[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieoczekiwanym oporem.
- Mam tutaj pracę. Nie mogę, ot tak, z dnia na dzień
rzucić pracy, tylko dlatego, że obiecujesz ostatecznie zerwać z
Lydią - oznajmiła podniesionym głosem.
- A ja już się nie liczę? - Użalał się nad sobą jak
skrzywdzony pięciolatek. - Wobec mnie nie masz
zobowiązań? Jestem w końcu twoim narzeczonym.
- Byłym narzeczonym - poprawiła go. - Zdradzając mnie
z Lydią, sam wyrzekłeś się wszelkich praw do mnie.
- Olivio, kochanie, nie denerwuj się, przepraszam - zaczął
ją uspokajać, zdając sobie sprawę, że obrał niewłaściwą
taktykę.
- To nie jest rozmowa na telefon. Musimy pogadać w
cztery oczy. Nie odrzucajmy pięciu lat naszego życia. - Po
chwili zaś, biorąc jej milczenie za zgodę, dodał: - Miałem ci to
powiedzieć przy kieliszku szampana, ale chcę, żebyś już
wiedziała. Na pewno się ucieszysz.
Co on znowu knuje, pomyślała bezradnie, lecz nic nie
powiedziała.
- Wszystko załatwione, moja droga. Skończyłem
specjalizację i zostałem młodszym konsultantem - oznajmił
triumfalnie. - %7łycie przed nami. Doktor Felix nie może się
doczekać, kiedy staniesz na nogi, żeby wydać na naszą cześć
uroczyste przyjęcie. Wszystko przed nami.
Ach, więc o to mu chodzi Chce pokazać nowemu szefowi,
że ma uporządkowane życie osobiste. Będzie teraz zapraszany
na różne ważne imprezy, na których należy się pokazywać z
prawowitą żoną. A więc dlatego tak mu zależy na moim
powrocie, myślała, słuchając płynących z jego ust
komunałów.
- Nie niszcz tego, co było między nami. Popełniłem błąd,
przyznaję, ale wiele spraw od tamtej pory przemyślałem i
zrozumiałem, że to ty miałaś rację. Powinniśmy jak
najszybciej wyznaczyć datę ślubu, i zapomnieć o tym całym
bałaganie. .
Doskonale dobierał argumenty, musiała mu to przyznać.
Wiedział, czym osłodzić gorzką pigułkę. Myślał, że ona nie
oprze się pokusie posiadania upragnionego dziecka. Pomyślała
o trudnościach, z jakimi zmagała się Jean Hunt. A gdyby tak
jej urodziło się dziecko równie kłopotliwe jak mały Sam?
Jeremy pół dnia nie wytrzymałby w domu z takim
niemowlakiem.
- To nie ja narobiłam bałaganu", jak raczyłeś to nazwać.
Sam jesteś sobie winien. Czy naprawdę wyobrażasz sobie, że
po tym, co mi zrobiłeś, mogłabym wyjść za ciebie za mąż?
- Olivio, posłuchaj mnie...
- Nie, to ty posłuchaj. Dziękuję za piękne kwiaty,
dziękuję za telefon i szczerze gratuluję sukcesu. A teraz
pozwól, że skończymy tę rozmowę, bo jestem bardzo
zmęczona. - Po czym, nie czekając na odpowiedz, odłożyła
słuchawkę.
Jeremy nie zrezygnował i przez następne tygodnie
regularnie dzwonił. Olivia zazwyczaj nie podnosiła słuchawki,
odsłuchując nagrane wiadomości, czasem jednak odbierała
telefon i prowadziła z nim lekkie rozmowy, odkładając
kolejną próbę sił na pózniej. Clem natomiast stawał się coraz
bardziej oficjalny, choć nadal bardzo się o nią troszczył.
Niemniej tamten moment zbliżenia powoli odchodził w
niepamięć, jakby go nigdy nie było.
Nadchodzące święta Bożego Narodzenia nie zapowiadały
się wesoło. Jeszcze bardziej uprzytomniały Olivii, jak bardzo
jest osamotniona. Tęsknie wspominała świąteczne bale i
zabawy w swoim dawnym szpitalu. Zrobiła listę świątecznych
zakupów, z którą Ruby pojechała do miasta, napisała też kilka
kartek z życzeniami, lecz robiła to wszystko bez przekonania.
Pewnego wyjątkowo nudnego popołudnia Jeremy
zadzwonił, gdy Clem siedział u niej w pokoju nad notatkami.
Zamiast jednak wyjść uprzejmie z pokoju, pracował dalej jak
gdyby nigdy nic. Trochę z przekory, a trochę z ciekawości, jak
zareaguje, Olivia przedłużała rozmowę, lecz twarz Clema była
nadal obojętna i nieprzenikniona. Niech go diabli, zirytowała
się w duchu, można by pomyśleć, że prowadzę rozmowę z
mamusią.
Jeremy tymczasem na dobre się rozgadał. Musiał szóstym
zmysłem wyczuć obecność mężczyzny, bo zaczął robić aluzje
do ich intymnego życia. I chociaż Olivia słuchała tego
obojętnie, to jednak, napotkawszy wzrok Clema, gwałtownie
się zaczerwieniła i nienaturalnie zaśmiała. Clem skrzywił się
zniecierpliwiony, toteż szybko położyła kres rozmowie.
- Nie musiałaś przerywać ze względu na mnie, nie
przeszkadza mi to - oświadczył sucho. - Co słychać u
Jeremy'ego?
- Nic nowego.
- A co z Lydią?
- Dlaczego pytasz? - zapytała ostro, urażona
bezceremonialnym wtrącaniem się w jej sprawy.
- Bo to ona była do niedawna przyczyną twoich cierpień,
więc ciekawi mnie, czy znikła z jego życia.
Olivia nie odpowiedziała. Może jednak rozmowa z
Jeremym nie była mu aż tak obojętna, jak mogło się wydawać.
- Widzę, że odzyskujesz siły. Nie masz ochoty wybrać się
jutro na spacer? Powinnaś zacząć wychodzić na powietrze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]