[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jako twórc´. A Tuwim by" poetà czytamy w szkicu wspomnieniowym Zofii Sta-
rowieyskiej Morstinowej. Przede wszystkim poetà. Mia"oby si´ ochot´ powie-
dzieç: wy"àcznie poetà 12.
Jest to, jak powiadam, zagadnienie trudne: i dla pisarza, i dla badacza. Byç poetà
co to znaczy poza literaturà? Owszem, moÝna jak chce Leslie A. Fiedler u"a-
twiç sobie zadanie, stojàc na stanowisku, iÝ: NiemoÝliwe jest nakreÊlenie linii po-
dzia"u mi´dzy dzie"em, który poeta tworzy piszàc, a dzie"em stworzonym przez Ýy-
cie; mi´dzy Ýyciem, które przeÝywa, a Ýyciem, które pisze 13. Z punktu widzenia
Fiedlera próba opisu j´zyka biografii jako systemu autonomicznego musi si´ wy-
dawaç ca"kowicie niepotrzebna. Dla Fiedlera wszystko jest wszystkim. Mówimy
twórczoÊç , a w domyÊle Ýycie ; mówimy Ýycie , a w domyÊle twórczoÊç .
W ostatecznej konsekwencji trzeba by nazwaç poetà kaÝdego z Ýyjàcych. JeÝeli
nie ma granicy, zatem jak u Dostojewskiego wsio dozwoleno .
Ale moÝna przekreÊliç zajmujàcà nas tutaj problematyk´ w inny jeszcze sposób.
MoÝna, jak wiadomo, przyjàç i zdogmatyzowaç Wölfflinowskà koncepcj´ hi-
storii sztuki bez imion i nazwisk . W tym uj´ciu, choç biegunowo sprzecznym
z koncepcjà Fiedlera, badanie j´zyka biografii takÝe nie mia"oby sensu.
Wybieram trzecià moÝliwoÊç. Linia podzia"u mi´dzy twórczoÊcià a Ýyciem bez-
wzgl´dnie istnieje i dlatego w"aÊnie, Ýe istnieje, bywa ustawicznie przekraczana.
17
Wszelka istota twórcza pisze Karol Gustaw Jung stanowi dwoistoÊç czy po-
"àczenie sprzecznych w"aÊciwoÊci: z jednej strony jest ona cz"owiekiem i osobà,
a z drugiej strony procesem, wprawdzie ludzkim, lecz bezosobowym 14..
Tu nie ma wyboru. Artysta Ýyjàcy, a tylko taki nas interesuje, nie moÝe zreduko-
waç swej osobowoÊci do jednej tylko funkcji: dzia"a’ artystycznych, zaistnieç jako
byt bezosobowy, stajàc si´ nie autorem, lecz od razu, i publicznie, i prywatnie, ob-
razem autora . (Ale moÝe próbowaç). Nie uda mu si´ takÝe, gdyby chcia" zdàÝaç
w odwrotnym kierunku, wycofaç swej osobowoÊci spod dzia"ania uniwersalnych re-
gu" twórczoÊci artystycznej, dopóki pragnie byç artystà. (Ale, powtórzmy, i tego
moÝe próbowaç). Nietrudno o przyk"ady takich usi"owa’. Z jednej strony Gustaw
Flaubert, z drugiej Andre Breton. Pisa" Flaubert: nie mam Ýadnej biografii. Je-
stem cz"owiek-pióro i istniej´ dla pióra, dzi´ki niemu i za jego poÊrednictwem. Naj-
cz´Êciej Ýyj´ w"aÊnie z nim 15. Czy pisa" prawd´? Lub inaczej: czy ta osobista
prawda pisarza moÝe sprostaç obiektywnym stanom rzeczy? Zawsze b´dzie jedy-
nie d à Ý e n i e m. Nawiasem mówiàc wyznanie Flauberta stanowi jeden z licznych
wariantów klasycznego paradoksu k"amcy . Pisarz mówi, Ýe nie ma biografii po-
zaliterackiej, ale poniewaÝ swojà wypowiedê rozgrywa w Êwiecie pozaliterackim
kierujàc jà do wspó"czesnych, jego s"owa konstytuujà si´ natychmiast w biografii,
której istnieniu przeczà. Z kolei filozofia nadrealizmu zak"ada, iÝ wszelka sztuka jest
tylko biografià twórcy: im bardziej prywatnà, tym lepszà. Poezja pisa" Breton
emanuje przede wszystkim z Ýycia ludzi, nie zaÊ z tego, co oni piszà . Idee tego ro-
dzaju stanowià równieÝ zaledwie d à Ý e n i e; i tutaj bowiem takÝe "atwo wykryç,
wielokrotnie zresztà analizowanà, paradoksalnoÊç.
Na tle powyÝszych ustale’, wyprowadzonych z tezy Junga, zaczyna si´ (z wolna)
wyjaÊniaç zagadnienie swoistoÊci owych wspólnot odbiorczych, skoncentrowanych
wokó" twórcy.
S t r u k t u r a k o l e k t y w u o d b i o r c z e g o, z którym pisarz komuniku-
je si´ bezpoÊrednio (t j. nie tylko za poÊrednictwem swych dzie"), j e s t h o m o l
o g i c z n a w o b e c s t r u k t u r y o s o b o w o Ê c i t w o r z à c e j j e d n o s
t k i. Rzec by moÝna, iÝ otoczenie artysty, jeÝeli w ogóle spe"nia funkcj´ wspólnoty
odbiorczej, naÊladuje swojego pisarza, usi"uje si´ do niego upodobniç byç jak-
by jego odbiciem czy echem , przy czym trzeba wyraênie odróÝniaç podobie’-
stwo zewn´trzne, drugorz´dne, od podobie’stwa wewn´trznego, które pozwala mó-
wiç w"aÊnie o h o m o l o g i i.
Jeden przyk"ad z serii naÊladownictw zewn´trznych: publicznoÊç literacka futu-
rystów, która w pewnej chwili zacz´"a si´ nosiç na futurystycznà mod"´.
Ludzie t"oczyli si´ w przejÊciach i otaczali estrad´ wspomina Bruno Jasie’ski.
KtoÊ z publicznoÊci przyniós" w´Ýa, jakaÊ kobieta przysz"a z ma"pà. Warszawa
okazywa"a w ten sposób, Ýe si´ futuryzuje 16.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]