[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Je\yka, jak poniewiera się w ostygłym popiele przy ognisku, jasne oczy patrzą
martwo, usta niedomknięte, cieknie ślina; z niczego sobie nie zdając sprawy, raz po
raz tnie się brzytwą, a tamte półzwierzęta spoglądają na niego nawet bez
szczególnego zaciekawienia. Nie wytrzymałem i zakląłem. Przy wszystkich. Na głos.
Działo się to przy obiedzie. Przy kobietach. I nawet nie przeprosiłem. Nikt zresztą nie
zwrócił uwagi, a Bory-sycz ponuro warknął:  Ju\ dawno pora skończyć z tą d\umą.
Na ginekologii le\ą dwie dziewuszki stamtąd - jedna ma dwanaście, druga trzynaście
lat. Wiecie, jak same siebie nazywają? Młodniki!
Nigdy nie widziałem czegoś podobnego: na mieście pojawiły się pikiety.
Starsi ludzie, na oko emeryci, stojąpo dwóch, trzech przed drzwiami tanich knajpek i
przekonują turystów, \eby nie wchodzili. Przed Niejadkiem tkwi dwóch siwobrodych
z plakatami domowej roboty. Na jednym plakacie stoi: Tutaj mój wnuk wpadł w
szpony narkomanii. Na drugim: Porządni ludzie nie odwiedzają tej dziury. Poza tym
plakaty (na płotach, na bulwarze przed radą miejską, w poprzek ulicy) - czarno na
czerwonym: Twoje dzieci w niebezpieczeństwie! Uratuj je! Rzuć robotę! Zniszcz
gadzinę! Oczyśćmy nasze miasto z zielonej ropy!...
Na ulicach pełno ludzi. I milicji. Nigdy w \yciu nie widziałem tylu
milicjantów naraz, mo\e tylko na stadionie. Panuje niecodzienna atmosfera ogólnego
o\ywienia, nerwowego, gorączkowego, niezdrowego, jak gdyby wszyscy sobie
chlapnęli - czy to dla kura\u, czy mo\e na pokrzepienie: rozlegają się podniesionym
tonem wygłaszane okrzyki powitalne, łomoczą w plecy solidne poklepywania silnych
dłoni, wszyscy mówią jeden przez drugiego. Odnosi się wra\enie, jak gdyby nikt
dzisiaj nie poszedł do pracy. Atmosfera ni to dworca kolejowego, ni to bankietu.
Atmosfera wyczekiwania.
(Ogólnie rzecz biorąc, nie podoba mi się to. Niedobrze robi się na samą myśl o
chirurgu, który czując przedsmak operacji usunięcia guza, chciwie zaciera ręce, klepie
asystentki po tyłeczkach i chichocze podniecony).
I oczywiście ani jednego flowersa. Nic dziwnego. Gdybym był flowersem,
przy takiej atmosferze nawet ślad by po mnie nie pozostał. W promieniu trzystu
kilometrów od miasta. Mo\e jednak obędzie się bez przemocy? Przecie\ to nie durnie,
powinni zrozumieć, \e trzeba brać nogi za pas, w dodatku jak najszybciej i jak
najdalej?
Przy końcu bulwaru piknęło mi serce: na drzewie kołysał się wisielec.
Kombinezon maskujący, zielone łapcie, wszystko jak Bóg przykazał. Ale oczywiście
okazało się, \e to jedynie kukła. Pod kukłą krzątała się w skupieniu dwójka
chłopaczków, mo\e dwunastolatków, z zapałkami i zapalniczkami. Przykróciłem ich:
po pierwsze kombinezony desantowe nie palą się; po drugie rzeczą obrzydliwą jest
palenie choćby kukły człowieka; po trzecie - są teraz podobni do członków Ku-Klux-
Klanu podpalających powieszonego Murzyna. Oddalili się na trzecim biegu, a ja
poszedłem swoją drogą, ponuro rozmyślając nad tym, \e oto atmosfera polowań na
potwory ju\ poczęła potwory rodzić.
