[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zaczynam mieć poważne wątpliwości.
- Czy powinniśmy się pobrać?
Honey pomyślała, że Tara musi być ślepa i głucha, skoro nie
zauważyła błysku nadziei, jaka przy tych słowach mignęła w oczach
Jake'a. Spostrzeżenie to dziwnie ją przygnębiło.
- Sama już nie wiem, co myśleć - jęknęła Tara.
126
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Skoro tak, to może będzie lepiej, jeśli jeszcze trochę
poczekamy.
- Na co jeszcze mamy czekać, skoro nic innego nie robimy?
- Chciałem powiedzieć... No bo, jeżeli nie jesteś pewna, to byłby
wielki błąd...
- Kiedy ja byłam pewna, Jake. Absolutnie. Ale po przyjezdzie
tutaj moja cierpliwość się wyczerpała. Ci wszyscy ludzie! Ilekroć się
obejrzę, stoisz w drugim kącie pokoju, całkowicie zaprzątnięty jakąś
bardzo ważną rozmową.
Jake milczał. Miał minę zbitego psa.
- Ze mną w ogóle nie rozmawiasz - ciągnęła Tara, zniżając głos.
- Oddalamy się od siebie, zamiast zbliżać. - To mówiąc, odwróciła się
i wymaszerowała do salonu.
Jake stał dalej ze spuszczoną głową. Honey otworzyła szerzej
drzwi i wsunęła się do kuchni.
- Zdaje się, że masz kłopoty - zauważyła. Jake podskoczył na jej
widok.
- Ostrzegali mnie, żeby z tobą nie rozmawiać -powiedział
ostrzegawczym tonem.
Honey już miała wybuchnąć, ale jednak się pohamowała.
Policzyła w myślach do dwudziestu.
- Masz siły na kolejną sprzeczkę? - spytała.
- Chyba nie.
Przyjrzała mu się uważnie, pochylając na bok głowę. W oczach
Jake'a malował się wyraz zaszczutego zwierzęcia.
127
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Napijmy się grogu. To ci powinno pomóc - zaproponowała.
- Sam nie wiem. Może to niezła myśl - odparł Jake, bezradnie
pocierając ręką czoło.
- Też tak uważam. No to do dzieła! Idz tam - rozkazała,
wskazując drzwi salonu - i przynieś butelkę najlepszej whisky, jaka
wpadnie ci w ręce. Ja chwilowo wolę się nie pokazywać. - Była
kompletnie wypompowana. Jakby opuściła ją cała energia,
pozostawiając po sobie rozpaczliwą pustkę.
Jake posłusznie wyszedł. Nie była wcale pewna, czy wróci,
niemniej zabrała się do gromadzenia składników potrzebnych do
przyrządzenia grogu. Wyjęła z lodówki masło, znalazła w spiżarni
cukier puder i cynamon, a na koniec nastawiła wodę. Kiedy sięgała do
szafki po kubki, usłyszała szelest otwieranych drzwi.
Był to Jake. Wyglądał niezbyt przytomnie, lecz w ręku trzymał
whisky.
- Brawo! - zawołała, odbierając mu butelkę. -A teraz powiedz,
co ci o mnie nagadali.
- %7łe jesteś nieodpowiedzialna i nie umiesz trzymać języka za
zębami.
- Głupie gadanie. - Postawiła kubki na stole, wrzuciła do nich po
trochu masła, cukru i cynamonu, a następnie starannie wszystko
wymieszała. - Jeśli się do czegoś zabieram, to na ogół mam w tym
jakiś ukryty cel. Czyli nie jestem ani nieodpowiedzialna, ani
niedyskretna.
Jake wyraznie się zdziwił.
128
Anula
ous
l
a
and
c
s
- A jaki masz ukryty cel w tym, co robisz teraz? - spytał,
wskazując nieokreślonym ruchem kuchenny stół.
- Chcę się dowiedzieć, co cię łączy Marcusem, a właściwie z
jego nadludzką siłą. A byłoby ekstra, gdybyś na dodatek wyjaśnił, co
w tym domu robi Matt Tynan. Ja w nagrodę sprawię, że lepiej się
poczujesz.
Na twarzy Jake'a odmalował się autentyczny przestrach.
- Nie bój się, nie mam wobec ciebie niecnych zamiarów. -
Honey wlała do kubków whisky, potem gorącą wodę, i podsunęła mu
jeden z nich. Jake z niepokojem obserwował jej ruchy.
- Nie chciałbym, żebyś poczuła się urażona, ale...
- Ale nie masz ochoty mnie przelecieć? - Gdyby powiedział to
samo wczoraj wieczorem, po tym, jak Joe odrzucił jej zaloty, byłaby
zdruzgotana. Jednakże po dzisiejszej scenie na plaży nie poczuła się
nawet dotknięta. Co więcej, z jej ust wydobyły się słowa całkiem dla
dawnej Honey nietypowe: - Nic nie szkodzi, ja też nie mam na ciebie
ochoty.
Jake roześmiał się serdecznie, choć w jego śmiechu brzmiało
pewne zaskoczenie. Usiadł przy stole i spróbował grogu.
- Dobre to - pochwalił.
- Po pierwszym kubku poczujesz się jak nowo narodzony. A po
drugim zapomnisz o kłopotach.
- No to do dna! - Podniósł kubek z tak czarującym uśmiechem,
że gdyby Honey nie była boso, sandały spadłyby jej z nóg.
- A teraz pogadajmy!
129
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Naprawdę nie mogę. Chętnie opowiedziałbym to i owo, ale nie
mogę zdradzać cudzych sekretów.
- Albo zaczniesz mówić, albo więcej nie dostaniesz!
Jake znowu się roześmiał. Był coraz bardziej odprężony.
- No dobrze - zaczęła Honey ugodowym tonem. O Tynanie i
twoim bracie możesz nie mówić. Ale o Marcusie mam prawo
wiedzieć, w końcu jest moim bratem.
- Nic ci o nim nie powiem.
- Widziałam wczoraj, jak podniósł z ziemi głaz.
- To możliwe - mruknął Jake, dopijając grog.
- Gretchen też jest w to wplątana.
- Ja też - wyznał nieoczekiwanie, podnosząc wzrok znad kubka.
Nie była pewna, co bardziej ją zaskoczyło: to, czego się
dowiedziała, czy jego szczerość.
- O! Więc jest was już troje!
- O reszcie na razie nie wiemy. Czy dostanę więcej? - Jake
wyciągnął pusty kubek.
- Oczywiście. - Poderwała się, by zrobić świeży napój. - Wiec
ten bubek z CIA trafił na właściwy trop.
- Zabawna jesteś. - Jake był już całkowicie odprężony.
- No to opowiedz rai coś jeszcze.
- Nie mogę, Honor. Słowo daję.
- Nie mów do mnie Honor. Tylko trzy osoby tak mnie nazywają,
ale ja zle na to reaguję.
- Nie rozumiem, dlaczego.
130
Anula
ous
l
a
and
c
s
- I niech tak zostanie. A skąd wiesz o sobie? - zapytała, podając
Jake'owi napełniony kubek. - Pytanie dotyczy wyłącznie ciebie, więc
nie zdradzisz cudzej tajemnicy. Jak się dowiedziałeś, że jesteś
dzieckiem z probówki?
- Każdemu z nas wszczepiono jakiś szczególny talent - wyrwało
mu się, lecz natychmiast zakrył usta ręką. - Nie, nie, nic więcej nie
powiem.
- Oj, daj spokój. Tak nam się dobrze rozmawiało. Jake mimo
woli uśmiechnął się kącikiem ust.
- Mówili, że masz pusto w głowie, a tymczasem jesteś wcale
bystra - rzekł z uznaniem.
- Tylko tak udaję.
- Trudno udawać inteligencję, jeśli się jej nie ma.
- Udaję głupią. A ty masz umysł jak brzytwa, prawda?
Analityczny, zmierzający prosto do celu.
- To jest właśnie ten mój specjalny talent. Honey nagle olśniło.
- Zdolności matematyczne. I finansowe. Teraz rozumiem. -
Widząc na twarzy Jake'a zrezygnowany uśmiech, przypomniała sobie,
dlaczego uznała, że musi go pocieszyć grogiem. - Ale Tara nic o tym
nie wie, tak?
- Jesteś nie tylko bystra, ale i domyślna.
- Niezupełnie. Słyszałam, jak się kłóciliście. Jake zmarszczył
czoło.
- To nie była kłótnia. Tara nie zniża się do kłótni - rzekł z
westchnieniem.
131
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Potrafi wypić krew, nie robiąc dziurki? Jake wybuchnął
śmiechem.
- Trochę jednak ją rozumiem - dodała Honey. -Nie wie, że łączy
cię z Marcusem i Gretchen wspólne pochodzenie z probówki i
dlatego...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]