[ Pobierz całość w formacie PDF ]
garderobie, jaka nadawała się na rozmowę o pracy. Tak, porozmawia z Claire,
lecz właściwie już podjęła decyzję. Zostanie na oddziale ratunkowym. Będzie
pracować z Brockiem.
Claire przyjęła ją miło, ale kiedy się okazało, że może jej zaproponować je-
dynie pracę na nocnej zmianie, Elanie tym łatwiej było odmówić. Pózniej, kiedy
się rozstawały w holu, poprosiła, aby Elana była z nią w kontakcie, gdyby
zmieniła zdanie.
- Oczywiście - obiecała Elana. - I dziękuję za wszystko.
W tej samej chwili do holu wszedł Brock. Na widok Elany rozmawiającej z
szefową oiomu zrobił zdziwioną minę.
- Elano, poczekaj - rzekł, podchodząc. - Nie podejmuj żadnych pochopnych
decyzji. Porozmawiajmy, dobrze?
- To nie tak, jak myślisz - odparła pospiesznie.
- Popełniasz błąd - ciągnął. - Zjesz ze mną kolację? Proszę. Od zniknięcia
Lacey żyję w takim napięciu, że przydałaby mi się chwila odpoczynku. Poży-
czyłem samochód od kolegi. Przyjadę po ciebie o szóstej. Proszę, daj mi szansę.
Jak mogłaby odmówić? Poza tym Brock miał rację, od zniknięcia Lacey żyli
w nerwach. Pamiętając o obietnicy danej Chloe i matce, skinęła głową na znak,
że się zgadza.
- Dobrze. Zjem z tobą kolację - oznajmiła.
R
L
T
ROZDZIAA JEDENASTY
Brock zajrzał do Tuckera, potem samochodem pożyczonym od Nathana
Forrestera pojechał do domu. Całą drogę kurczowo ściskał kierownicę. Nie mógł
uwierzyć, że Elana poszła na rozmowę z Claire na temat nowej pracy. Mimo
zapewnień, że mu wybaczyła, wciąż chciała zmienić oddział.
Niedoczekanie. On też ma w tej sprawie coś do powiedzenia.
Kiedy dojechał do domu, nie zdziwił się specjalnie, że Lacey jeszcze nie
wróciła.
Może jednak powinien zawiadomić policję? Przecież mogło się stać coś
złego. Może trafiła do jakiegoś szpitala nie wiadomo gdzie? Albo jeszcze gorzej.
Odpędził od siebie te myśli. Wziął prysznic, ogolił się, przebrał w eleganckie
spodnie i koszulę. Elana zasługuje na to, żeby zabrał ją w jakieś specjalne
miejsce. Modne, ale z klimatem.
Z tremą podjechał pod jej dom. Czekała przed wejściem, ubrana w obcisłą
czerwoną sukienkę z długimi rękawami, lekko rozkloszowaną u dołu, która
podkreślała jej figurę. Brockowi aż zaschło w gardle na jej widok. Musiał
zmobilizować całą siłę woli, żeby stłumić ogarniające go pożądanie.
Zaprosił Elanę na kolację po to, by ją przekonać do zmiany decyzji, a nie po
to, żeby dawać jej nowy powód do zmiany pracy.
- Wyglądasz oszałamiająco - powitał ją komplementem.
Elana uśmiechnęła się do niego nieśmiało.
R
L
T
- Dzięki. Przyjemnie było ładnie się ubrać dla odmiany. - Zorientował się,
że nie chce zapraszać go do środka, więc zaprowadził ją do samochodu. Nie wie-
dział, co zrobić, by się odprężyła. - Wiesz - Elana odezwała się ponownie, kiedy
jechali do restauracji - nie musiałeś tego robić. Zrezygnowałam. Zostaję.
- Tak? - Spojrzał na nią zaskoczony. - Naprawdę?
- Naprawdę. Przemyślałam wszystko i doszłam do wniosku, że wolę zostać
tam, gdzie jestem. Przynajmniej na razie.
Brock odetchnął z ulgą.
- Cieszę się - odrzekł. - Napędziłaś mi stracha.
- Wiem. Powinnam była powiedzieć ci prawdę.
- Co sprawiło, że zmieniłaś decyzję? - spytał zaciekawiony.
Elana milczała chwilę, zanim się odezwała:
- Ty.
Ja? Dech mu zaparło z wrażenia.
- Cieszę się. Dziś rano martwiłem się, że cię wystraszyłem.
- Może na początku trochę tak było - ku jego zdumieniu Elana nie
zaprzeczyła. - Nie mam dużego doświadczenia w związkach z mężczyznami.
Omal nie wybuchnął śmiechem, ponieważ on nie miał żadnego
doświadczenia, jeśli chodzi o związki z kobietami. Przez lata nosił w sobie
ciężar winy. Nie wierzył, że zasługuje na szczęście, na przyszłość. Lecz teraz
nagle te argumenty przestały się liczyć. Wziął Elanę za rękę.
- Ja też nie mam doświadczenia. Może razem zaczniemy je zbierać?
Elana posłała mu drżący uśmiech.
R
L
T
- Brzmi to zachęcająco.
Jej zaufanie wymagało od niego pokory. Nie chciał, aby Elana kiedykolwiek
się bała, co oznaczało, że musi postępować bardzo ostrożnie.
- Zwietnie. Zacznijmy od miłej kolacji. Pewniejszy siebie, wręczył kluczyki
od samochodu
chłopakowi z obsługi parkingu i zaprowadził Elanę na górę do sali z wido-
kiem na jezioro Michigan.
Idąc do stolika, Elana przyciągała męskie spojrzenia, lecz zdawała się
nieświadoma sensacji, jaką wzbudziła. Kiedy usiedli, spojrzała na olśniewający
zachód słońca nad jeziorem.
- Cudowny - szepnęła zachwycona.
- Nie tak cudowny jak ty odparł, ledwie rzuciwszy okiem na pomarszczoną
taflę przeciętą ognistą smugą.
Elana zaczerwieniła się, a on skarcił się w myślach za złamanie postanowie-
nia, aby zwolnić tempo.
Zamówił butelkę czerwonego wina i ucieszył się, że Elanie smakuje.
- Co spowodowało, że wyjechałeś do Minneapolis? - zapytała, sącząc wino.
- Tam mnie przydzielono.
Elana skinęła głową na znak, że wie, jak działa system rezydencki, któremu
podlega każdy student medycyny.
- Bo chciałeś robić specjalizację z medycyny ratunkowej?
- Tak. Po stażu postanowiłem zostać tam na etacie.
R
L
T
- Czyli nie był to z twojej strony świadomy wybór, chęć ucieczki stąd po
wypadku?
- Studiowałem tutaj - przypomniał jej. - Oczywiście, że nie uciekałem -
ciągnął. - W Milwaukee mieszkała moja rodzina. Z Joelem, mimo różnicy wie-
ku, byłem bardzo blisko związany. Do podania o staż wpisałem Chicago, Mil-
waukee i Minneapolis. Chociaż niekoniecznie w tej kolejności.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]