(Teraz zresztą wydaje mi się, \e jak to często bywa z pedagogami, przypisuję
swojąnieczystą wizję dzieciakom niemyślącym o niczym takim. Działanie, któremu ja
przydałem znaczenie symboliczne, dla nich nie miało nic wspólnego ani z flowersami,
ani ze strasznymi pomysłami dorosłych w ogóle. Obejrzeli we wczorajszej kronice jak
demonstranci palili przed parlamentem kukłę premiera, a dzisiaj trafiła im się kukła
na bulwarze i zapragnęli, \eby trzaskał ogień, buchał dym, \eby wszyscy dokoła
zaczęli biegać w panice, a jak dopisze szczęście, mo\e nawet przyjedzie stra\
po\arna... Coś w tym rodzaju. Tak \e mój pedagogiczny ładunek o mocy dziesięciu
kiloton nie tknął ich i tylko zdziwił, a dali nogę, poniewa\ mundurowa kurtka
licealisty cieszy się wśród uczniów du\ym szacunkiem, mo\e zresztą w ogóle znają
mnie osobiście, mo\e prowadziłem z nimi w zeszłym roku jakieś lekcje i przestraszyli
się, \e i ja ich rozpoznałem. Pedagogika. Nauka).
Dyskusja przy kolacji zaczęła się od tego, \e Irenka opowiedziała nam z
oburzeniem absolutnie obrzydliwą historię. Miała dzisiaj rano dy\ur w internacie
specjalnym Wisienka. Po obiedzie zjawił się tam instruktor z kuratorium, towarzysz
Andriej Maksymowicz Lutikow. Wezwał do pokoju nauczycielskiego cały personel i
wystąpił z genialną propozycją: na jutrzejszą demonstrację pod radą miejską
wyprowadzić całą Wisienkę w pełnym składzie, łącznie ze sparali\owanymi,
niewidomymi i przypadkami beznadziejnymi. Kolumna pójdzie pod hasłem
 Oskar\amy Florę! To zrobi wra\enie. To znajdzie rezonans.
Wra\enie zrobiło. Wszyscy w pokoju nauczycielskim osłupieli. Znalazło
rezonans. Towarzysza Andrieja Maksymowicza Lu-tikowa tak naprano ze wszystkich
stron po pysku, \e posiniał niczym wampir i nienaturalnie cienkim głosem począł
krzyczeć, \e wszyscy obecni ju\ od jutra wylecą na bruk, \e on ten rozsad-nik
obrońców Flory rozdepcze osobiście, a internat rozpędzi na cztery wiatry. Wtedy
Siergiej Fiodorowicz wziął słuchaweczkę, zadzwonił do Riwy i wyjaśnił w dwóch
słowach, czym się zajmuje jej inspektor. Riwa poleciła wyłączyć ekran i przekazać
słuchawkę Lutikowowi.  I wampir przeklęty zadygotał...
W pokoju nauczycielskim nastąpiły trzy minuty wielkiego milczenia. W
wielkim milczeniu towarzysz Lutikow wysłuchał tego, co mówiła Riwa, w wielkim
milczeniu ostro\nie odło\ył słuchawkę, w wielkim milczeniu pozbierał swoją
aktówkę i wyszedł. A był przy tym ju\ nie siny, tylko szary, co, nawiasem mówiąc,
równie\ nie dawało mu urody. Trudno wymyślić coś obrzydliwszego, ni\ kiedy
dorośli usiłują wmieszać dzieci w swoje dorosłe sprawy. Zwłaszcza jeśli chodzi nie o
sprawy, ale sprawki, zaś dzieci nie są zwyczajnymi dziećmi, lecz istotami
nieszczęśliwymi od urodzenia. Niezale\nie od tego, jakich pięknych słów u\yliby
przy tym dorośli, nie ma na to usprawiedliwienia i być nie mo\e. Przyznaję, poczułem
do Rebeki niewytłumaczalną sympatię, chocia\, zdawałoby się, có\ takiego
szczególnie wspaniałego uczyniła? Na jej miejscu ka\dy normalny człowiek powinien
był postąpić identycznie. Zwłaszcza na jej miejscu. Widocznie wszystko jest kwestią [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl