[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Megan - powiedział i wyciągnął do niej rękę.
- Nie! - krzyknęła, odskakując jak oparzona.
Na szczęście niosła skrzynkę astrów, którymi mogła się od niego odgrodzić.
R
L
T
- Co ci jest? - spytał urażony i zmarszczył czoło.
- Nic - odparła. - Przestraszyłeś mnie.
- Czy to znaczy, że znów możemy być przyjaciółmi? - spytał, uśmiechając się sze-
roko.
- Nie, Gianni, proszę...
Z trudem się powstrzymała, by nie paść mu w ramiona. Zrobiła krok w tył. Nie
mogła mu pozwolić, by znów ją uwiódł. Potrzebowała spokoju. Na pozór uosabiał ideał
współczesnego mężczyzny, ale w rzeczywistości był arystokratą, potomkiem starego ro-
du i postępował zgodnie ze swoimi zasadami. Z chwilą, gdy stwierdzi, że pora założyć
rodzinę, Meg stanie się dla niego ciężarem.
- Megan, nie musimy się tak zachowywać - powiedział, patrząc na nią z wyrzutem.
- Zrozum, wszystko się zmieniło. Wiem, na jaką rolę mogę liczyć w twoim życiu.
Poza tym tata idzie znów do szpitala i mama będzie potrzebowała towarzystwa. Jak ty
byś się czuł, gdybyś nie mógł odwiedzić swojego ojca w szpitalu?
Oczy Gianniego przygasły. Odstąpił od niej i powiedział:
- Oczywiście, masz rację.
Meg zastanawiała się, jak cała ta sprawa wygląda z jego punktu widzenia. Było
rzeczą powszechnie znaną, że arystokraci romansowali ze służbą. Gianni zatrzymał ją w
Castelfino, ponieważ od początku był zdecydowany uczynić z niej swą kochankę. Myśl,
że był do tego zdolny, raniła ją bardziej niż jego gniew. Musiała jak najszybciej wyje-
chać.
Mijał drugi tydzień listopada. Gianni przysiadł na biurku i spojrzał przez okno na
pochmurne niebo. Silny wiatr gnał ołowiane obłoki w stronę horyzontu. Przez wieki jego
przodkowie wypatrywali z północy nadejścia wroga. Dotąd Gianni, hrabia Castelfino,
niczego się nie bał, ale teraz z obawą myślał o długich zimowych wieczorach. Nadciąga-
jący od Alp lodowaty wiatr nie był jedynym powodem jego trosk.
Odwrócił się i spojrzał na biurko, na którym leżał list. Kartka papieru zapełniona
była równym pismem Meg. Rezygnowała z pracy. Rzucił okiem na zgrabne litery i
uśmiechnął się pod nosem. Nie był to typowy, oficjalny list. Megan dziękowała mu za
R
L
T
współpracę i wsparcie oraz za doświadczenie zdobyte podczas pracy w ogrodach Castel-
fino.
Wszystkie inne jego pracownice były szczęśliwe, że znalazły zatrudnienie w Ca-
stelfino, chociaż żadna nie dostąpiła zaszczytu obcowania z nim tak blisko jak Megan.
Nie mógł pojąć, dlaczego ta dziewczyna dobrowolnie pozbawia się szczęścia, które miała
na wyciągnięcie ręki. Przecież obiecał, że zrobi wszystko, by była szczęśliwa. A ona
zniknęła z pola jego widzenia, mimo że nadal ciężko pracowała w ogrodzie i oranżerii.
Jej obecność zdradzały piękne aranżacje kwiatowe w pałacu. Bukiet ułożony jej ręką stał
także obok jego łóżka. Kilka razy poszedł do ogrodu w nadziei, że ją tam znajdzie. W
biurze mówił, że musi sprawdzić, czy Megan przygotowała instrukcje dla swojego na-
stępcy. Nie spieszył się z daniem ogłoszenia, gdyż wiedział, że takiej osoby jak Meg na
pewno nie znajdzie. Nie obchodziły go egzotyczne kwiaty, dla niego mogły wszystkie
zwiędnąć. Piękne gazony będą mu przypominały, co stracił. Wreszcie, kiedy któregoś
dnia udało mu się odnalezć Meg, była w towarzystwie pracownika. Obojętna i chłodna
pokazała mu rachunki i faktury. Gianni nie potrafił zburzyć muru, który wzniosła. Gdy
tylko próbował rzucić jakąś dwuznaczną uwagę albo patrzył na nią wymownie, Megan
zachowywała kamienną twarz.
Białe gołębie krążyły nad wzgórzem widocznym z okien pałacu, ale Gianni zdawał
się ich nie zauważać. Zamiast wydzwaniać do klientów i dbać o dostawy swoich pro-
duktów, wpatrywał się w list od Megan. Mógł go wyrzucić do kosza i o wszystkim za-
pomnieć. Chwycił kartkę z zamiarem włożenia jej do niszczarki, ale w ostatniej chwili
cofnął rękę. Ich związku nie mógł zakończyć skreślony w emocjach krótki list. Gianni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl