[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ciasto i wsadzić do piekarnika.
- Zapowiada siÄ™ smakowicie.
- Kotku, gdy spróbujesz, pomyślisz, że już umarłaś i je
steÅ› w raju.
Kelly roześmiała się i poczuła się dobrze i swobodnie.
Może jej lekarz miał rację, zmuszając ją do urlopu i odpo
czynku od firmy? Tam rzadko zdarzały jej się spontaniczne
wybuchy śmiechu.
Maud poinstruowała ją, jak dotrzeć do jej domu, i wy
szła.
Niedługo potem Kelly zmieniła buty i ubranie. Dla swojej
sekretnej wygody nie włożyła bielizny pod dres, który był tak
gruby, że niczego nie można się było domyślić.
Czuła pozytywne oddziaływanie Maud, które dawało od
wagę, aby być sobą i zrobić coś dziwnego, nie zważając na to,
co pomyślą ludzie. Piętnaście minut pózniej wchodziła do
skromnego domku Maud. Starsza pani zawołała z kuchni, że,
drzwi sÄ… otwarte.
Cudowny zapach pieczonego ciasta przypomniał jej bab
cię. Nie piekła wprawdzie herbatników, ale za to pyszne cia
sto z kokosem.
- Dzisiaj będą zwyczajne, bez specjalnych smaków -
oznajmiła ekscentryczna staruszka, gdy Kelly weszła do za
graconej kuchenki. - Chcę, żebyś spróbowała oryginalnego
smaku. Pózniej może polukruję.
Kelly się uśmiechnęła.
- Nie jestem taka wybredna.
- Może nie jesteś wybredna, ale na pewno niedożywiona.
Skóra i kości! - Wskazała głową krzesło. - Zrzuć to wszyst
ko na podłogę i usiądz.
Kelly zrobiła, jak jej kazała, i przeniosła rzeczy na krzesło
obok, też zresztą zawalone. Maud obróciła się i spojrzała na
nią, opierając się o szafkę kuchenną obok zmywaka. Miała na
sobie fartuszek, a głowę obwiązała bandaną. Smuga mąki za
słaniała prawie cały uróżowany policzek i nowa przyjaciółka
Kelly tworzyła naprawdę ciekawy widok. Nikt ze znajomych
z firmy nie uwierzyłby, gdyby im opowiedziała o tej orygi
nalnej kobiecie, więc nawet nie będzie próbowała. A gdyby
jakimÅ› cudem uwierzyli, jej przyjaciele prawnicy patrzyliby
z góry na Maud. Pewnie kiedyś i ona by tak zrobiła.
- To co chcesz wypić? - spytała Maud. - Kawę, herbatę,
mleko, kawę pół na pół z mlekiem?
- Pół na pół z mlekiem? - zdumiała się Kelly. - Chcesz
powiedzieć, że ludzie naprawdę to piją do twoich herbatni
ków?
- Oczywiście, kotku. Ale wyjaśnijmy jedną sprawę. To,
czym za chwilÄ™ uraczysz swoje podniebienie, to nie sÄ… zwy-
kłe herbatniki. To są autentyczne ciasteczka do herbaty. Nikt
prócz mnie nie zna tego przepisu.
- Czy kiedyś go komuś przekażesz?
Maud myślała przez chwilę.
- Jeszcze nie wiem. Nie zdecydowałam, kto jest tego wart,
chociaż Ruth mnie błagała, żeby mogła je piec i sprzedawać.
Kelly zachichotała.
- A ty nie chcesz?
- Ależ skąd! Wtedy ludzie zamiast do mnie, przychodzili
by do Przekąś i popij". - Maud zbliżyła się i wyznała cicho,
jakby ją ktoś podsłuchiwał. - Ona jest trochę konkurencją.
Kelly znów się zaśmiała.
- Rozumiem. Lubisz towarzystwo.
- Uwielbiam towarzystwo. Wypełnia moje puste dni.
- JesteÅ› jedyna w swoim rodzaju, Maud Peavy.
Maud uśmiechnęła się, po czym zmierzyła Kelly przeni
kliwym spojrzeniem.
- Większość ludzi uważa, że jesteś bardzo skupiona na so
bie, wiesz?
Wspaniale.
- Przykro mi, że tak uważają - odpowiedziała Kelly, bo
nie wiedziała, co powiedzieć. Właściwie nie dziwiła jej ta
ocena, mogła się tylko usprawiedliwiać, że czuła się tutaj jak
rzucona na obcą planetę, do której z jakiegoś powodu po
winna się dopasować.
- Ale nie mają racji. Jesteś miła. - Maud przerwała rozmy
ślania Kelly. - Nawet bardzo miła. I śliczna jak z obrazka.
- Dziękuję - powiedziała Kelly, czując, że na jej policzki
znów wypełza rumieniec, ale nie wiedziała dlaczego. Coś by
ło takiego w tym miasteczku i w tych ludziach, że ją zaskaki
wali, a jednocześnie intrygowali.
- Wiem, że Grant też uważa, że jesteś śliczna.
Kelly znieruchomiała.
- Znasz Granta? - GÅ‚upie pytanie. Wszyscy znajÄ… wszyst
kich w tym miasteczku, a nawet swoje prywatne sprawy.
Maud zachichotała.
- Kiedy wychodzi ze swoich lasów, na ogół tu jest pierw
sze miejsce, do którego się udaje. Potrafi za jednym posie
dzeniem pochłonąć dwanaście moich ciastek.
- Nie wÄ…tpiÄ™.
Maud zmrużyła oczy.
- Rozumiem, że pomagasz mu wrócić do pracy, bo jesteś
słynnym adwokatem i w ogóle z ważnej firmy.
- Nie wiem, czy moja firma jest ważna, ale próbuję mu
pomóc.
- Cieszę się. On jest mi najbliższą osobą na świecie.
To stwierdzenie zdumiało Kelly. Twardy Grant i staruszka
w błyskotkach są przyjaciółmi?
- Czy jest twoim krewnym?
- Nie, ale lubię go, jakby był. Cała moja rodzina nie ży
je, ale nawet gdy żyli, nie warto było sobie nimi zawracać
głowy.
- Większość ludzi nie przyznałaby się do tego - zauwa
żyła Kelly.
- Słyszałam, że straciłaś rodzinę. - Maud spoważniała.
Jeszcze niedawno Kelly byłaby obrażona, że jej sprawy są
omawiane na mieście, ale teraz nie miało to znaczenia. Czy
tak się zmieniła od przyjazdu do Lane? Może.
- Straciłam wspaniałego męża i cudowną córeczkę. .
- Przykro mi. Nie zasłużyłaś na to.
- Dziękuję. %7łycie potrafi być okrutne - szepnęła Kelly
i wgryzła się w kolejne ciastko. - To jest niebiańskie.
Maud się uśmiechnęła i nalała do filiżanki Kelly kawę pół
na pół z mlekiem.
- Nie powiedziałaś, co chcesz pić, więc wybrałam za ciebie.
- Mrugnęła. - Nie pożałujesz.
Kelly znowu się zaśmiała i pokiwała głową.
- A więc jak się dogadujecie z Grantem? - spytała Maud,
zmieniając temat. Kelly była tak zaskoczona, że nic nie po
wiedziała, co dało starszej pani możliwość kontynuowania.
- On ciÄ™ raczej lubi.
Kelly usiłowała nie dać nic po sobie poznać, ale ciekawość
zwyciężyła, więc spytała:
- Powiedział ci to?
- Nie musiał. Znam go lepiej niż on sam siebie.
Spokojnie, powiedziała sobie Kelly, gdyż czuła, że znów
zalewa ją rumieniec. Ta staruszka była chytra jak lis. Ale je
żeli zarzucała przynętę, to Kelly nie połknie haczyka.
- Co do niego czujesz? - spytała Maud wprost, stawiając
przed Kelly półmisek gorących ciastek. Trudno się było po
wstrzymać. - No proszę, zajadaj - zachichotała. - Możemy
porozmawiać o Grancie, gdy już się nasycisz moimi łako
ciami. Czy możesz mu pomóc? - spytała, gdy każda zjadła
swojÄ… porcjÄ™.
- TakÄ… mam nadziejÄ™.
Maud wyglądała na zatroskaną.
- Ten chłopak tak ciężko pracował, żeby osiągnąć swoją
pozycję, i tyle poświęcił, że bardzo by mi go było żal, gdyby
to wszystko poszło teraz na marne.
- Właśnie temu mam zamiar zapobiec.
- To dobrze. - Staruszka z uznaniem pokiwała głową.
Kelly postanowiła zmienić temat, ale najpierw dopiła
swój napój.
- Dawno nie jadłam nic tak pysznego jak te ciastka.
- No widzisz, mówiłam!
- Nic dziwnego, że Ruth aż się pali, żeby je sprzedawać.
- To się nie zdarzy - powtórzyła Maud - chociaż mi to po
chlebia. Poza tym Ruth świetnie sobie radzi, prawda?
- Tak mi się wydaje - przyznała jej rację Kelly. - Ja się tu
czuję jak ryba wyjęta z wody. Podawanie kawy i zupy nie jest
mojÄ… mocnÄ… stronÄ….
- Więc dlaczego tu jesteś?
- Przyjechałam pomóc Ruth w trudnej sytuacji.
Najwidoczniej Grant nie opowiadał nic więcej o jej prob
lemach, tylko o Eddiem i Amber. Jego akcje nieco wzrosły,
ale to o niczym nie świadczyło. Był po prostu kimś, kogo po
znała w tym miasteczku i zgodziła się mu pomóc. Nic wię
cej i nic mniej.
Chociaż dopiero co poznała Maud, postanowiła wyżalić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]