[ Pobierz całość w formacie PDF ]

son jest w prawdziwym niebezpieczeństwie.
Musiał przyznać, że przez ostatnie dni oboje poświę¬
cali więcej uwagi odkrywaniu nowych erotycznych do¬
znań niż sprawom bezpieczeństwa. Allison przestała
widzieć w nim ochroniarza, a zaczęła widzieć kochan¬
ka, który wybaczy jej nieprzestrzeganie wytycznych.
Na miłość boską, naraziła się na niebezpieczeństwo,
żeby zaskoczyć go romantyczną kolacją!
Jego podejście również diametralnie się zmieniło, od
kiedy zaczęli ze sobą sypiać. Gdzie się podział profe¬
sjonalista zdolny do zachowania zimnej krwi w obliczu
Anna DePalo
niebezpieczeństwa? Na myśl, że coś mogłoby się jej stać
poczuł paniczny, obezwładniający strach.
- Wyszłaś sama z domu późnym wieczorem, żeby
móc przygotować kolację? Straciłaś rozum?
-
Najwyraźniej,
skoro
myślałam
o
ugotowaniu
kola­
cji specjalnie dla ciebie! - rzuciła ze złością.
- Jak zawsze w gorącej wodzie kąpana i do tego Upar­
ta jak osioł! Czy ty się kiedykolwiek nauczysz, że trze
ba pomyśleć, zanim się coś zrobi? - odparł, na wpół ze
złością, a na wpół z ulgą.
- Myślę teraz - wycedziła zimno. - Myślę, że to, co
się między nami zaczęło, to pomyłka. Powinnam to
wiedzieć od samego początku.
To on powinien wiedzieć, że wiązanie się z nią przy
niesie same kłopoty. Pochodzili z dwóch różnych świa¬
tów. Nigdy nie powinien był o tym zapominać.
Allison była rozpuszczoną córeczką bogatego tatu­
sia, a on zawsze pozostanie chłopakiem, który wyrósł
i wychował się na ulicach Bostonu. Pomimo że skon
czył Harvard i zbudował firmę osiągającą miliono­
we zyski, wciąż pozostawał nieokrzesany. Gdy się nie
pilnował, wciąż mówił z bostońskim akcentem. A do
tego wcale nie miał ochoty stawać się częścią lokal
nej elity
Ajednak fakt, że wyrzuciła mu to w kłótni, rozgnie­
wał go.
Niebezpieczny ochroniarz
- Możesz mnie uznać za pomyłkę - wycedził - ale
w łóżku jesteśmy jak dynamit.
- Idź do...
-Założę się - wpadł jej w słowo - że przystojni
chłopcy z klubu golfowego nie byli nawet w połowie
tak dobrzy, co, księżniczko? Inaczej nie szukałabyś oka¬
zji, by zaliczyć faceta, który zna mniej przyjemną stro¬
nę życia.
Ałlison zbladła, a na jej twarzy malowała się wście¬
kłość.
- Tak jest, Rafferty, i cieszę się, że zdajesz sobie
z tego sprawę. Byłeś miłą rozrywką - wysyczała gło¬
sem pełnym wyższości - ale przez myśl by mi nie
przeszło żeby rozważać cię jako kandydata do poważ¬
nego związku.
Chwycił ją za ramię, gdy chciała go minąć, i obrócił
twarzą do siebie.
- Daj sobie spokój! - krzyknęła, a jej oczy ciskały
błyskawice.
Nie zważając na jej słowa, podążył za nią w głąb do¬
mu. Jeszcze ze sobą nie skończyli, o nie. Myśl, że chcia¬
ła go spisać na straty jako przelotnego kochanka, do¬
prowadzała go do wściekłości.
Allison weszła do kuchni i stanęła przy zlewie.
- Do jasnej cholery, jeszcze nie skończyliśmy.
-Ależ skończyliśmy - odparowała i, nie odwraca-
Anna DePalo
jąc głowy, zaczęła płukać swoją szklankę. - Wszystko
skończone.
Roześmiał się z sarkazmem.
- Równie dobrze możesz sobie uważać, że istnieją
krasnoludki.
- Uważam, Rafferty - warknęła, odwracając się w je
go stronę - że powinieneś trochę ochłonąć.
Strumień zimnej wody trafił go prosto w twarz, za
nim zdążył zareagować. Osłonił się rękoma i ruszył
w jej kierunku. Przez chwilę zmagali się ze sobą, stara
jąc się wyrwać sobie nawzajem kran z ręki, aż obydwo¬
je byli zlani wodą. Connor już miał jej powiedzieć, coś
myśli o takim zachowaniu, gdy jego wzrok zatrzymał
się na jej mokrej bluzce, pod którą doskonale był wi¬
doczny zarys jej piersi. Poczuł, jak krew uderza mu do
głowy. Allison podniosła ręce, by się osłonić.
- Zostaw - powiedział.
- Niech cię szlag, Rafferty - szepnęła. - Wcale tego
nie chcę.
Podniósł wzrok i spojrzał jej prosto w oczy.
- To, czy tego chcemy, czy nie, jest bez znaczenia. To
po prostu jest między nami i zawsze było.
Pokręciła głową, strzepując krople wody na jego
twarz.
- Nie wiem, o czym mówisz.
- Kłamiesz - powiedział cicho, przysuwając się do niej
Niebezpieczny ochroniarz
Pochylił się i bez uprzedzenia pocałował ją pro¬
sto w usta. Wciąż szalała w nim mieszanka wściekło¬
ści i ulgi po tym, jak ledwo uniknęła śmierci. Teraz te
uczucia zmieniły się w gwałtowne pożądanie.
Jęknęła w jego ramionach, odpowiadając na poca¬
łunek. Wpiła ręce w jego włosy i przyciągnęła go do
siebie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl