[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Roześmiał się i podał jej ramię.
R
L
T
- JakieÅ› sto razy.
Zeszli nad basen. Maeve od razu usiadła na huśtawce, nie czekając, aż zaproponuje
jej miejsce na leżaku. Dario zawahał się, ale nie miał innego wyjścia, jak usiąść obok
niej.
- Gdzie byłeś, kiedy doszło do wypadku? - zapytała.
Chociaż się nie dotykali, wyczuła, że zesztywniał.
- Najwyrazniej nie przy tobie.
- Ale ja cię nie winię - zapewniła pospiesznie.
- Ale ja winię siebie - powiedział surowo.
Chciała zaprotestować, ale coś jej przyszło do głowy.
- To ty prowadziłeś i czujesz się odpowiedzialny za moje obrażenia? To dlatego ze
mnÄ… o tym nie rozmawiasz?
Spojrzał jej prosto w oczy, nagle wyraznie zły.
- Nie. Gdybym to ja prowadził, nie odniosłabyś takich obrażeń i...
- I co?
- I nie siedzielibyśmy tutaj jak...
- Jak?
- Brat i siostra! - wybuchnÄ…Å‚. - Przyjaciele. Uprzejmi nieznajomi.
- Nie odpowiada ci taki stan?
- Oczywiście, że mi nie odpowiada. Jaki prawdziwy mężczyzna chciałby żyć w ten
sposób?
Przysunęła się bliżej, aż jej udo musnęło jego, i położyła mu dłoń na kolanie.
- Skoro tak, możemy to zmienić...
R
L
T
ROZDZIAA SIÓDMY
Nigdy nie podejrzewał, że przyjdzie dzień, kiedy odrzuci awanse pięknej, seksow-
nej kobiety. Ale kiedy poślubił Maeve, skończył z odgrywaniem playboya i próbował
odnalezć się w związku, którego ani nie oczekiwał, ani nie chciał. Ta sama przyzwoitość
kierowała nim teraz, powstrzymując od reakcji na jej prowokację.
- Nie jestem pewien, czy rzeczywiście tego chcesz.
Ujęła jego twarz w obie dłonie i odwróciła do siebie.
- A może to cię przekona?
Jej słodko pachnący oddech musnął jego skórę, a potem pocałowała go mocno, żar-
liwie, rozpalając w nim pożądanie. To była Maeve, którą poślubił, która rozkwitła pod
jego doświadczonym okiem i upajała się nowo odkrytą seksualnością.
Wciąż walczył, ogarnięty wątpliwościami, których nigdy wcześniej nie wypowie-
dział głośno. Kogo ona naprawdę pragnęła? Swojego męża czy Yvesa Gautiera, francu-
skiego Kanadyjczyka, z którym nawiązała tak bliską relację i którego wynajętym samo-
chodem podróżowała, kiedy wydarzył się wypadek?
Jak gdyby wyczuwając jego niepewność, przylgnęła do niego kusząco.
Nie ulec było piekielnie trudno, ale oboje musieli być pewni ponad wszelką wąt-
pliwość, że pragną właśnie siebie i to nie na tę jedną noc, ale na zawsze.
W końcu zdołał pokonać pokusę i wstał z huśtawki.
- To nie jest odpowiedni czas ani miejsce - powiedział. - Z pewnością już zauwa-
żono naszą nieobecność. Antonia podaje kolację i jeżeli nie wrócimy, przyśle po nas ko-
goÅ›.
Maeve starannie unikała jego wzroku.
- %7Å‚artujesz.
- Sama zobacz.
Spłoszona, rozejrzała się pospiesznie. Istotnie, gospodyni podała pierwsze danie i
teraz wodziła wzrokiem po pustym tarasie.
- Zrób coś - zażądała, przeczesując palcami potargane włosy. - Nie może mnie zo-
baczyć w takim stanie.
R
L
T
On sam także się jeszcze nie pozbierał. Najchętniej wskoczyłby do basenu tak jak
stał.
Zamiast tego zebrał kieliszki od szampana i ruszył w stronę schodków.
- Zajmę ją - obiecał. - Przemknij do swojego pokoju, a potem przyjdz na taras.
Dotarłszy niezauważona do sanktuarium swojej sypialni, Maeve zamknęła się w
łazience. Zawstydzona przyjrzała się sobie w dużym lustrze. Wystarczyła ta krótka chwi-
la pieszczot, by dostała rumieńców. Wargi jej lśniły, a oczy rozbłysły.
Co też ją napadło? Planowanie uwiedzenia własnego męża to jedno, ale próba zro-
bienia tego, kiedy tak łatwo mogli zostać odkryci, równała się pływaniu nago w basenie
w biały dzień. Oba pomysły świadczyły o niej nie najlepiej.
W wyniku urazu głowy musiała doznać zmiany osobowości i pewnie to dlatego
Dario tak wytrwale jej się opierał. A może po prostu było tak, jak sugerował wcześniej -
za bardzo chciała wszystko przyspieszyć.
Jednego tylko mogła być pewna. Czy chciał się do tego przyznać, czy nie, pragnął
jej tak samo mocno, jak ona jego. Dał jej wprawdzie do zrozumienia, że ich małżeństwo
przed wypadkiem nie układało się najlepiej, ale wzajemny pociąg przetrwał. Dlaczego
więc tak uparcie się jej opierał?
Chwilowo wszystkie te pytania pozostawały bez odpowiedzi, ale obiecała sobie, że
nie spocznie, dopóki takowych nie znajdzie i nie dojdzie do ładu z łamigłówką, w jaką
zmieniło się jej życie. Przebłysk świadomości sprzed kilku godzin tylko utwierdził ją w
przekonaniu, że to, czego szuka, znajduje się na wyciągnięcie ręki.
Okazja do przeprowadzenia małego śledztwa nadarzyła się już następnej nocy, kie-
dy Dario przebywał w Mediolanie.
Chcąc być pewna, że nie natknie się na zawsze czujną Antonię ani na żadnego z jej
totumfackich, Maeve przeczekała północ i dopiero wtedy wykradła się z sypialni. Pierw-
sze kroki skierowała do gabinetu Daria, najbardziej oddalonego od części domu zajmo-
wanej przez służbę.
Chociaż biurko zawalały stosy najrozmaitszych dokumentów, nie było wśród nich
absolutnie nic prywatnego. %7ładna z szuflad biurka nie była zamknięta, więc najpewniej
nie kryły istotnych sekretów. Półki także nie ujawniły niczego ciekawego. Pozostawał
R
L
T
komputer. Jednak chociaż była naprawdę zdeterminowana, nie odważyła się na ten krok.
Przejrzeć leżące na wierzchu papiery to jedno, a tak ewidentnie pogwałcić cudzą prywat-
ność, to zupełnie co innego.
Zostawiła biuro w takim samym stanie, jak je zastała, minęła bibliotekę, jadalnię i
salon. Dalej natrafiła na zamknięte drzwi, ale klamka ustąpiła pod naciskiem. Za
drzwiami znajdował się apartament pana domu. Tak jak i jej, zajmował jedno ramię willi
zbudowanej na planie litery E.
Zapaliła światło i cztery ścienne lampki oświetliły rozległy przedpokój. Perłowo-
białe ściany kontrastowały z barwnym tureckim chodnikiem pokrywającym część czarnej
marmurowej podłogi. Podobny kontrast kolorystyczny stanowiła grupka rajskich ptaków,
ustawiona na stole pod ścianą. Większą część trzeciej ściany zajmowały dwie pary drzwi,
na czwartej znajdowało się zwieńczone łukiem wejście do salonu.
Tam właśnie najpierw postanowiła zajrzeć. Umeblowanie stanowiły sofy z lniany-
mi pokryciami w biało-czarne pasy, stoliki i strategicznie rozmieszczone lampy. Była
tam także aparatura nagłaśniająca i małe biureczko. Jedną ścianę zmieniono w ogromne
okno oferujące niezrównany widok na oświetlone światłem księżyca morze, a bliżej do-
mu na basen i taras.
Szczególnie uderzył ją brak jakichkolwiek osobistych akcentów. %7ładnych drobia-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]