwał  nawet Carrie. Choć to nie
tak, że spędziłam z nią tyle czasu, by to usłyszeć. Ale było to tak dziecięce, dziewczęce,
niewinne imię& w ogóle nie Elisabeth Saunders. Przynajmniej w ogóle nie Elisabeth, którą ja
znałam. James z nią chodził, więc przypuszczam, że to ustanowiło używanie przezwiska.
Ale mimo to& Lizzie?
- Czy ona& - zaczęłam, w końcu znajdując swój głos, gdy James delikatnie starał się ją
obudzić. - Myślisz, że nic jej nie jest?
Przez chwilę James nie odpowiadał; dalej lekko potrząsał Elisabeth, cicho mówiąc
 Lizzie że musi wstać.  Sądzę, że tylko zemdlała  mruknął parę sekund pózniej. Skinęłam
głową, starając się nie zrobić odruchu wymiotnego, gdy silny smród dotarł do mojego nosa.
Było mi niedobrze. Szybko przypominając sobie o mojej różdżce, wyciągnęłam ją i rzuciłam
Czar Czyszczący, wzdychając z ulgą, gdy zapach nareszcie zaczął znikać.
- Dobre myślenie  powiedział James, widocznie myśląc, że zrobiłam to przez wzgląd na
Elisabeth. Wtedy to do mnie dotarło  właśnie znalezliśmy dziewczynę, zemdloną i wyraznie
pijaną, poza pokojem wspólnym po godzinie policyjnej. Samo to zostawiało jedynie około
milion złamanych zasad. A także McGonagall była nadzwyczajnie surowa w związku z
zażywaniem alkoholu. Gdy byłam na piątym roku, było ogromne zwycięskie przyjęcie po
szczególnie wyczerpującym meczu Gryffindor kontra Slytherin i ktoś przemycił litry Ognistej
Whisky i mocne ALE na imprezę. Pod koniec nocy wszyscy od maleńkich trzecioroczniaków
do doświadczonych siódmoroczniaków byli bardziej niż trochę podchmieleni. Kiedy
McGonagall przyszła pózniej w nocy, by znalezć grupę czwartoroczniaków grających w grę,
którą lubili nazywać  Kwa, Kwa, Pij , rozpętało się piekło. W całym swoim życiu nigdy nie
widziałam tak rozwścieczonej McGonagall. Od tamtego czasu jakiekolwiek picie w Wieży
Gryffindoru musiało być całkowicie ciche. W zeszłym roku, kiedy jakiś siódmoroczny schlał
się po dosyć złej awanturze ze swoją dziewczyną i McGonagall go przyłapała, został wysłany
do domu i zawieszony na tydzień.
Jeżeli McGonagall o tym usłyszy, nie mam wątpliwości, że to samo, jeśli nie coś
gorszego, stanie się z Elisabeth.
47
Pytaniem było, co ja z tym zrobię?
Myśli Jamesa zdawały się popłynąć do tego samego miejsca, co moje, bo kiedy wróciłam
spojrzeniem do niego i Elisabeth, patrzył prosto na mnie, jego twarz bez wyrazu. Powoli
wstał nie przerywając kontaktu wzrokowego.
- Ja& ja wiem, że nie dogadujesz się dobrze z Elisabeth  odezwał się niepewnym tonem.
 Ale& McGonagall oszaleje, Lily. Oszaleje.  Umilkł, gdy jego spojrzenie wróciło do Elisabeth.
 Ona& Elisabeth już wcześniej zostało ostrzeżona przed takimi rzeczami. Wiele razy
wcześniej.  Jego wzrok pomknął znowu do mojego.  Wyrzucą ją, Lily  powiedział mi cicho.
 Nie zawieszą jej tak zrobili z Tonym w zeszłym roku. Wyrzucą ją ze szkoły.
Nie wiedziałam co robić. Powiedzieć, że Elisabeth i ja się nie dogadywałyśmy było jak
mówienie, że Voldemort był tylko facetem, który poszedł trochę w złym kierunku.
Nienawidziła mnie. Uprzykrzała mi życie. A ja robiłam co mogłam by odwzajemnić tę
przysługę. Kiedy próbowałam sobie wyobrazić, co zrobiłaby Elisabeth gdyby nasze role
zostały odwrócone, widziałam tylko jak się radośnie śmieje i pędzi do McGonagall w
podskokach. Mogłam to zrobić? Wiedziałam, że tego chciałam, ale&
Szczerze pokręciłam głową, wiedząc, że niezależnie od tego co chciałam zrobić,
wiedziałam co muszę zrobić.
- Nie zostanie wyrzucona  westchnęłam pokonana, ze zmęczeniem przesuwając dłońmi
po twarzy.  Przynajmniej nie tym razem.
James wyglądał na tak wdzięcznego, myślałam, że mnie przytuli, ale nagły jęk z podłogi
zatrzymał go i odwrócił się do Elisabeth. Uklękłam obok niego zirytowana.
- Lizzie?  zawołał łagodnie, kładąc pocieszającą dłoń na ramieniu Elisabeth.  Dalej,
Lizzie, pobudka.
Parę sekund pózniej, pomalutku, powieki Elisabeth zatrzepotały.
- James?  zapytała na wpół przytomnie, poruszając się cicho.
- Ciii  uspokoił ją James, patrząc jak krzywo siada. Z delikatną łatwością James objął
ramieniem Elisabeth w talii i pomógł chwiejącej się dziewczynie wstać. Słabo się o niego
oparła, mrugając szybko i patrząc na Jamesa niewidzącymi oczami. Nie zdawała się zauważyć,
że byłam obok niego. Gdy Elisabeth powoli sama stanęła, rzuciłam spojrzenie na Jamesa i
byłam zaskoczona widząc, że jego mina drastycznie się zmieniła. Był zły. Był bardzo, bardzo
zły.
- James, ja& - zaczęła bezradnie Elisabeth, również zauważając jego minę i nerwowo
przełknęła ślinę. James jej przerwał, jego głos był cichy, ale ostry.
48
- Oszalałaś, Elisabeth?  warknął cicho, sztyletując ją wzrokiem.  Czy ty, do jasnego
pierdolca, oszalałaś?  Elisabeth starała się znowu coś powiedzieć, lecz James raz jeszcze jej
przerwał.  Wiesz, co powiedział Dumbledore, Lizzie! Wiesz, co powiedział, że się stanie,
jeżeli to znowu się wydarzy! Chcesz zostać wywalona z Hogwartu? Chcesz?
- Nie!  krzyknęła Elisabeth, kręcąc głową, poczym jęknęła w wyraznym bólu. James
znowu ją uciszył.
- Nie chciałam  broniła się cicho Elisabeth, patrząc słabo na Jamesa.
- I myślisz, że to się liczy?  odparł z wściekłością, furia wciąż oczywista w jego głosie. 
Co gdyby ktoś inny cię znalazł, Elisabeth? Co gdyby to był ktoś inny? Sądzisz, że to by dla nich
znaczyło czy chciałaś czy nie?
- Ale to nie był ktoś& - Zatrzymała się. Powoli odwróciła głowę. Jej wzrok w końcu
doszedł do mnie.
- O mój Boże  krzyknęła łamiącym się głosem, szeroko otwierając usta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl