[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szansa ucieczki. Tym razem taka, która dawała perspektywę szczęścia. Nie poślubiła twojego
ojca udając głębokie uczucie, Gwendo. On dochodził do siebie po śmierci ukochanej żony. Ona
starała się przezwyciężyć nieszczęśliwą miłość. Mogli sobie wzajemnie pomóc. Myślę, że to
istotny szczegół, iż Helen i Kelvin Halliday pobrali się w Londynie i dopiero potem pojechali do
Dillmouth powiedzieć o tym doktorowi Kenne-dy'emu. Musiała mieć przeczucie, że to było
lepsze rozwiązanie niż jechać do domu i brać ślub w Dillmouth, co w normalnych
okolicznościach byłoby zwykłym trybem postępowania. Przy tym nadal twierdzę, że Helen nie
wiedziała, przeciwko czemu występuje. Była jednak niespokojna i czuła się bezpieczniej
przedstawiając bratu swoje małżeństwo jako/ait accompli.
- Kelvin Halliday odnosił się do doktora Kennedy'ego po przyjacielsku i polubił go. A Kennedy,
jak się wydaje, zrezygnował ze swojego dotychczasowego podejścia i robił wrażenie
zadowolonego z tego małżeństwa. Młoda para wynajęła sobie tu umeblowany dom. A teraz
dochodzimy do bardzo istotnego faktu... do sugestii, że Kelvin był narkotyzowany przez żonę. Są
tylko dwa możliwe wyjaśnienia tego, ponieważ było tylko dwoje ludzi, którzy mieli okazję to
robić. Albo Helen podawała mężowi narkotyki, ale jeśli tak, to nasuwa się pytanie: dlaczego
miałaby to robić? Albo też narkotyki zostały mu przepisane przez doktora Kennedy'ego.
Kennedy był lekarzem Hallidaya, czego dowodzi fakt, że Kelvin konsultował się z nim. Ufał
wiedzy medycznej swojego szwagra. A sugestię, że żona podaje mu narkotyki, podsunął mu
Kennedy.
- Ale czy jakiś narkotyk może spowodować u człowieka halucynacje, iż dusi własną żonę? -
spytał Giles. - Chodzi mi o to, że nie ma chyba takiego narkotyku, który wywołuje ten
szczególny efekt?
- Mój drogi Gilesie, znowu wpadłeś w pułapkę, jaką jest dawanie wiary w to, co ci powiedziano.
Jedynie dr Kennedy twierdził, że Halliady miewał takie halucynacje. Sam Kelvin nie napisał o
rym ani słowa w pamiętniku. Miewał halucynacje, to prawda, ale nie wspomina, jakiego rodzaju.
Co więcej, śmiem twierdzić, że Kennedy rozmawiał z nim o mężczyznach, którzy dusili żony po
przejściu przez taką fazę, jaką przeżywał Kelvin Halliday.
- Doktor Kennedy był naprawdę niegodziwy - stwierdziła Gwenda.
- Przypuszczam - powiedziała panna Marple - że w tym czasie już definitywnie przekroczył
granicę między normalnością a szaleństwem. A Helen, biedna dziewczyna, zaczęła sobie z tego
zdawać sprawę. To właśnie do swojego brata musiała mówić tamtego dnia, kiedy Lily
podsłuchiwała: Myślę, że zawsze się ciebie bałam". I to zawsze" jest tu bardzo istotne. Dlatego
postanowiła wyjechać z Dillmouth. Przekonała męża, żeby kupił dom w Norfolk ł żeby nikomu
0 tym nie mówił. Tajemnica, jaką otoczyli fakt kupienia domu, jest wielce wymowna. Helen
wyraznie zależało, żeby ktoś się o tym nie dowiedział, ale to nie pasuje do teorii na temat Waltera
Fane'a ani JacLcie'go Afflicka... i z pewnością nie ma związku z Richardem Erskine'em. Nie, to
wskazywało na kogoś o wiele bliżej donru. A w końcu Kelvin Halliday, któremu z pewnością ta
tajemnica doskwierała i który musiał uważać ją za bezsensowną, powiedział o niej swojemu
szwagrowi. Robiąc to, wydał wyrok na siebie i na swoją żonę. Kennedy nie zamierzał bowiem
pozwolić Helen odejść
1 żyć szczęśliwie z mężem. Myślę, że początkowo zamierzał po prostu zrujnować narkotytcami
zdrowie Kelivna. Ale do-
wiedziawszy się, że jego ofiara i Helen zamierzają przed nim uciec, stracił resztki równowagi
psychicznej. Zabrał ze szpitala parę rękawiczek chirurgicznych, wszedł przez ogród do St
Catherine's, zastał Helen w korytarzu i udusił ją. Nikt go nie widział, nie miał kto go zobaczyć,
albo tak mu się zdawało, więc dał się ponieść miłości i szaleństwu, cytując te tragiczne słowa,
które zresztą doskonale pasują do sytuacji. Panna Marple westchnęła i cmoknęła z
niezadowoleniem.
- Byłam głupia... bardzo głupia. Wszyscy byliśmy głupi. Powinniśmy byli to zrozumieć od razu.
Te słowa z Księżnej Amalfi" stanowiły w rzeczywistości klucz do całej tej sprawy. Mówi je
brat, który właśnie uknuł śmierć siostry, żeby się zemścić za jej małżeństwo z mężczyzną,
którego kochała. Tak, byliśmy głupi...
- A potem? - spytał Giles.
- Potem zrealizował cały ten diabelski plan. Zaniósł ciało na górę. Zapakował ubrania do walizki.
Napisał list pożegnalny, zmiął go i wrzucił do kosza na śmieci, żeby pózniej móc przekonać
Hallidaya.
- Ale wydaje mi się - odezwała się Gwenda - że z jego punktu widzenia byłoby lepiej, gdyby mój
ojciec został skazany za morderstwo.
Panna Marple pokręciła przecząco głową.
- O nie, nie mógł ryzykować. Jak wiesz, ma bardzo dużo szkockiego sprytu. I ogromny respekt
przed policją. Policja bardzo drobiazgowo sprawdza dowody, zanim oskarży człowieka o
morderstwo. Policjanci mogli mu zadawać mnóstwo kłopotliwych pytań, dociekać, co robił,
kiedy, gdzie. Nie, jego plan był prostszy i, powiedziałabym, bardziej przebiegły. Musiał
przekonać jedynie Hallidaya. Po pierwsze, że zabił żonę. I po drugie, że jest szalony. Nakłonił
Hallidaya, żeby poszedł do szpitala dla psychicznie chorych, ale nie sądzę, aby naprawdę chciał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]