[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- W jaki sposób?
- Kiedy sytuacja w domu stawała się nie do zniesie
nia, to właśnie do nich uciekałem - wyznał Chance po
namyśle. - Przesiadywałem w kawiarni godzinami. Har
mon to taki wielki misio, ale czułem się przy nim bez
piecznie. A Angie dużo ze mną rozmawiała.
Lana wypiła trochę wina i skinęła głową.
- Rozumiem. Opowiedz mi trochÄ™ o swojej pracy
i podróżach po kraju.
To była dziwna prośba. Przecież spali ze sobą od pół
tora tygodnia, a ona wciąż niewiele o nim wiedziała. Jej
wyobrażenia dotyczące pracy akwizytora sprzętu rolni
czego były dosyć mgliste. Tacy ludzie pojawiali się co
prawda u Coltonów, ale zaraz znikali.
- Prawdę mówiąc, niewiele mam do opowiadania -
zaczął. - Zajmowałem się terenem obejmującym pięć sta
nów i miałem stałych klientów, chociaż szukałem też
wciąż nowych. Było to przyjemniejsze niż bezpośrednia
sprzedaż. Nie woziłem ze sobą tych wszystkich agrega
tów i kombajnów, jak się zapewne domyślasz. Większość
czasu spędzałem w samochodzie. Nie zrezygnowałem je
szcze z pracy, ale wziÄ…Å‚em urlop.
Chance wypił parę łyków wina.
- Lubisz prowadzić?
Zastanawiał się przez moment, a potem skrzywił się
zabawnie.
POWRÓT DO PROSPERINO 89
- Nie za bardzo. Wolę pracę fizyczną - dodał, przy
pomniawszy sobie robotÄ™ przy zagrodzie.
- Ale lubisz zmieniać miejsca?
- Jasne. - Jego twarz rozjaśniła się w uśmiechu. -
Lubię spotykać nowych ludzi i poznawać nowe miejsca.
Odpowiada mi też to, że mogę pracować własnym ryt
mem. Jem, kiedy jestem głodny, śpię, kiedy robię się sen
ny. Nikomu nie muszę się tłumaczyć, dlaczego robię to
czy coś innego. Mojemu szefowi zależy tylko na tym,
żebym wrócił do firmy z jak największą liczbą zamó
wień. A ponieważ sprzedaję rzeczy, które są naprawdę
przydatne, nie mam wyrzutów sumienia, że naciągam lu
dzi na niepotrzebne wydatki...
- A nie czujesz się czasami samotny? - Wyobraziła
sobie takie życie i stwierdziła, że wcale by jej nie od
powiadało. Lubiła podróże, ale chciała też mieć miejsce,
które uważała za swój dom. - Przecież w takiej sytuacji
trudno się z kimś naprawdę zaprzyjaznić.
Chance spojrzał na nią twardo.
- Utrzymuję takie... znajomości, na jakich mi zależy.
Podobne do naszej. Intensywne i krótkie.
To było kolejne ostrzeżenie. Tyle że teraz towarzy
szyła mu niezbyt przyjemna informacja. Lana zrozumiała,
że znalazła się w poważnym niebezpieczeństwie. Wiele
lat temu udało jej się odkochać, ale teraz znowu zakochała
siÄ™ w Chansie...
ROZDZIAA SZÓSTY
Ta rozmowa na temat jego życia bardzo go zaniepo
koiła. Do tej pory uważał, że lubi swą pracę i związane
z nią podróże. Jednak Lana skłoniła go, by przemyślał
to sobie ponownie.
Wnioski nie były zachęcające. Spędzał wiele czasu
w samochodzie, przemieszczajÄ…c siÄ™ z miejsca na miej
sce, a za tym szczególnie nie przepadał. W obcych mia
stach czekały nań często niezbyt przyjemne motele i ho
tele. Wszystko to tworzyło atmosferę samotności i wy
obcowania.
Nagła świadomość tego stanu sprawiła, że odezwał
się niezbyt miło do swojej towarzyszki, chcąc przypo
mnieć jej, że ma zamiar wrócić do dawnego życia. Ale
teraz, prawdę mówiąc, sam nie miał na to szczególnej
ochoty.
Co gorsza, od tego momentu Lana zamilkła i odpo
wiadała tylko krótko na jego pytania. Pamiętając, jak za
chowywała się wcześniej, zapragnął, by znowu zaczęła
się śmiać i żeby w jej oczach pojawiły się wesołe iskier
ki. Na próżno.
- Czy opowiadałem ci o tym, jak kiedyś próbowałem
pracy w cyrku? - spytał. - To było dawno temu, w cza
sie wakacji.
Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Nie.
POWRÓT DO PROSPERINO
91
- Miałem wtedy dwanaście lat, a ten cyrk przyjechał
właśnie do Prosperino. - Chance dopił resztkę wina i do
dał: - Już wtedy wiedziałem, że nie będzie mi lekko z oj
cem, więc pomyślałem, że to by było coś dla mnie. Byłem
jednak świadomy, że muszę się jakoś wykazać, jeśli chcę,
żeby mnie przyjęli.
- I co? - zaciekawiła się Lana, chyba po raz pierwszy
od jego niezbyt fortunnej uwagi.
- Jeszcze zanim cyrk przyjechał, zacząłem ćwiczenia.
Prędko przekonałem się, że brakuje mi refleksu, żeby
żonglować albo robić inne tego rodzaju sztuczki, więc
w końcu zdecydowałem się na akrobacje na trapezie.
Lana przymknęła na chwilę oczy i zasłoniła usta, jak
by się chciała roześmiać. W jej oczach pojawiły się we
sołe błyski. Chance szybko podjął opowieść, chcąc je tam
zatrzymać:
- Zacząłem od tego, że zamocowałem liny z desecz
kami na tym wielkim drzewie niedaleko pastwiska.
Skinęła głową. Wiedziała, o które drzewo mu chodzi.
- Ale chyba też ci nie wyszło najlepiej, skoro nie
zostałeś cyrkowcem - zauważyła. Jej brązowe oczy po
ciemniały nieco i wyglądały teraz jak dwie okrągłe cze
koladki.
Chance pokiwał smutno głową.
- Już za pierwszym razem urwała się lina. Wylądo
wałem kilkanaście metrów od drzewa. Leżałem na ple
cach i przez moment, który wydawał mi się potwornie
długi, nie mogłem oddychać. Myślałem, że umarłem. Na
szczęście po chwili złapałem oddech, ale pózniej nie pró
bowałem już cyrkowych sztuczek.
Przy stoliku pojawiła się kelnerka i zaczęła zbierać
talerze. Oboje zamówili jeszcze kawę i zamilkli na jakiś
CARLA CASSIDY
92
[ Pobierz całość w formacie PDF ]