[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nikt jeszcze mi nie powiedział, że jestem zjawą. Choć, prawdę mówiąc - krzaczek zachichotał
piskliwie - nieraz tak wyglądam.
Skradając się podeszła do dzieci chuda para nóżek, a spoza kosmyczków włosów
wyjrzała twarzyczka pomarszczona jak stare jabłko.
Michaś odetchnął z ulgą.
- Przecież to Bajkosia - powiedział wypuszczając z ręki papuzią parasolkę.
- Bajkosia z Anią i Franią - dodała Janeczka uradowana, wskazując palcem na dwa
większe krzaki.
- Dobry wieczór - rozległy się posępne głosy i dwie olbrzymie córki Bajkosi zrównały
się ze swoją maleńką matką.
- Więc znowu się spotykamy, jak powiedział święty Jerzy do smoka. Właśnie akurat
odpowiedni wieczór na... - Bajkosia zerknęła na Mary i uśmiechnęła się znacząco. - Na różne
rzeczy - dokończyła. - Dostaliście chyba wiadomość?
- Dziękuję pani bardzo, Bajkosiu. Otrzymałam wiadomość.
- Jaką wiadomość? - dopytywał się Michaś. - Czy to było na liściu?
Bajkosia pochyliła głowę, a jej płaszcz cały utkany ze srebrnych pieniążków zalśnił w
świetle księżyca.
- Ach! - szepnęła tajemniczo. - Tyle jest różnych sposobów porozumiewania się. Ty
patrzysz na mnie, a ja patrzę na ciebie i nagle coś się między nami zaczyna dziać. Król Jan
dawał mi znak, po prostu przymrużając jedno oko. A kiedyś, może z pięćset lat temu, Babcia
Gąska wręczyła mi piórko. I wiedziałam od razu, co to znaczy: proszę przyjść na obiad,
będzie pieczona kaczka.
- To musiała być doprawdy delicja. Ale przepraszam bardzo, Bajkosiu, musimy już iść
do domu. To nie jest wieczór na pogawędkę, sama pani chyba rozumie - Mary Poppins spoj-
rzała na nią wymownie.
- Oczywiście, Mary! Kto wcześnie się kładzie i rano wstaje, temu... Zaraz, kto mi to
powiedział? Już zapomniałam!
- Zobaczymy się pózniej - powiedziały Ania i Frania i skinęły ręką Janeczce i Micha-
siowi.
- Pózniej? - spytała Janeczka. - Ale my przecież idziemy już spać.
- Ach, wy dwie głupkowate żyrafy! Nie możecie nigdy otworzyć ust, żeby nie palnąć
głupstwa! One miały na myśli, moi drodzy - powiedziała Bajkosia - że zobaczą się z wami
pózniej w tym roku. Może w listopadzie, a może po Bożym Narodzeniu. Chyba - uśmiechnęła
się - chyba że okażecie się bardzo mądrzy. Tymczasem dobranoc!
Uniosła w górę swe drobne, pomarszczone rączki, a Janeczka z Michasiem przyskoczyli
do niej.
- Ostrożnie! Ostrożnie! - krzyknęła Bajkosia.- Nastąpiliście na mój cień!
- Ach, przepraszamy! - Janeczka i Michaś raptownie się cofnęli.
- Doprawdy, co też wy wyprawiacie! - Bajkosia przyłożyła rękę do serca. - Teraz oboje
stoicie mu na głowie, biedactwo będzie w rozpaczy!
Dzieci spojrzały na nią zdumione, a potem przeniosły wzrok na małą ciemną plamę
widniejącą na trawie.
- Jak to? Przecież cienie nic nie czują - powiedziała Janeczka.
- Nie czują? Co ty pleciesz? - zawołała Bajkosia. - Są o wiele czulsze od ciebie. Słu-
chajcie mnie, dzieci, dbajcie o wasze cienie, bo inaczej cienie przestaną dbać o was. A chyba
nie chciałybyście zbudzić się któregoś dnia i przekonać się, że wasze cienie uciekły. Bo czym
jest człowiek bez swojego cienia? Po prostu niczym.
- Wcale bym tego nie chciał - rzekł Michaś patrząc na swój cień chwiejący się na wie-
trze. Dopiero teraz zrozumiał, jak bardzo go lubił.
- No właśnie! - parsknęła Bajkosia. - Ach, mój najdroższy cieniu - powiedziała z prze-
jęciem - dużo rzeczy przeżyliśmy razem, prawda? I nigdy nic cię nie zabolało, dopóki tych
dwoje nie stanęło ci na głowie. No dobrze, dobrze, nie patrzcie tak ponuro! - powiedziała do
Janeczki i Michasia. - Ale pamiętajcie, co wam powiedziałam: trzeba o nie dbać. Hej! -
zawołała do córek. - Więcej życia, moje panny! - Po czym odeszła razem z Anią i Franią,
schylając się raz po raz, aby przesłać dłonią całusa swemu cieniowi.
- Idziemy - powiedziała ostro Mary Poppins - proszę się nie zatrzymywać.
- My tylko pilnujemy naszych cieni - szepnęła Janeczka. - Nie chcemy, żeby stało im
się coś złego.
- Razem z waszymi cieniami - zdecydowała Mary - powinniście raz-dwa iść do łóżka.
I tak się też stało. Wkrótce dzieci zjadły kolację, rozebrały się przed płonącym komin-
kiem i wskoczyły pod kołdry.
Firanki dziecinnego pokoju falowały na wietrze, a światło nocnej lampki pełgało po
suficie.
 Widzę mój cień, a mój cień widzi mnie - pomyślała Janeczka patrząc na cień swej
starannie wyszczotkowanej głowy pełgający po ścianie. Kiwnęła doń przyjaznie, a cień odpo-
wiedział jej skinieniem równie serdecznie.
- Ja i mój cień jesteśmy dwa łabędzie! - Michaś wyciągnął rękę i złożył razem palce.
Równocześnie na ścianie ptak o długiej szyi otworzył i zamknął dziób. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl