[ Pobierz całość w formacie PDF ]

duchu. Facet wciąż wyjeżdża i z nikim się nie wiąże. W obrazie Zacha wszystko
idealnie do siebie pasuje, a on sam nigdy nie sugerował, że jest inaczej.
Po raz kolejny musiała stwierdzić, że jedyny ratunek to uciec. Uciec jak
najszybciej i jak najdalej od Zacha, jego czara, jego wdzięku, jego męskiej
urody. Uciec i pod żadnym pozorem nie oglądać się za siebie. Bo jeśli się tylko
obejrzy, to przepadnie!
Ale nie chciała teraz o tym myśleć. Zach najwyrazniej też doszedł do tego
wniosku. Wstał i podał Amandzie rękę, pomagając jej podnieść się z niskiego
fotela.
- Dość tych poważnych rozmów na dziś. Idziemy się kąpać.
Amanda wstała i uśmiechnęła się do niego.
- Dobrze.
Jutro, zadecydowała, jutro o tym pomyślę.
- 106 -
RS
ROZDZIAA ÓSMY
- To zawsze tak wściekle boli? - zapytała Amanda.
- Tylko na początku. Jak już umiesz, mięśnie nóg zaczynają inaczej
reagować i przestają boleć.
Stali przy wyjściu z toru dla skaterów i Amanda ze zbolałą miną
masowała to jedną, to drugą łydkę. Przez ostatnią godzinę Zach uczył ją jezdzić
na rolkach i chociaż okazała się pojętną uczennicą, oczywiście nauka nie obyła
się bez upadków i obijania się o bandy.
- Nogi to jeszcze nic... - jęknęła Amanda. - Znacznie gorzej boli mnie, za
przeproszeniem, siedzenie. Przyznasz, że klapnęłam na ziemię z wdziękiem
słonia.
- Och, raczej słoninki - zażartował Zach.
Zapadał zmierzch. Zach i Amanda spędzili miły dzień, wypróbowując
wszystkie rozrywki, jakie natura i komercja mogły zaoferować beztroskim
plażowiczom. Pływali, skakali z trampoliny, Amanda z najniższej, Zach z
najwyższej, pojezdzili na karuzeli, pograli we frisbee, zjedli frytki, lody,
kukurydzę na patyku i pieczonego kurczaka, a teraz zakończyli pierwszą lekcję
skatingu.
- Co robimy? - zapytała Amanda, a Zach pomyślał, że mogliby pójść teraz
do niego i zająć się najpiękniejszą z możliwości spędzenia wspólnie czasu, ale
czuł, że Amanda nie byłaby zachwycona taką propozycją.
Jeśli chodzi o ścisłość, poprawił się Zach, to surowy umysł Amandy nie
byłby nią zachwycony, bo co do jej ciała... Ale Amanda nie była kobietą,
słuchającą podszeptów ciała i Zach starał się to szanować. Z całą pewnością
była najtrudniejszą kobietą, z jaką kiedykolwiek miał do czynienia i wciąż
jeszcze nie mógł się zdecydować, czy jest to jej wada czy zaleta.
- Cześć, Zach!
- 107 -
RS
Zach złapał lecącą w jego kierunku piłkę i odrzucił ją w stronę grupy
nastolatków. Jeden z chłopaków przerwał grę i właśnie zbliżał się do nich.
- Cześć - powiedział Zach.
- Pograsz z nami?
- Nigdy w życiu - odparł Zach, wskazując na Amandę. - Dzisiaj mam
znacznie lepsze towarzystwo.
Chłopak kiwnął głową.
- Jutro - obiecał Zach.
- Bobby też przyjdzie?
- Mhm.
- No to do jutra.
Chłopcy pomachali im na pożegnanie i wrócili do gry.
- Kto to jest Bobby? - zapytała Amanda.
- Mój braciszek.
- Nie żartuj. Clay jest twoim bratem i jest starszy od ciebie. .
- Nie żartuję. Mój mały braciszek, dla którego ja z kolei jestem  dużym
bratem".
- Brzmi po indiańsku.
- To taka akcja opieki nad chłopcami z najbiedniejszych dzielnic miasta.
Kiedyś nazywała się  Big Brother", ale teraz, po całym tym cyrku telewizyjnym,
zmieniliśmy jej nazwę na  braciszek".
Aha, pomyślała Amanda, nowa, nieznana cecha Zacha - poczucie
odpowiedzialności społecznej. Interesująca u faceta, któremu nie zależy na
stałych związkach międzyludzkich.
- Jakim cudem łączysz opiekę nad Bobbym z ciągłymi wyjazdami?
- Bobby ma dwóch  dużych braci", Claya i mnie, i zajmujemy się nim na
zmianÄ™. To mu imponuje.
- I co robicie?
- 108 -
RS
- Różnie. Odrabiamy z nim lekcje, idziemy do kina albo na mecz
hokejowy, gramy w piłkę.
Wciąż jeszcze stali na drewnianym pomoście i spoglądali w dół na
grających w koszykówkę chłopców. Po raz setny w ciągu całego dnia Zach
pomyślał, że Amanda wygląda zachwycająco w swobodnym stroju plażowym,
znacznie lepiej niż w kostiumach, które nosiła w biurze. Miała niewielkie piersi,
niewiarygodnie długie nogi i śliczny, płaski brzuch. Przez moment Zach
pomyślał, że gdyby rzeczywiście była w ciąży, mógłby wreszcie i jej, i sobie
udowodnić, że jest poważnym facetem, zdolnym w poważnych chwilach wziąć
na siebie odpowiedzialność, ba, nawet zmienić swe dotąd nienaruszalne zasady.
Szybko jednak otrząsnął się z tych myśli. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl