[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Smy siê z ich dzieci z³a. KochalibySmy je za okru-
cieñstwo. Z rozradowaniem patrzylibySmy, jak komuS
przegryzaj¹ gard³o.
Wiêc raczej nie. Naturalnym jêzykiem dzieci jest szcze-
biot, naturalnym odruchem zabawa, naturalnym strachem
lêk bicia. Mo¿e takie s¹ chytrze bySmy je chronili, by
nas wzrusza³y, by gatunek przetrwa³? Nie s¹dzê. Ryba nie
168
Zau³ek pokory
zna charakteru swoich dzieci, zamkniêtych pod b³on¹
przexroczyScie milcz¹cego jajka, a chroni sw¹ ikrê. Za-
zdrosny lew potrafi zjeSæ swe urocze maleñstwa. Nam
dzieci mówi¹, ¿e w Swiecie naszej jaxni Z³o nie rodzi siê
jako pierwsze. Pierwsze jest Dobro, które kompletuje (ko-
rumpuje) sw¹ naturê, zmieniaj¹c siê, choæby czêSciowo,
w Z³o, kolejno wyradzaj¹ce Dobro. W tej kwadraturze ko-
³a tylko w Raju pierwszy by³ w¹¿. Mo¿liwoSæ Makbeta,
mo¿liwoSæ D¿yngis Chana czy Hitlera w ka¿dym jest obe-
cna. Mo¿liwoSæ zabicia staruszki, przyjemnoSci z gwa³tu,
okaleczenia psa. Torturowanie nog¹ od krzes³a, czy pedo-
filia, jako dobranie siê do Dobra jako takiego, czyli dzia-
³anie po stronie rechotu Szatana, gwiazdorstwo w bezczel-
nym ogniu jego Slepi, jego jupiterów, jego Ja.
Boryka siê z tym KoSció³, borykaj¹ jego ubrani w szatki
cnoty i Smierci, czarne, kap³ani. Kanalizowaæ: nie zabi-
jaj, nie podnoS rêki na ¿ycie stworzone, zbrodni¹ jest
usuwanie p³odu. Ambiwalencje. Zbrodni¹ jest, przyj¹w-
szy dobroæ i niewinnoSæ dzieci, skazywanie ich na ¿ycie
w prostytucji, nieszczêSciu i nêdzy. Na brutalnoSæ, g³Ã³d
i ³zy. Kanalizanci: nie spó³kowaæ (dobrowolna rezygna-
cja z rozkoszy jako Swiadome wyrzeczenie siê Z³a), a je-
Sli, to z sakramentami. ¯¹daæ, by Diabe³ chodzi³ w ry-
zach, seks w kagañcu. JednoczeSnie zabraniaæ kagañca
innego ni¿ w g³owie, ufaæ naturalnemu kalendarzowi
p³odnoSci, to znaczy spl¹taæ naturê z buchalteri¹, tu te¿
bior¹c w dyby spontanicznoSæ i jej s³oneczne, niekiedy,
wesele. KoSció³ te¿ wrogiem technologii. K³êbowisko
sprzecznoSci, czy nie? Nie dziwota, ¿e tak wielki ciê¿ar
169
£eb meduzy
pomieszania z³a z seksem, dobra z zakazem przygi¹³ pa-
pieskie ciê¿kie ramiona, zeskwarczy³ papieski mózg do
cienkiego, choæ krzykliwego powielania nieprawd i ze-
skorupia³ych nie-mySli, nie daj¹cego siê rozwi¹zaæ su-
p³a, z którego, w lata czy w wieki póxniej, i tak trzeba siê
bêdzie wycofaæ, ba, przepraszaj¹c za z³o wykonane.
Ten KoSció³ jest pañstwem, ma struktury pañstwowe,
rz¹d, banki, w³asnoSci i administracjê, i dobry by³ do
zwalczania pañstwa, jakim by³ komunizm. Te¿ przes³a-
nie chrzeScijañskie, spisane w ewangeliach kanonicz-
nych, jak i odsuniêtych przez Sobory (Wê¿a, Marii, Ju-
dasza, i najciekawszej Tomasza) by³o podziwu godne,
bo pe³ne dobrej, a nie z³ej woli. I nie zawiera³o w sobie
jadu uk¹szenia w³asnym diamatem. W koñcu w dale-
kim perspektywicznym koñcu komunizm run¹³ przez
szczelinê pomiêdzy sw¹ teori¹ a sw¹ praktyk¹, swymi
sloganami a sw¹ realnoSci¹, we w³asne swe k³amstwo.
O nie, nie to k³amanie, które polecam na co dzieñ, by
wiêkszej nie wyrz¹dzaæ krzywdy ok³amanym, czy by siê
uratowaæ z ziemskiej opresji. K³amstwo komunizmu by-
³o totalne, jak architektura: rdzawa konstrukcja wiêxby
gnij¹cej wewn¹trz pomnika.
Przez wieki pañstwo koScielne komunistycznie k³ama³o,
¿e jest dobre, podczas gdy wojowa³o ogniem i mieczem,
i zabija³o w ludobójczej skali. Ca³e cywilizacje zosta³y
wymordowane przez wierz¹cych spod krzy¿owego zna-
ku. Majowie, Aztekowie, Indianie, ¯mudzini, Prusowie.
Zbrodniczy papie¿ Niewinny (Innocenty) III nakaza³ ³u-
170
Zau³ek pokory
pie¿cz¹ wyprawê na chrzeScijañskie Bizancjum, i rzex
miasta. Skrzykn¹³ krucjatê na szczêSliwe dobra gno-
stycznych Albigensów, i wyciêcie ich w pieñ. Kaza³
oznakowaæ ¯ydów. Namówi³ Konrada Mazowieckiego
na sprowadzenie Krzy¿aków na Ziemiê Che³miñsk¹.
Pius XII nie potêpi³ agresji Hitlera na Polskê, a w czasie
okupacji nie pisn¹³ jednym s³owem o losie polskich ksiê-
¿y, có¿ mówiæ o losie gazowanych ¯ydów. Dlaczego pi-
szê o tym? ¯eby pamiêtaæ. ¯eby niechêæ wobec religii
pañstwowych, umundurowanych wiar nosiæ w jednym
z bardziej gorzkich miejsc swej SwiadomoSci. Polska
nierz¹dem stoi mówiono w sarmackich wiekach s³abo-
Sci, wiêc nieistnienia pañstwa jako si³y przemo¿nej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]