[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przerażona Alexa zaczęła się gwałtownie wyrywać, próbując się
wyswobodzić z żelaznego uścisku, i przestała, dopiero kiedy zrozumiała, że to
ashnon, który krzyczy do niej głosem Philippy. Uspokoiła się i pozwoliła mu
postawić się na ziemi. Ashnon ściągnął jej kaptur z głowy i poprowadził ją za
sobą, trzymając za rękę.
Czarodziejka zerknęła przez ramię na pobojowisko. Z wieżyczek
wylatywały kolejne strzały, lecz tłum prawie już się rozpierzchł; ci, którzy
nie zginęli albo nie leżeli śmiertelnie ranni, umykali na wszystkie strony, aby
ratować skórę.
Alexa i ashnon zdyszani zatrzymali się w cieniu przejścia.
- Jak na razie wszystko idzie po naszej myśli, prawda? - Demon rozejrzał
się zadowolony. - Jeśli szczęście dalej będzie nam tak sprzyjało, to nie widzę
powodu, dla którego nie mielibyśmy wkrótce uwolnić Philippy.
12
Zapadał zmrok. Trey zauważył, że ogromna purpurowa kula zawieszona
na firmamencie tego świata nigdy nie wschodzi ani nie zachodzi, lecz tkwi
nieruchomo w górze. Szli cały dzień i światło, które pochodziło z tutejszego
słońca, stopniowo zgasło. Niebo przybrało barwę ciemnego amarantu -
koloru krwi - i coraz trudniej było zobaczyć cokolwiek w mroku.
- Nie podoba mi się to - mruknął Trey, kiedy zbliżali się do bramy
cytadeli. - Musi być jakieś inne wejście.
- Ciii! - syknął Bubel. - Bądz cicho i mnie zostaw gadanie. Jeśli nabiorą
choćby cienia podejrzenia, że nie jesteś więzniem Moloka, to nas zeżrą.
Strażnicy pracowali przy migocącym świetle wbitych w ziemię pochodni,
które rzucały długie cienie na ściany twierdzy. Trey popatrzył na zniszczoną
karuzelę bramki, którą demony próbowały naprawiać, i zastanowił się, co
podobne urządzenie robiło w takim miejscu. Był też ciekaw, kto je tak
zdewastował. Jego ciekawość jeszcze się wzmogła, gdy ujrzał obok martwego
demona podziurawionego jak sito; można było przypuszczać, że są to rany po
strzałach, tyle tylko że nigdzie nie było widać ani jednego drzewca.
Oprócz strażników pracujących przy wejściu Trey dostrzegł też grupę
istot cienia, które, trochę na prawo od nich, zajęte były ładowaniem ciał
demonów na ogromny wóz. Co jakiś czas ze stosu dobiegały słabe jęki, lecz
tragarzom najwyrazniej było obojętne, czy ich ładunek jest martwy, czy
żywy.
Trey nie mógł wiedzieć, że zaledwie kilka godzin wcześniej to samo
wejście pokonywała Alexa w towarzystwie ashnona.
Maug kierujący pracami innych podniósł głowę na odgłos kroków i
ostrożnie zaczekał, aż przybysze podejdą bliżej.
- A wy tu czego?! - zawołał. - Prezentacje zakończone i... - urwał, gdy
zobaczył Treya, chłopak zaś wyczytał w spojrzeniu demona, że  kolacja
będzie dziś wcześnie .
Bubel wysforował się do przodu i machnął batem, który niestety
przypominał packę na muchy, kiedy go skierował w stronę ogromnego
demona. Nawet jeśli ognisty imp poczuł się poniżony, to nie dał tego po sobie
poznać.
- Mam odstawić tego człowieka do lorda Moloka. Więzień będzie...
- Wykorzystany podczas igrzysk - dokończył za niego maug znużonym
tonem. - Wiemy. Wszystko na te ich cenne igrzyska demonów. - Splunął na
ziemię z wyrazem obrzydzenia na twarzy i pokręcił głową.  Spójrz na ten
bałagan. - Pokazał na pozostałości po obrotowej furtce. - Wszystko dlatego,
że Molok postanowił zorganizować prezentacje tutaj, a nie na arenie. No i
motłoch, który normalnie by polazł tam, przywlókł się tutaj i oto rezultaty. -
Demon zmierzył ognistego impa pogardliwym spojrzeniem, zanim odwrócił
się do młodego człowieka. Po chwili oblizał wargi. - Masz tu smacznie
wyglądający kąsek - powiedział. - Co ty na to, żebyśmy się wszyscy trochę
posilili, a ty byś powiedział piekielnemu krakenowi, że on ci się zgubił po
drodze?
Zrobił krok w kierunku chłopaka. Serce Treya zabiło gwałtowniej. Kątem
oka zobaczył, że inny z pracujących demonów odwrócił się od wozu i ruszył
w ich stronę. Wiedział, że z łatwością mógłby teraz dokonać przemiany, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl