[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gielsku, więc nie będziesz miała problemu ze zrozumieniem jej poleceń.
Przełożona... Polecenia... Jego słowa z hukiem sprowadziły Laurę na ziemię. Zdała
sobie sprawę, że nie będzie już wożona helikopterem ani luksusowymi samochodami.
Dołączy do służby. Szybko jednak skarciła się w duchu. Przecież tego właśnie chciała.
Na to nalegała.
Choć spędziła kilka ostatnich wieczorów nad rozmówkami greckimi, zdołała za-
pamiętać jedynie kilka słów. Pomyślała jednak, że nastał dobry moment, aby je wyko-
rzystać.
- Kalimera - powiedziała, uśmiechając się nerwowo do Demetry.
Kobieta zmierzyła ją wzrokiem od stóp do głów i powiedziała coś po grecku do
Konstantinosa. Jego odpowiedz najwyrazniej ją usatysfakcjonowała, bo skinęła głową i
uśmiechnęła się do Laury.
- Kalimera, Lauro. Witam cię serdecznie w willi Thavmassios - jej oczy śmiały się,
gdy spojrzała na ciemne loki Aleksa. - A to twój syn?
- Tak, to jest Alex.
Popchnęła syna delikatnie i odetchnęła z ulgą, gdy zrobił krok w przód i podał ko-
biecie dłoń - tak jak nauczyła go mama. Demetra wykrzyknęła coś radośnie i tak mocno
uściskała chłopca, że Laura zdusiła uśmiech, widząc jego przerażony, błagalny wzrok.
- Zaprosimy dzieci z wioski, żebyś mógł się z nimi pobawić - powiedziała Deme-
tra. - Mój syn właśnie przyjechał tu na wakacje. Studiuje na akademii wychowania fi-
zycznego, chętnie nauczy cię pływać i łowić ryby. Chcesz?
- Tak - odpowiedział nieśmiało Alex, a Demetra wreszcie wypuściła go z objęć.
Powiedziała coś jeszcze do Konstantinosa, ale on pokręcił głową i uśmiechnął się
do chłopca.
R
L
T
- Zaprowadzę cię do twojego pokoju - oznajmił Alex, po czym zwrócił się do Lau-
ry. - Przy okazji mogę pokazać ci twój.
Oblała się rumieńcem. Konstantinos patrzył na nią z szyderczym półuśmiechem,
jak gdyby doskonale wiedział, co sobie pomyślała. Jak gdyby wyczuł, że całe jej ciało
przeszył dreszcz, a serce zabiło mocniej...
- Jesteś gotowa? - zapytał.
Zmusiła się do uśmiechu i wzięła Aleksa za rękę.
- Chodz, pójdziemy do twojego pokoju.
Imponujące rozmiary willi sprawiły, że mieszkanko w Milmouth wydało jej się
klitką niewiele większą od pudełka na buty. Zastanawiała się, ile czasu minie, zanim ktoś
wniesie ich rzeczy na górę.
Walizka Aleksa już czekała w jasnym, przestronnym pokoju, który wyglądał jak
spełnienie marzeń każdego małego chłopca. Stał w nim regał pełen książek i biurko z
blokiem do rysowania i mnóstwem kredek we wszystkich kolorach tęczy. W rogu znaj-
dował się ogromny zamek z figurkami rycerzy i koni, a obok piękna drewniana kolejka
aż prosiła się, by ktoś się nią pobawił.
Na widok zabawek Aleksowi zaświeciły się oczy.
- Mama powiedziała panu, że lubię konie? - zapytał, podekscytowany.
- Pomyślałem sobie, że wszyscy mali chłopcy lubią konie.
- Mogę się nimi teraz pobawić?
- Po to tu są. Pobaw się, a ja pokażę twojej mamie jej pokój. Jest po drugiej stronie
korytarza. Potem pójdziemy coś zjeść, a pózniej możesz popływać. Może być?
- Pewnie! - zawołał Alex i ruszył w stronę zamku.
Laura starała się opanować wzruszenie, ale łzy same napłynęły jej do oczu. Kon-
stantinos dołożył wszelkich starań, by jego syn poczuł się u niego jak najlepiej. Chciała
mu podziękować, ale jego surowy, ponury wyraz twarzy nie zachęcał do okazywania
wdzięczności.
- Chodzmy - powiedział cicho i poprowadził ją wzdłuż chłodnego, marmurowego
korytarza.
R
L
T
Choć Laura przez chwilę czuła się jak więzniarka prowadzona do celi, nie była w
stanie stłumić podekscytowania, gdy Konstantinos zatrzymał się przed drzwiami do po-
koju. Otworzył je na oścież, a jej oczom ukazało się wielkie łóżko.
- Co ci powiedziała Demetra, gdy staliśmy przed domem? - zapytała, starając się za
wszelką cenę odciągnąć swoją uwagę od łóżka.
- %7łe jesteś zbyt drobna, by wykonywać jakąkolwiek pracę fizyczną.
- I co odpowiedziałeś?
Nie odzywał się przez chwilę, wpatrując się tylko w jej piękne szare oczy. Do-
strzegł ogromną siłę drzemiącą w jej szczupłym ciele.
- %7łe nie jest ci obca ciężka praca - oznajmił.
Te słowa zaskoczyły ją. Ze wszystkiego, co jej do tej pory powiedział, najbardziej
przypominały komplement.
- Dziękuję...
Nie dokończyła, bo Konstantinos złapał ją za rękę, pociągnął do środka i zamknął
drzwi.
- Wyjaśnijmy coś sobie, Lauro. Nie chcę od ciebie wdzięczności. Chcę tego...
Pocałował ją z zawziętością, która wyssała z niej całą wolę oporu. Ugięły się pod
nią kolana i osunęła się na niego, a on mocniej zacisnął wokół niej ramiona.
Całował ją gorączkowo i namiętnie, a Laura na chwilę zupełnie się zapomniała.
Nagle stała się uległa i bezbronna. Zbyt bezbronna...
Instynktownie - bo na pewno nie z doświadczenia - wiedziała, dokąd to wszystko
zmierza. Czyżby przed chwilą słyszała zgrzyt zamka błyskawicznego? Ze stłumionym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl