[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Liczę na to. - Taj otoczył ją ramieniem. - Musisz przećwiczyć bekhend - dorzucił.
Momentalnie się najeżyła.
- Jak to?
- Gdybyś odrobinę skróciła zamach... - zaczął.
- Skróć swój - odcięła się. - Skoro już przechodzimy na tematy zawodowe, to jak
dotąd nie byłeś Speedy Gonzalesem.
- Muszę zachować trochę siły na finały.
- Okropny z ciebie zarozumialec. Twoja pycha mnie przeraża - prychnęła, gdy weszli
do windy. Nacisnęła guzik.
- To pewność, a nie zarozumiałość - sprostował. Lubił Asher taką swobodną, gotową
roześmiać się albo odparować mu kąśliwą uwagą. Zastanawiał się, czy zdaje sobie sprawę, że
jest piękniejsza, kiedy przestaje się pilnować. - Co ze śniadaniem?
- Jak to co?
- Masz ochotę na kilka jajek po treningu? Asher rzuciła mu przelotne spojrzenie.
- Czy to wszystko, co masz do zaoferowania?
Nie byli sami w zatłoczonej kabinie windy, ale rozmawiali swobodnie, bez
skrępowania.
- Może wrócimy do tego, na czym skończyliśmy wczoraj? - zaproponował
buńczucznie, czując na plecach skonfundowane spojrzenie nobliwej pary.
- Chętnie! Wczoraj było bardzo miło. Może ma pan ochotę na szampana, panie
Starbuck? Wczorajszy bardzo mi smakował.
Taj z radością podjął wyzwanie. Uśmiechnął się szeroko.
- To ty mi smakowałaś, złotko.
Drzwi otworzyły się i obca para czym prędzej opuściła windę. Asher dała Tajowi
szturchańca w bok.
Godzinę pózniej oboje koncentrowali się na piłce, śledząc jej kapryśne odbicia na
trawiastym podłożu. Czy grała lepiej? Asher zastanawiała się między uderzeniami. Humor jej
dopisywał, czuła się lekka i swobodna. Wydawało się, że nie może przegrać. Wimbledon
pozwoli jej zapomnieć o Londynie.
Publiczność Wimbledonu była wspaniała. Cicha podczas gry, entuzjastyczna, kiedy
zawodnik zdobył punkt. Nawet widzowie, którzy nie mieli miejsc siedzących, nie sprawiali
kłopotów. Jeśli ktoś był zbyt hałaśliwy, natychmiast go uspokajano. Nikt nie opierał się o
tablice. Mecz na Wimbledonie przypominał ceremoniałem zmianę warty przed pałacem
Buckingham. Obie uroczystości były tak typowe dla Wielkiej Brytanii, jak piętrowe autobusy.
Wimbledon jest bez wątpienia stolicą światowego tenisa. Wystarczyło spojrzeć na
wystrzyżoną trawę, zadbaną roślinność, budki z napojami i trybunę, która mogła pomieścić
dwadzieścia pięć tysięcy ludzi. Wytrawni gracze wracali na Wimbledon, przyszli mistrzowie
tutaj zaczynali swoją karierę. Taj opowiadał kiedyś Asher, jak pewnego lipcowego dnia
oglądając turniej w telewizji, przysiągł sobie, że pewnego dnia wygra na tym stadionie.
Spełnił to marzenie już czterokrotnie. Asher pragnęła, by w tym roku oboje zeszli z kortu jako
zwycięzcy.
- Masz już dość? - krzyknęła Madge.
- Co? - Asher rozejrzała się w roztargnieniu. Zorientowała się, że jest na korcie i od
dłuższego czasu stoi nieruchomo z piłką w dłoni. Madge na próżno czekała po drugiej stronie
siatki, w bojowej pozie. Ten widok rozbawił Asher i przywrócił ją do rzeczywistości. - Chyba
tak, bo śnię na jawie - powiedziała ze śmiechem.
Spotkały się przy ławce.
- Nawet nie muszę pytać, co u ciebie słychać - zagaiła Madge. - Jesteś nieprzytomna i
chodzisz z głową w chmurach.
- Aż tak to po mnie widać?
- Aż tak, kochana. - Madge pokiwała głową. - Ty i Taj tworzycie zgraną drużynę. Czy
zamierzacie zalegalizować wasz związek?
- Ja... Nie. Cieszymy się tym, co mamy. - Asher patrzyła gdzieś w dal. - Małżeństwo
to tylko papierek.
- Papierek? %7łarty na bok, kotku - odparła trzezwo Madge. Asher spojrzała na nią z
niepewnym uśmiechem. - Dla niektórych może tak, ale nie dla ciebie. Dlaczego aż trzy lata
męczyłaś się w nieudanym małżeństwie? - Już chciała odpowiedzieć, ale Madge gestem
uprzedziła jej słowa. - Bo dla ciebie małżeństwo to przysięga - ciągnęła - a ty dotrzymujesz
danego słowa.
- Właśnie go nie dotrzymałam - odparła Asher.
- Uważasz, że to tylko twoja wina? Czy ty przypadkiem nie przesadzasz? - Madge,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]