[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miałam ochoty wiązać się z inną, lecz całkiem możliwe jest także i to, że okazałam się po
prostu pieprzonym głupkiem. No dobra. Jest we mnie dość z feministki, żeby się wściekać na
pewne rzeczy. Chodzi mi o to, że żyć w społeczeństwie, które traktuje kobiety jak
przedmioty, to jedna sprawa. Zupełnie inną jest chodzić do kościoła, gdzie od
najwcześniejszych lat wbijają ci do głowy, że jesteś przedmiotem. Miałam ochotę dać się
zmacać, żeby zrobić im na złość. W końcu to zrobiłam, było zabawnie i przez pewien czas
myślałam, że udało mi się od tego wszystkiego uwolnić. Ale wcale wolna nie byłam,
przynajmniej nie w sposób, który się naprawdę liczył. Bo za każdym razem, kiedy
zastanawiałam się, co zaszło między Tomem i mną, jakaś cząstka mnie wierzyła, że
prawdziwy problem polega na tym, że Tom znudził się gumą, którą już przeżuł. Dostawał
mleko za darmo, dlatego nie kupił krowy i teraz był gotów znalezć sobie następną. Czy
miałam prawo być zaskoczona?
Przecież cały czas ostrzegano mnie przed tym. Powiedziano mi wyraznie, jakie będą
owoce seksualnej wolności - że skończę jako osoba samotna i niekochana, bez męża i dzieci,
że będę stanowić obiekt pogardy i współczucia, nie znajdując nawet pociechy w wierze. I
kiedy tak leżałam w łóżku po nocy spędzonej z Henrym, sama (bo on już wyszedł),
niekochana (bezpieczniej będzie chyba stwierdzić, że czułam się niekochana), musiałam sobie
zadać pytanie: który z tych owoców nie okazał się prawdą?
Widzę, że próbując się rozprawić z problemem mojej wiary, skoncentrowałam się
niemal wyłącznie na seksie. Myślicie z pewnością, że w duchowej tradycji świętego Pawła,
świętego Tomasza z Akwinu i Marcina Lutra chodzi o coś znacznie więcej. To prawda. Ale
nie będę was zanudzać. Prawda wygląda bowiem tak, że moje uczucia w stosunku do tego
wszystkiego są bardzo skomplikowane. Z pewnością wiele z nich to uczucia negatywne, a te,
które takie nie są, trudno ubrać w słowa. Podejrzewam, że gdybym została wychowana w
duchu Nauki Chrześcijańskiej, całe to szaleństwo byłoby związane z zupełnie czymś innym,
na przykład z chodzeniem do lekarza. A wyglądałoby to następująco: nie chodziłabym do
lekarza przez długi czas, a kiedy już wreszcie bym do niego poszła, byłoby to wynikiem
wątpliwości, ciekawości i rozpaczliwej potrzeby otrzymania pomocy medycznej. Kiedy z
powodu mojej wizyty u lekarza nie nastąpiłby koniec świata, miałabym jeszcze więcej
wątpliwości. Już niebawem chodziłabym do lekarza coraz częściej i nie byłabym już
wyznawczynią Nauki Chrześcijańskiej. Dostrzegam oczywiście śmieszność tego wszystkiego.
Niestety, nie zawsze udaje mi się dostrzec własną śmieszność.
Osiem
Kiedy obudziłam się w sobotni ranek, Henry ego już nie było. Przez jakiś czas
leżałam sama w łóżku, próbując wybadać swoje uczucia. To jedna z rzeczy, nad którymi
pracowałam podczas terapii. Jednak ostatnio problem z wybadaniem własnych uczuć polegał
nad tym, że zawsze gdy próbowałam to zrobić, miałam ochotę wymiotować. Starałam się
przypomnieć sobie słowa Janis Finkle. Pozwól, by uczucia przepływały przez ciebie jak fala.
Oglądaj je tak, jak oglądasz płynące po niebie chmury .
Usiadłam. Postanowiłam, że nie będę wpadać z tego powodu w panikę. To tylko
przelotny seks. Potraktuję go bardzo luzno. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki, gdzie
znalazłam liścik. Stał oparty o lustro nad umywalką. Natychmiast chwyciłam za telefon i
zadzwoniłam do Cordelii (w takich sytuacjach zawsze radzę się Cordelii, nie Bonnie).
- Co napisał? - spytała, gdy opowiadając jej wszystko po kolei, doszłam do liściku.
- Pamiętaj, że jest moim szefem - powiedziałam. - To miał więc chyba być taki
biurowy żart.
- Co napisał? - spytała raz jeszcze Cordelia.
- Niezła robota.
- Niezła robota ?
- Tak - odparłam. - Napisał: Alison. Niezła robota. Henry .
- No dobra, teraz już wiem: chciał, by zabrzmiało to zabawnie odrzekła Cordelią. -
Dowcipnie. Na pewno nieobrazliwie.
- Ja też tak uważam.
- A jednak...
- Wiem.
- Nie powinnaś się martwić. A jednak się martwiłam.
- Wydaje mi się, że jeśli uprawiasz z kimś rewelacyjny seks, i to nie raz, ale dwa razy,
to należałoby zostać do rana, prawda?
- Zrobiliście to dwa razy?
- Tak.
- Dwa razy, jeden po drugim, czy ten drugi nastąpił pózniej?
- Pózniej. Między jednym a drugim Henry zasnął. Czy to ma jakieś znaczenie?
- Raczej nie. Chciałam tylko uzyskać dokładne informacje.
- I co o tym myślisz?
- W porządku - powiedziała Cordelią. - Możliwe, że uprawialiście rewelacyjny seks, a
dla niego był to tylko... seks.
Milczałam przez chwilę.
- To się zdarza?
- Przez cały czas, kiedy byłam z Jonathanem, czułam się rewelacyjnie - mruknęła.
- A on sobie leżał, marząc, że jestem modelką reklamującą bieliznę.
- Powiedział ci?
- To był związek oparty na całkowitej szczerości. Pieprzony dupek.
Jonathan naprawdę był dupkiem, wykręcił Cordelii parę paskudnych numerów, a ona
do tej pory powtarza, że była z nim tak długo z powodu seksu. Seks jest dla Cordelii bardzo
ważny. Uprawia go często i ma na ten temat wiele bardzo interesujących teorii. Jedna z teorii
Cordelii przekonała mnie, że seks z Tomem nie był wcale świetny (zanim poznałam
rewelacyjny seks z Henrym).
Brzmi ona następująco: Naprawdę świetny seks pojawia się w filmach. Jeśli oglądasz
sceny łóżkowe w filmie i mówisz sobie w duchu: Taki seks występuje tylko w filmach , to
powinnaś wiedzieć, że twoje przeżycia na tym polu pozostawiają wiele do życzenia.
Próbowałam porozmawiać na ten temat z Cordelią, kiedy zaczęłam sypiać z Gilem
homoseksualistą.
- A co z Fatalnym zauroczeniem! - spytałam. - Z wodą cieknącą z kranu? I naczyniami
w zlewie?
Cordelią uniosła tylko brew, a ja wiedziałam, że skoro ona tak na to reaguje, to coś
musi w tym być.
- No dobra, było świetnie - powiedziałam. - I to dwa razy. Teraz leżę w łóżku, gapię
się w sufit i wiesz, o czym myślę?
- O czym?
- Ile czasu upłynie, zanim nasz związek rozwinie się do tego stopnia, że będę mogła
po fakcie pójść do łazienki i nałożyć krem nawilżający.
- Jesteś walnięta - odparła Cordelią. - Wiesz o tym, prawda?
- Wiem.
- To nie jest facet dla ciebie. Zaufaj mi.
- Wiem.
- Trzeba włożyć wiele wysiłku, żeby stał się facetem dla ciebie powiedziała
Cordelią. - Ale może będzie twoim tłustym naleśnikiem, kto wie.
- Czym? - spytałam.
- Kiedy smażysz naleśniki, pierwszy pochłania cały tłuszcz z patelni, więc musisz go
wyrzucić - wyjaśniła Cordelią. - Henry może wchłonąć cały tłuszcz, który został po Tomie.
Wtedy twoja patelnia będzie gotowa do dalszych działań.
- To nie najlepsza metafora - odrzekłam - ale podoba mi się.
- Wymyśliła ją moja mama - odparła Cordelią. - Ale ona wyszła za mąż za swój tłusty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]