[ Pobierz całość w formacie PDF ]
twoje marzenie o własnym domu, bo zasługujesz na to jak nikt inny na
całym świecie. I na dużo, dużo więcej. Jestem wdzięczny losowi, że
pozwolił mi ciebie odnalezć.
Wielkie nieba, pomyślała Heather, zaraz się rozpłaczę. Mack naprawdę
mówi to, co myśli. Wiedziała, że jest szczery. Zwiadczył o tym wyraz jego
twarzy i spojrzenie ciemnych, zniewalających oczu.
Chwalił ją jako człowieka i jako kobietę. Zapamięta te słowa, będą jej
dodawać otuchy, kiedy Mack wyjedzie, a ona pozostanie sama ze swymi
codziennymi obowiązkami.
- I ja cię... lubię - powiedziała, starając się, by zabrzmiało to w miarę
neutralnie. - Też mi nie jest obojętne, co z tobą będzie w przyszłości. -
Uśmiechnęła się z trudem. - Będę naprawdę szczęśliwa, jeśli nie dasz się
RS
86
znowu postrzelić, bo mam zbyt wiele obowiązków i nie stać mnie na
załamanie nerwowe z twego powodu.
- Okay - puścił jej rękę i uśmiechnął się. - Skreślam strzelaninę ze swego
terminarza. Potrząsnął głową.
- Wierz mi, nie jest to coś, co uwielbiam, i wolałbym, żeby już nigdy się
nie powtórzyło. Wiesz, że w chwili, gdy jesteś pewny nieuchronnej śmierci,
przed oczami naprawdę przesuwa się całe życie. W każdym razie ze mną
tak było.
- Mój Boże - westchnęła.
- Och, droga Heather, ile razy rozmawiamy, zawsze dajesz mi dowód
swojej szczerości. Chcę ci powiedzieć coś prosto z serca, otwarcie, coś...
Myślałem, że nigdy nikomu tego nie powiem, bo to jest oznaka słabości.
- Uśmiechnął się z lekką ironią. - Zupełnie niemęskiej słabości.
- Słucham. - Podniosła na niego wzrok.
- Kiedy trafiła mnie kula, wiedziałem, że za nic nie chcę umierać w tym
zapomnianym od Boga i ludzi miejscu. Ale wiesz, co było dla mnie
najgorsze? To, że jeśli ja... - zadrżał.
- To i co? - spytała łagodnie Heather. Zauważyła napięcie i ból w jego
oczach.
- %7łe jeśli umrę, nikt nie będzie płakał.
- Och, Mack. - Heather poczuła łzy napływające do oczu.
- I dlatego musiałem was odnalezć, rozumiesz? - powiedział. - Was, moją
rodzinę. Musiałem wiedzieć, że przynajmniej jest szansa... Boże, to
niesamowite, ale musiałem wiedzieć, że kiedy umrę, ktoś będzie po mnie
płakał. - Na chwilę utkwił wzrok w suficie, by opanować targające nim
emocje, po czym spojrzał ponownie na Heather. - Nie mogę uwierzyć, że ci
to powiedziałem, ale cieszę się z tego... Do diabła, nie wiem, czemu się
cieszę, ale tak jest. O rany, co się ze mną dzieje? - Mack nie posiadał się ze
zdumienia.
- Pochlebia mi twoje zaufanie, Mack. Wiedz też, że naprawdę cię
rozumiem. Kompletna samotność, pustka, i ta straszna wizja, że nikogo nie
obchodzi twój los... Też byłam zupełnie sama na świecie i wiem, że to
okropne uczucie, przerażające. Były takie okresy w moim życiu, że gdybym
umarła, nikt by nie zapłakał. Człowiek czuje się wtedy niewyobrażalnie
samotny, trudno to wprost opisać słowami. - Zadumała się na chwilę. -A
teraz? Mam córki, kochamy się i będziemy się zawsze kochać, niezależnie
RS
87
od tego, co los zdarzy. Nie daj Bóg, żeby coś mi się stało, ale gdyby do tego
doszło, Melissa i Emma będą płakać, będzie im mnie brakowało. A to
zupełnie coś innego niż umierać w samotności. Brzmi to makabrycznie, ale
chodzi mi o coś najważniejszego w życiu. O to, kim jesteśmy dla siebie
nawzajem.
- Kim jesteśmy dla siebie nawzajem... - powtórzył głucho.
- Nie jesteś już sam, Mack - ciągnęła dalej. - Teraz masz rodzinę. Jeśli...
jeślibyś umarł, dziewczynki byłyby zrozpaczone i bardzo by płakały za
swoim wspaniałym stryjkiem Maćkiem. Mam nadzieję, że ta świadomość
trochę cię uspokoi.
- O tak, na pewno - przyznał. - A ty, Heather? Też byś płakała?
Oczyma wyobrazni ujrzała siebie przed nagrobkiem na cmentarzu. Z jej
oczu popłynęły łzy.
- Tak - szepnęła. - Płakałabym.
Wymienili spojrzenia. Ta dziwna, na pozór rzeczywiście makabryczna
rozmowa o śmierci, w istocie mówiła o życiu. Heather i Mach otwarli przed
sobą dusze, wyjawili najgłębiej skrywane tajemnice. Była to chwila, która
nie miała nigdy zostać zapomniana.
Nagle atmosfera stała się ciepła, rodzinna, ale to ciepło zmieniło się
niepostrzeżenie, nabrało zupełnie innego wymiaru. Poczuli, że znów ogarnia
ich płomień pożądania, serca zaczynają mocniej bić, a oddech staje się
szybszy.
- Heather... - Mack przerwał w końcu pełną napięcia ciszę. - Tak bardzo
cię pragnę. Może nie chcesz tego słuchać, ale muszę ci to powiedzieć.
Bardzo cię pragnę, chcę się z tobą kochać.
- Ale...
- Nic nie mów - przerwał jej. - Nie musisz. Nie oczekuję żadnej
odpowiedzi.
- Mamo! - zawołała nagłe Melissa.
Heather aż podskoczyła na krześle i zwróciła się w stronę pokoju.
- Słucham, o co chodzi?
- Czy wy w końcu przyjdziecie? Jest tu Buzzy ze swoją mamą i babcia
Hill, i państwo Garcia, i... no, wszyscy sąsiedzi. Przyszli zobaczyć stryjka
Macka. I wiesz co? Oni chcą jego autograf! Kapitalnie, prawda?
Mack jęknął.
- Zaraz przyjdziemy - zawołała Heather.
RS
88
- Okay, powiem im. Heather roześmiała się głośno.
- Publiczność pana oczekuje, sir - powiedziała. -Nie możesz rozczarować
swoich fanów. Pewnie jesteś do tego przyzwyczajony, czy to jednak nie
ekscytujące, że ludzie chcą mieć twój autograf?
- W zasadzie nie - odparł Mack. - Zawsze mnie to dziwiło. Zbierać cudze
podpisy na kawałkach papieru? Dziwaczny obyczaj.
- Może i dziwaczny, ale należy do świata, w którym żyjesz. Masz teraz
do odegrania rolę supergwiazdy, bo jak odmówisz, sam wyjdziesz na
nadętego dziwaka -powiedziała Heather i ruszyła w stronę drzwi.
- Masz rację.
I nagle ujrzała w całej jaskrawości, że ten wybitny fotograf i dziennikarz
należy do zupełnie innego świata, który ciążył nad nią jak czarna chmura i
był odległy o lata świetlne od nędznej małej uliczki w Tucson w Arizonie.
RS
89
ROZDZIAA 9
W piątek wczesnym wieczorem Mack stał przed lustrem w łazience i
golił się drugi raz tego dnia.
Księżniczka nie może iść do eleganckiej restauracji w towarzystwie
księcia z popołudniowym zarostem.
To był wyjątkowy tydzień, pomyślał i uśmiechnął się do swoich myśli.
W poniedziałek po kolacji u Heather odbyło się zaimprowizowane
spotkanie z sąsiadami, będące miłą zapowiedzią następnych dni. Szczerze
polubił tych ludzi, którzy tworzyli przybraną rodzinę Heather i jej córek.
We wtorek Mack zabrał Heather, blizniaczki i Buzzy'ego na hamburgery.
Po powrocie dorośli usiedli przed domem, a dzieci bawiły się nieopodal na
trawniku. Niebawem zaczęli do nich dołączać mieszkańcy okolicznych
domów. Każdy przyniósł sobie krzesło. Usiedli wkoło i gawędzili aż do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]